Przyjrzałam się jeszcze raz zapisanemu świstkowi papieru. Zerknęłam na Vex. Podrapała się chwilę po czole, a potem wzruszyła rękoma. Spytałam się w takiej sytuacji:
— Gdzie to jest?
— Ten hotel... — Suma zastanowiła się chwilkę. — Znaczy „Słonecznik". Znajduje się przy rzece Bdzie. W te okolice raczej nie zapuszcza się wiele oddziałów straży. Spokojnie możemy się tam zakwaterować. Tylko ostrzegam, że to nie jest żaden „pięciogwiazdkowiec".
— To pewnie obchodziłoby tylko Arcymaga. Kurczę — odezwała się różowowłosa dziewczyna. — Może być i tęczowy, ale musimy się tam dostać. Poza tym nie wiesz o pewnej drobnostce.
— Jakiej? — Suma wyglądała na zirytowaną sugestią elfki. — Planuję wszystko od tylu dni...
— Ten akurat hotel podpada pod teren Nadnaturalnych — zaśmiała się perliście. — Syreny mogą mieć pewne obiekcje, jeżeli nas w nim zobaczą.
Sumie, aż szczęka opadła. Nigdy, ale to nigdy nie widziałam jej tak zezłoszczonej. Z całej siły przyciągnęła do siebie za kołnierz Vex. Ta zszokowana nie zdążyła w żaden sposób zareagować. Przyciągnęła ją bliżej swojej twarzy i spojrzała na nią oczami, w których łatwo można, by było zauważyć ciskające w ziemię pioruny. Elfka rzadko bywała w takich sytuacjach jak ta. Mało kto odważył się z nią zadzierać, a niższa od niej dziewczyna poradziła sobie z nią bez problemu. Nie podejrzewałam, że Matematyczka może być silna. Wydusiła w stronę różowowłosej z zaciśniętymi zębami:
— Od kiedy to wiesz?
— Od paru dni — szepnęła, przełykając cicho ślinę. — Naprawdę od niedawna.
— Czemu, więc nic mi o tym nie powiedziałaś?! — krzyknęła jej niemal do ucha. — To nie jest przedszkole. Najwidoczniej jedyną niepoważną w tej grupie nie jest wcale Crejzi, a ty!
Puściła ją i popchnęła do przodu. Vex wywróciła się i upadła na ziemię. Gdy się jakoś otrząsnęła, to znowu widziałam jedynie zabłąkaną nastolatkę. Chciała najwidoczniej popisać się wiedzą przez Sumą, ale zamiast tego wyłącznie ją zezłościła. Czarnowłosa wyżej ceniła wiedzę niż tego typu emocje. Ja jednak nie potrafiłam się specjalnie złościć na elfkę. To w końcu była Vex. Co rusz mówiła coś nieodpowiedniego. Bardziej zastanowiło mnie zachowanie Matematyczki. Prawdę mówiąc, trochę mnie przestraszyła... Odgoniłam złe myśli. Złapałam Sumę za ramię, licząc, że trochę ją to uspokoi i spytałam:
— Czy mimo to możemy iść do tego hotelu?
— Tak, ale nie wiem, czy Nadnaturalni nie uznają to za chęć walki z nimi — Suma westchnęła. — Możemy mieć z nimi neutralne relacje, ale nie wiem, co będzie wtedy, gdy jednak zechcą nas zaatakować.
Przyszedł czas na to, żeby wspomnieć o frakcji Nadnaturalnych. Kiedyś byli częścią Rebeliantów, ale obecnie odeszli od nas zupełnie i dzielił nas moment od tego, by zerwali z nami wszelakie więzi. Grupa ta składała się z wyrzutków. Nieakceptowanych przez społeczeństwo, które w większości stanowili ludzie. Wśród ludzi nietrudno było znaleźć osobników darzących niechęcią „nieludzi". Do Nadnaturalnych należeli między innymi potomkowie wampirów, mitycznych stworzeń i innych kreatur. W większości jednak byli oni „półkrwistymi". Osobami w połowie będącymi ludźmi. Obecnie władzę wśród nich przejęła znana mi już Autre. Autre była pół aniołem, pół człowiekiem. Jej ojciec należał do Aniołów. Z powodu starej legendy byli oni postrzegani, jako istoty wrogie ludziom. W takiej sytuacji często ją odtrącano, bojąc się jej, jak ognia. Miała tylko rodziców, ale nie chciała tak żyć długo. Potrzebowała akceptacji i przyjaźni. Dlatego dołączyła tam, gdzie ją chcieli, czyli do Rebelii. Była świetnym Szpiegiem z powodu swoich bezszelestnych białych skrzydeł. Wystarczyło, że wzniosła się wystarczająco wysoko i mogła bez problemu obserwować oddziały wroga. Inni zaczęli jej zazdrościć. Dziewczyny codziennie okazywały jej nienawiść. Była mądra, urocza i świetna w tym, co robiła. Nie mogła, znaleźć innych przyjaciół poza mną i Apap. Jednak nie wytrzymała i odeszła. Wtedy odkryła, że nie jest sama. Na naszych oczach wyrosło coś nowego. Coś innego. Z pewnością tak samo skutecznego w boju, choć nie tak licznego. Frakcja objęła władzę w paru prowincjach. Staraliśmy się nie wchodzić im w drogę, jednak czasami nie dało się inaczej. Za dużo razy już ustąpiliśmy na ich rzecz. Tym razem nie mogliśmy tak po prostu odpuścić. Liczyłam, że Suma zdoła to zrozumieć, gdy zaczęłam tłumaczyć jej moją opinię na temat sytuacji:
CZYTASZ
Czerwień i biel wojny
FantasyKiedy zechcą odebrać ci wolność, to nie waż się odpuszczać. Stań do walki i pokaż, jak wiele jest ona warta. To zrozumiało wiele młodych ludzi, którym „wysłanniczka bogów" Wyrocznia chciała narzucić swoją wolę. Nie chcieli żyć w państwie, gdzie ta...