Jak to się stało?
W jednej chwili opowiadałam Alyi, dlaczego tak nie trawię Agreste, a w drugiej...
Siedziałam z nim przy stole na podwórzu. Alya i Nino na ławce obok siebie, a ja obok... Tego czegoś.
Alya gruchała do Nino i w drugą stronę. Nawet nie tknęli przepysznych hamburgerów. Za to ja jadłam w najlepsze próbując ignorować Agreste.
-Może ich zostawimy? Chodź przejedziemy się kolejką.-Wyszeptał mi wprost do ucha.
W sumie... Z chęcią bym pojeździła, ale nie z aroganckim flirciarzem. Jednak jeśli mam patrzeć dłużej na słodzących do siebie przyjaciół, to chyba strzelę sobie w łeb.
Kiwnęłam głową i otrzepałam ręce. Już miałam zamiar jakoś wydostać się z tej ławki połączonej ze stołem (kto tworzy coś takiego?!), gdy przed twarzą ujrzałam jego dłoń. Zawahałam się, ale po chwili ją ujęłam, powoli podciągnął mnie w górę.
-Dzięki.- Mruknęłam.
Chciałam go puścić, ale jego uścisk się zacieśnił i nagle szarpnął ręką. Bezwiednie poleciałam na jego cholernie umięśnioną klatkę. Położył swoje łabska na mojej talii, a ja w myślach klęłam na wszystkich znanych mi bogów za postawienie mnie w tej sytuacji.
-Lubisz galop na kucyku?-Zapytał, unosząc jedną brew i seksownie się uśmiechając.
Ż-że co?!
Moja mina musiała być naprawdę komiczna, bo puścił mnie i zaczął się obsesyjnie śmiać.
-Mówię o karuzeli, kochanie. Jednak jeśli marzysz o innym koniku...
-Zboczeniec! - Warknęłam uderzając go w klatkę.
-To twoje myśli! -Zaśmiał się.
Nie wiem jak, ale złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę kolejki. Biegł tak szybko, że za nim nie nadążałam, praktycznie mnie ciągnął. Ominął kolejkę do rollercoastera i zaczął się wspinać po schodach, wpadliśmy na platformę przy wagoniku i wsiedliśmy do niego zanim zrobiła to inna para. Adrien zamknął pas, a ,chłopak z dziewczyną, którzy mieli wejść chcieli na nas nakrzyczeć, ale kolejka ruszyła. Złapałam się drążka, służącego za jedyny środek bezpieczeństwa. Adrien zaśmiał się.
Kiedy usłyszałam kolejka, myślałam o jakiejś małej spokojnej, a nie o najwyższej, którą zwano "Upadek". Wspaniała nazwa.
Dłonie Agreste znalazły się na mojej talii i okazało się, że jest tam jeszcze jeden pas do zapięcia. Odetchnęłam, ale zaraz krzyknęłam, kiedy opadliśmy w dół. Ten prostak tylko się śmiał.
Podczas tej jazdy parę razy miałam chęć wymiotować, a do tego strasznie się bałam. Nagle poczułam dłoń na mojej spoczywającej na drążku. Otworzyłam lekko oczy i odwróciłam do tego zboczeńca. Uśmiechnął się do mnie, ale nie flirciarsko. Wyglądało to tak jakby chciał mnie pocieszyć. Jego twarz przybliżyła się do mnie, a ja nie wiedząc, czemu zatopiłam się w zielonych tęczówkach. Wchłonęły mnie niczym ocean bez dna. Opadałam i podobał mi się ten upadek.
Jego oczy zniknęły z mojego pola widzenia, a w uchu usłyszałam jego głos, niewiele głośniejszy od szeptu.
-Nie musisz się bać. Nawet, jeżeli miałbym umrzeć, nie pozwolę ci spaść.
Jego dłoń zacisnęła się na mojej i nagle opadł na mnie spokój. Moje serce wierzyło w jego irracjonalne słowa.
Kiedy zaczęliśmy opadać Adrien uśmiechnął się i podniósł nasze złączone (choć nie wiem kiedy to się stało) dłonie do góry i zaczął piszczeć z radości. Tym razem dołączyłam. Nie odczuwałam już strachu, a jazda stała się frajdą.
Może i krótki, ale cóż ja na to poradzę... Takie życie. W tym ff będę 100% Polsatem, więc będziecie wściekli
Hehehe
Podobał ci się ten rozdział?
Pozostaw po sobie ślad w postaci gwiazdki/komentarza.
Widzisz liczbę odwiedzin? Zachęć znajomych do przeczytania. *Proszę to już jest desperacja :'(*
Lovciam was kotełki ❤
P.S. Alzheimer

CZYTASZ
Nick: LadyBug || Miraculous
Fanfiction"-Twoja kolej. - Jego głos zabrzmiał przy moim uchu, a jego oddech połaskotał je. Bałam się. Tak strasznie się bałam, że coś zawalę, że się pomylę. Wiem, że był to irracjonalny strach. Znałam tekst i całą choreografię. -Dasz radę. - Poczułam jeg...