3. Marinette

785 95 14
                                    

Jak to się stało?

W jednej chwili opowiadałam Alyi, dlaczego tak nie trawię Agreste, a w drugiej...

Siedziałam z nim przy stole na podwórzu. Alya i Nino na ławce obok siebie, a ja obok... Tego czegoś.

Alya gruchała do Nino i w drugą stronę. Nawet nie tknęli przepysznych hamburgerów. Za to ja jadłam w najlepsze próbując ignorować Agreste.

-Może ich zostawimy? Chodź przejedziemy się kolejką.-Wyszeptał mi wprost do ucha.

W sumie... Z chęcią bym pojeździła, ale nie z aroganckim flirciarzem. Jednak jeśli mam patrzeć dłużej na słodzących do siebie przyjaciół, to chyba strzelę sobie w łeb.

Kiwnęłam głową i otrzepałam ręce. Już miałam zamiar jakoś wydostać się z tej ławki połączonej ze stołem (kto tworzy coś takiego?!), gdy przed twarzą ujrzałam jego dłoń. Zawahałam się, ale po chwili ją ujęłam, powoli podciągnął mnie w górę.

-Dzięki.- Mruknęłam.

Chciałam go puścić, ale jego uścisk się zacieśnił i nagle szarpnął ręką. Bezwiednie poleciałam na jego cholernie umięśnioną klatkę. Położył swoje łabska na mojej talii, a ja w myślach klęłam na wszystkich znanych mi bogów za postawienie mnie w tej sytuacji.

-Lubisz galop na kucyku?-Zapytał, unosząc jedną brew i seksownie się uśmiechając.

Ż-że co?!

Moja mina musiała być naprawdę komiczna, bo puścił mnie i zaczął się obsesyjnie śmiać.

-Mówię o karuzeli, kochanie. Jednak jeśli marzysz o innym koniku...

-Zboczeniec! - Warknęłam uderzając go w klatkę.

-To twoje myśli! -Zaśmiał się.

Nie wiem jak, ale złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę kolejki. Biegł tak szybko, że za nim nie nadążałam, praktycznie mnie ciągnął. Ominął kolejkę do rollercoastera i zaczął się wspinać po schodach, wpadliśmy na platformę przy wagoniku i wsiedliśmy do niego zanim zrobiła to inna para. Adrien zamknął pas, a ,chłopak z dziewczyną, którzy mieli wejść chcieli na nas nakrzyczeć, ale kolejka ruszyła. Złapałam się drążka, służącego za jedyny środek bezpieczeństwa. Adrien zaśmiał się.

Kiedy usłyszałam kolejka, myślałam o jakiejś małej spokojnej, a nie o najwyższej, którą zwano "Upadek". Wspaniała nazwa.

Dłonie Agreste znalazły się na mojej talii i okazało się, że jest tam jeszcze jeden pas do zapięcia. Odetchnęłam, ale zaraz krzyknęłam, kiedy opadliśmy w dół. Ten prostak tylko się śmiał.

Podczas tej jazdy parę razy miałam chęć wymiotować, a do tego strasznie się bałam. Nagle poczułam dłoń na mojej spoczywającej na drążku. Otworzyłam lekko oczy i odwróciłam do tego zboczeńca. Uśmiechnął się do mnie, ale nie flirciarsko. Wyglądało to tak jakby chciał mnie pocieszyć. Jego twarz przybliżyła się do mnie, a ja nie wiedząc, czemu zatopiłam się w zielonych tęczówkach. Wchłonęły mnie niczym ocean bez dna. Opadałam i podobał mi się ten upadek.

Jego oczy zniknęły z mojego pola widzenia, a w uchu usłyszałam jego głos, niewiele głośniejszy od szeptu.

-Nie musisz się bać. Nawet, jeżeli miałbym umrzeć, nie pozwolę ci spaść.

Jego dłoń zacisnęła się na mojej i nagle opadł na mnie spokój. Moje serce wierzyło w jego irracjonalne słowa.

Kiedy zaczęliśmy opadać Adrien uśmiechnął się i podniósł nasze złączone (choć nie wiem kiedy to się stało) dłonie do góry i zaczął piszczeć z radości. Tym razem dołączyłam. Nie odczuwałam już strachu, a jazda stała się frajdą.

Może i krótki, ale cóż ja na to poradzę... Takie życie. W tym ff będę 100% Polsatem, więc będziecie wściekli

Hehehe

Podobał ci się ten rozdział?

Pozostaw po sobie ślad w postaci gwiazdki/komentarza.

Widzisz liczbę odwiedzin? Zachęć znajomych do przeczytania. *Proszę to już jest desperacja :'(*

Lovciam was kotełki ❤

P.S. Alzheimer

Nick: LadyBug || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz