Rozdział 7 PROUD

210 15 9
                                    


Był wilgotny, jesienny poranek gdy Dornijczycy dotarli do portu w Wyl, który tętnił życiem. Rybacy wracali z nieprzespanych nocy na obrzeżach miasta, a kupcy już rozkładali swoje stoiska ze świerzymi tuńczykami i łososiami. Arianne była pewna, że gdyby nie spędzone dwa ostatnie tygodnie na morzu, spróbowałaby przysmaków miasta.

- Królowo, konie już na Waszą Miłość czekają. – pokłonił się kapitan straży Wyl, wraz z zastępem wojowników w żółto czarnych szatach. Anne nie chciała zostawać nawet na chwilę w mieście. Czuła, że i tak za dużo czasu stracili na statku, i że nie docierały do niej wszystkie informacje związane z sytuacją w Westeros.

Olvia była zachwycona końmi jakie dostali. Królowa otrzymała śnieżnobiałą klacz, a Oberyn czarnego Mustanga, którego ludzie oswoili parę tygodni temu. Anne jednak nie mogła odwrócić wzroku od zwierząt, które dostał Oddział Egzekucyjny. Mieli trzy kasztanowate konie rasy Shire.

Nie zwlekając ani chwilę dłużej, królowa podziękowała po czym odjechała na północ.

- Załóż kaptur. – powiedział chłodnym tonem Caden tuż za bramami miasta. Od zejścia na ląd chłopak się nie uśmiechnął. Zaczął traktować swoją misję jeszcze poważniej niż dotychczas. Cała grupa wiedziała, że idzie tu o losy ich państwa. Jeśli coś pójdzie nie tak jak powinno są na straconej pozycji.

Arianne wysłała Borisa na zwiady. Jego zadaniem było oczyścić drogę lub zawiadomić o większym zagrożeniu. W pewnym momencie zwolnili wjeżdżając na tereny jednej z okolicznych wiosek. Nie chcieli się zatrzymywać ale wiedzieli jak to jest z dziećmi wieśniaków. Latają gdzie chcą nie zwracając uwagi czy zbliża się rozpędzony koń czy oddział rycerzy. Tuż za wioską ujrzeli malownicze tereny nieskażone brudną czerwienią Lannisterów i zapierające dech w piersiach tysiącletnie drzewo z bordowymi liśćmi i białą korą. *Czardrzewo.* - pomyślała objeżdżając je naokoło. Królowa osobiście uważała religię Starych Bogów za niezwykłe piękną. Wiara w postacie z legend nie tyle miała swój urok co rozbudowaną historię. Historię o Pierwszych Ludziach i Dzieciach Lasu.

- Jedźmy dalej Anne. – powiedział Oberyn nie zwracając specjalnej uwagi na drzewo. On sam nie raz podróżował po tym kraju mijając Czardrzewa. Arianne zwiedziła Dorne i Wolne Miasta. Gdy była mała ojciec zabrał ją do Królewskiej Przystani jednak tam zaprowadzono ją przed oblicze Siedmiu.

Zatrzymali się parę wiosek dalej by w spokoju spędzić noc i zjeść pożywny posiłek. Była to karczma „Pod znakiem", a nad nią drewniany słup z wyrytymi znakami słońca na desce. Rozejrzeli się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Borisa. Siedział w rogu z kuflem pełnym ale w ręce i płaszczem założonym na głowę. Wyglądał jak typowy najemnik. Reszta grupy także nie ściągając kapturów dosiadła się do bruneta starając się nie zwracać na siebie uwagi. *śmierdzi zdechliną...* - pomyślała Anne manewrując między stolikami z jasnego drewna.

- Co podać nieznajomym? – zapytała starsza kobieta podchodząc chwiejnym krokiem. Była szczupła, a siwe włosy związała za plecami w luźnego warkocza. Towarzysze popatrzyli po sobie.

- Coś ciepłego. – odparła z uśmiechem Arianne ledwo uchylając głowę.

- Oh... wyście podróżni. Zapamiętałabym tak piękną, dornijską twarzyczkę. Ale przestrzegę panienkę! Chwilę temu bójkę wszczęli rycerze króla! Nie spodobały im się płaszcze wędrowców z północy. Mężczyzn wymordowali, a kobiety zabrali! Panienka ściągnie kaptur i nie wyciąga czerwonego noska zza talerze ciepłej zupy! – rzuciła pośpiesznie grożąc dziewczynie, po czym odeszła wracając za blat.

- Nie przejmuj się Anne. Kobiece bajanie. Żaden rycerz by tego nie zrobił. – uspokoiła Olvia ściągając kaptur.

- W jakim świecie ty żyjesz? Byłaś kiedyś w Westeros? Jeżeli znasz rycerzy tylko z opowiadań Starej Niani to długo nie pożyjesz w tym państwie. Coś takiego jak tu na porządku dziennym. – sprostował Costello powtarzając czynność Olvii. Arianne się nie bała. Była Martellem, strach był jej obcy.

GRA O TRON - MARTELL Niezachwiani, Nieugięci, Niezłomni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz