Rozdział XXXVIII

1.9K 259 99
                                    


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

______

Kalkulujące oczy Mohsa przejechały po twarzy Louisa, a szatyn wiedział, że czerpał wielką przyjemność z patrzenia na jego wściekłą twarz. Louis zaklął ponownie, zaciskając szczęki w frustracji. Pomimo faktu, że Harry nie planował wydobycia i sprzedaży jakiejkolwiek ropy, która została znaleziona w jego ziemi, wartość rynkowa całego jego rancza wzrosła znacząco wraz z tym odkryciem. Jeśli Krajowa Grupa Energetyczna powiadomiła o nim asesora podatkowego, jak Mohs zdawał się sugerować, Harry na koniec roku będzie musiał zapłacić znacznie większy rachunek podatku od nieruchomości. Rachunek, którego najprawdopodobniej nie będzie w stanie pokryć, zważając na to, że ropa nie przynosi mu żadnego zysku. Sądząc po zadowolonym z siebie wyrazie twarzy Waltera Mohsa, z powodzeniem doprowadził on Harry'ego do sytuacji, w której było prawie niemożliwe utrzymanie ziemi. Władze zawsze stawiały swoje sprawy na pierwszym miejscu, a każdy bank byłby bardzo świadomy tego faktu.

- Więc pomogłeś im to odkryć, hmm? – zapytał Louis po chwili, patrząc w tę i z powrotem pomiędzy ich dwójką. Anne nadal patrzyła na niego z ostrożnym, nieczytelnym wyrazem twarzy, ale Walter rzucił mu porozumiewawczy uśmieszek i wzruszył ramionami. Louis skinął głową powoli, wściekłość wzbierała w nim z każdym kiwnięciem. – Tak, jak pomogłeś Harry'emu w oryginalnym badaniu jego ziemi, prawda? Tym, którego nie chciał robić?

- Och, możesz być pewny, że mieliśmy pozwolenie pana Stylesa na każde badanie, które zrobiliśmy na tej działce, panie Tomlinson – powiedział Walter, podchodząc do biurka Anne, by usiąść na jego krawędzi. Był tak pewny siebie, że Louis chciał uderzyć go w twarz. – Wszystko jest czarno na białym.

- Racja – powiedział Louis, wciąż kiwając. – Racja. Jestem pewien, że tak.

Wściekłość pęczniała wewnątrz niego, gdy patrzył na piękną, słoneczną panoramę za Walterem i Anne. Panoramę miasta, które było jego domem. Czuł się bardziej nie na miejscu w tym biurowcu, niż kiedykolwiek w Lonely Rose, nawet wtedy, gdy dopiero tam przyjechał. Ale teraz przyznał sobie coś, z czego podświadomie zdawał sobie sprawę, odkąd tylko wszedł do windy na trzydziestym czwartym piętrze.

- Zadawałem niewłaściwe pytania – powiedział niskim głosem, wzdychając ciężko. Skupił się na Anne, kręcąc głową subtelnie na to, jak bardzo przypominała Harry'ego. Harry'ego, którego kochał tak mocno, a który był prawdopodobnie tak smutny w tej chwili. Tak wyniszczony. Louis czuł ciężar jego przygnębienia. Czuł się tak, jakby miał zanurzoną w duszy dwutonową kotwicę. – Tak naprawdę chciałem wiedzieć dlaczego. Dlaczego mu to zrobiłaś, chociaż wiedziałaś, że to złamie mu serce?

- Louis...

- Ale już znam odpowiedź na to pytanie, prawda? – ciągnął, wciąż kręcąc głową. Podniósł drżącą dłoń, by otrzeć pot ze swojego czoła. – Znałem ją, zanim tu przyszedłem. Zanim nawet... To tylko biznes, prawda? To jest odpowiedź. Biznes. To dlatego to... Mam to tak po prostu zaakceptować? Co on...

Louis przerwał ze zdławionym westchnieniem, poczuł ostry ból w sercu, kiedy przełknął ślinę i ponownie pomyślał o Harrym. O tym, jak wszystko było między nimi w tej chwili pogmatwane.

Chciałbym, żebyś nie wyjechał.

Louis wciąż był tak sfrustrowany Harrym i poczuł, że miał uzasadniony powód, by takim być, ale ton tej wiadomości odtwarzał się w jego głowie, odkąd spotkał Zayna na dole. Już nie miała pasywno agresywnej krawędzi oskarżenia. Teraz była zabarwiona smutkiem i rezygnacją, a Louis tak bardzo chciał być ze swoim chłopakiem, że aż bolały go kości.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz