- Crystal, przebierz się wreszcie dziecko drogie! - zawołała kobieta w średnim wieku, przemierzając hol, w którym podłoga wyłożona była drogimi kaflami, a ściany bogato zdobioną boazerią. Blond włosy, zafarbowane na nowo dzień wcześniej, ułożyła w elegancki kok. - Za kwadrans wychodzimy, a ty ciągle nieuczesana! Chcesz, żebyśmy znów się spóźnili, tak jak do cioci Caroline w zeszłym miesiącu? Biedaczce, wystygł cały indyk faszerowany!
- Już jestem, mamo. - mruknęła dziewczyna o tak jasnozielonych oczach, że kolorem przypominały skórkę świeżej limonki. Gęste, rude włosy spływały falami po jej ramionach prawie do pasa. - Nie rozumiem, po co mam się tak stroić, skoro będziemy tylko stać ściśnięci w tłumie ludzi. - prychnęła. Ubraną miała białą jak śnieg, delikatną, lekko rozkloszowaną sukienkę, która kojarzyła jej się z tymi wszystkimi dziewczętami z książek, które czytała. Księżniczkami z nadludzkimi mocami. Na jej nadgarstku, niezmiennie od lat, zawiązany był kawałek czarnego rzemyka z wplecionymi białymi i zielonymi koralikami. Dziewczyna dostała tę bransoletkę od swojej ukochanej, niestety nieżyjącej już babci, i zgodnie z jej poleceniem, nigdy jej nie zdejmowała.
- Zachowujesz się karygodnie. - powiedziała spokojnym głosem jej matka. Właśnie po tym spokoju Crystal spostrzegła, że matka jest już na granicy wytrzymałości, i jeszcze jedno słowo może spowodować potężny wybuch złości i awanturę, o jakiej ich sąsiedzi nie zapomną przez najbliższy miesiąc. Chcąc tego uniknąć, dziewczyna zbiegła bez słowa na parter i wyszła na dwór, dołączając do ojca i młodszej siostry, którzy, już gotowi do wyjścia, czekali na wypielęgnowanym podwórku przed domem. Wiosna była właśnie w pełnym rozkwicie, a cały ogród wypełniał zapach rosnących na licznych rabatach kwiatów.
- Crystal, dlaczego masz taką minę? - zapytał z troską mężczyzna z lekkim zarostem i ciemnobrązowymi włosami. Dziewczyna odwróciła od niego wzrok, wpatrując się w drzewo rosnące nieopodal. - Rozumiem, że możesz się denerwować, ale Starsi zawsze dobrze wybierają. W końcu gdyby tak nie było, świat już by nie istniał, prawda? - ojciec trącił ją ramieniem, a dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Zawsze potrafił ją rozśmieszyć właściwie nic nie robiąc.
- Czy wszyscy są gotowi? - matka pojawiła się przed nimi nagle, a na jej twarzy nie widać było nawet śladu jakichkolwiek emocji.
- Oczywiście kochanie, nie chcemy się przecież spóźnić. - powiedział radośnie mężczyzna, łapiąc małą, może sześcioletnią dziewczynkę za rękę i kiwając głową na Crystal. Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na dom i ruszyła przed siebie, podążając za rodzicami na główny plac, na którym wszyscy mieli się dzisiaj zebrać, aby życzyć powodzenia Wybranym.
Takie zamieszanie jak to dzisiejsze miało miejsce tylko raz na tysiąc lat, tylko wtedy, gdy Starsi odczuwali wezwanie Kwiatu o pomoc. Zaraz po tym zwoływano zgromadzenie, a następnego dnia, w jakiś niesamowity sposób, którego Crystal nie znała, powoływano dziesięć osób, które miały wyruszyć na tę niebezpieczną, acz konieczną i ważną misję. Nie było żadnej regularności w Wybranych. Jedyne, co się powtarzało, to płeć i wiek. Zawsze wybierano pięć dziewcząt i pięciu chłopaków, nigdy też nie mieli mniej niż siedemnaście, ale też nie więcej jak dwadzieścia lat.
Na placu było już mnóstwo ludzi, gdy Crystal przeciskała się przez tłum, by być jak najbliżej pustego okręgu, gdzie już siedzieli Starsi. Było ich trzech, a dwóch z nich liczyło sobie już ponad dwa tysiące lat. O trzecim mówiono, że istnieje od początku stworzenia świata, i że żyć będzie do jego końca. Jako jedyny ze Starszych nigdy się nie odzywał, choć to podobno on podejmował wszelkie ważne decyzje. Crystal podejrzewała, że zapisywał je na kartach, które potem podawał Felixowi i Leonardowi, aby ci ogłosili to światu.
Po kilku minutach ciszy, gdy plac już wprost pękał w szwach, tyle ludzi się na nim zgromadziło, Felix i Leonard wstali, wywołując tym lekki szmer wśród tłumu, który zaraz potem uciszyli ruchem ręki. Powszechnie było wiadomo, że Starsi uprawiają magię, nikt jednak, poza niektórymi z Wybranych, nigdy nie był tego świadkiem.
- Ludzie! - zawołał Leonard, skupiając tym samym uwagę każdego. - Dnia wczorajszego Kwiat Siedmiu Oceanów po raz piąty wezwał nas i naszego brata o pomoc! Dzisiaj zostanie powołanych dziesięć osób, które już jutro wyruszą na misję zdobycia źródeł czterech żywiołów! Jak zawsze, powoła je nasz brat. - mężczyzna na moment zamknął oczy i odetchnął głęboko. - Uwaga! - krzyknął. - Jesteście proszeni o spojrzenie na swoją lewą dłoń!
Zaskoczeni tą nietypową prośbą ludzie, w tym Crystal, spojrzeli na swoje dłonie i czekali. Chwilę potem dało się usłyszeć krzyk wielkiego zaskoczenia, bądź, co bardziej prawdopodobne, przerażenia jakiejś kobiety. Crystal jednak go nie usłyszała. Wpatrywała się jak zaczarowana w swoją dłoń, na której wymalowała się samoistnie piękna, czarna gwiazda. Nagle poczuła się tak, jakby miała za chwilę zemdleć, ale zamiast tego usłyszała w umyśle męski, głęboki głos:
- Wybrana, podnieś rękę do góry.
Crystal stała jak sparaliżowana, nie wiedząc zupełnie, co ma ze sobą zrobić. Podnieść rękę? Przecież jej kazano. Ten głos powiedział też, że jest jedną z Wybranych, ale to nie możliwe, to musiała być pomyłka. Przecież nie miała jeszcze siedemnastu lat! Urodziny ma dopiero jutro!
- Podnieś rękę! - głos znów przemówił w jej umyśle, tym razem bardziej stanowczo, a ręka, jakby sama, powędrowała do góry. Zaraz potem Crystal poczuła jak czyjaś lodowata dłoń ciągnie ją gdzieś, a jej nogi nie stawiały żadnego oporu, chociaż dziewczyna z całej siły próbowała je zatrzymać.
- Wybrani! - usłyszała jak przez mgłę, nadal zbyt otumaniona, żeby chociażby kiwnąć palcem. Jej zabiegane oczy rzucały się jak oszalałe, szukając czegoś, na czym Crystal mogłaby zawiesić wzrok. Znalazły.
Przerażone twarze jej rodziców i siostry wyrwały ją z tego dziwnego półsnu i przywróciły zdrowy rozsądek. Ale nawet on nie był w stanie teraz nic zrobić. Ludzie zaczęli klaskać i wiwatować, a Crystal ciągle wpatrywała się w twarz matki, która nareszcie wyrażała jakieś emocje. Poczuła, jak bardzo ją kocha, jak wiele jej zawdzięcza. A potem została pociągnięta do tyłu, razem z pozostałą dziewiątką przerażonych młodych ludzi. W głowie jej huczało, nie mogła się na niczym skupić. Nogi w końcu się zaparły, ale na nic się jej to zdało. But zsunął się, a Crystal się potknęła. Ktoś, kto ją ciągnął, zaklął cicho i przerzucił sobie przez ramię. Zanim zniknęli za zakrętem, dziewczyna zdążyła jeszcze zobaczyć blondynkę w eleganckim koku popychającą strażnika i biegnącą w jej stronę.
***
Przed Wami pierwszy rozdział. Jak Wam się podoba? Następne będą dzielone na kilka trochę krótszych części, żeby Was nie zanudzić :D
Zapraszam do komentowania i zostawiania gwiazdek!
Pozdrawiam,
ZuMa
CZYTASZ
Kwiat Siedmiu Oceanów
FantasíaMiłość, zdrada, poświęcenie, niebezpieczeństwo. **Świat ma jedno, potężne serce, bez którego nie ma szansy istnieć. Dryfujący po oceanie, niepozorny kwiat lotosu, którego korzenie sięgają najgorętszych stref Ziemi, a pędy, oplatające planetę, utrzym...