Za drzwiami stała Narcyza Malfoy i uśmiechała się do niej. Jak na jeden dzień zbyt dużo tych Malfoyów tutaj.
-Dzień dobry, chciałam się zapytać czy nie trzeba ci w czymś pomóc.- zapytała z uśmiechem kobieta.
-W sumie to chciałabym się dowiedzieć gdzie znajde pani męża. Powiedział że jak będę gotowa to zaprowadzi mnie do rodziców.- Hermiona uśmiechnęła się lekko patrząc z ciekawością na matkę Dracona. Uważała tą rodzinę za zimne i bezuczuciowe osoby a zachowują się całkowicie inaczej.
-W takim stroju chcesz iść? To nie możliwe. Jesteś arystokratką i musisz wyglądać jak jedna z nas. Poczekaj, poszukam czegoś odpowiedniego w garderobie.- Kobieta skierowała się do odpowiednich drzwi i po paru minutach wróciła z czarną suknia do ziemi z rękawami 3/4 i butami na obcasie. Podała ubrania dziewczynie i wyłoniła ją do łazienki aby się przebrała. Dziewczyna wróciła po chwili i została posadzona na krzesełku przed toaletką.
-Czy to jest konieczne? Nie mogę iść do nich jakoś bardziej kameralnie ubrana?
-Przykro mi ale u nas panują inne zasady.- Narcyza rozczesała dziewczynie włosy i zaczęła zaplatać warkocza dobieranego. - Dziś wieczorem odbędzie się bal z okazji twoich urodzin. Reszte powiedzą ci rodzice. Chodźmy.Obie wyszły i skierowały sie do salonu gdzie miały nadzieje zastać Lucjusza. Ich przypuszczenia okazały się trafne ale razem z nim znajdowały się tam jeszcze dwie osoby. Narcystyczny dupek-Draco Malfoy oraz szkolny łamacz kobiecych serc-Blaise Zabini. Reakcją dziewczyny było prychniecie co zwróciło ich uwagę.
-Granger?!-krzyknął zdezoriętowany blondyn. Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem.
-Brawo, wiesz kim jestem. Niestety nie dostaniesz za to nagrody.-Hermiona wzruszyła ramionami zerkając na drugiego ślizgona próbującego powstrzymać wybuch śmiechu. Zabini puścił jej oczko co wywołało u niej lekki uśmiech.
-Panienko, znasz już mojego syna, który niestety nie jest wzrorem jeśli chodzi o zachowanie-tym razem mulat nie powstrzymał wybuchu śmiechu widząc żałosną mine swojego przyjaciela- a to jest jego najlepszy przyjaciel, Blaise Zabini.
-Musze się z panem zgodzić, Draco nie wie niesty co to kultura. Bardzo mi przykro z jego powodu, nie sądzę aby coś mu pomogło. To beznadziejny przypadek.- Dziewczyna mówiła to tak spokojnie że Diabeł znowu zaczął się śmiać jak opętany. Nawet rodzice blondyna uśmiechnęli się widząc to całe przedstawienie.
-No dobrze, skoro znacie się już i dalej nie pałacie do siebie sympatią, pora abyś poznała swoich rodziców.-Lucjusz z miłym uśmiechem podał jej ramie i razem skierowali się w głąb korytarza. Przeszli kilka metrów i stanęli przed dużymi dębowymi drzwiami. Mężczyzna zapukał a kiedy rozległo się "Proszę!!" otworzył drzwi i przepuścił w drzwiach dziewczynę. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to duże biurko za którym siedział brązowo włosy mężczyzna o ciepłym spojrzeniu. Za nim stała średniego wieku kobieta o rudym odcieniu włosów. Oboje uśmiechali się na jej widok.
-Panie.- Lucjusz skłonił się i wtedy dotarło do niej że jej przypuszczenia były prawdziwe.
-Dziękuję Lucjuszu, możesz odejść.- Malfoy Senior wyszedł posyłając jej najpierw uśmiech żeby nie stresowała. -Usiądź i czuj się jak u siebie.
-Wybacz o wielki Lordzie Voldemorcie ale szczerze wątpię abym dobrze czuła się w tym miejscu.-W jej głosie dało się słyszeć ironie ale tylko po to aby mogła wykorzystać jedną ze swoich zdolności. Mówiąc to zdanie utrzymywała z nim kontakt wzrokowy i wiedziała już wszystko.
-Masz charakterek. - zaśmiał się cicho Riddle patrząc na nią z dumą.
-Usiądź i porozmawiajmy. Jestem Julia Riddle i jestem twoją matką.-Kobieta uśmiechnęła się ciepło do gryfonki. Hermiona wiedziała że ich intencje są czyste, więc usiadła i spojrzała na nich wyczekująco.
-No dobrze. Jesteście moimi biologicznymi rodzicami. Rozumiem. Chciałabym wiedzieć dlaczego mój ojciec poluje na mojego najlepszego przyjaciela i chce go zabić?-W jej oczach można było dostrzec determinacje aby bronić bliskich. A jej najbliższą osobą był właśnie Harry Potter.
-Nie chce go zabić. Chce z nim tylko porozmawiać i wyjaśnić całą sytuację. Albus Dumbledore jest kłamcą i oszustem. To on...
-Tak, wiem że to on to wszystko rozpoczął. On wszystkich zabijał a winę zrzucił na ciebie. Wiem, wiem. Nie pytaj skąd to wiem bo nigdy się nie dowiesz. Odpowiedz mi dlaczego tak bardzo zależy ci na Harrym.- Mina jej rodziców była bezcenna. Patrzeli na nią szeroko otwartymj oczami i lekko rozchylonymi ustami. Teraz to ich zaskoczyła. Uśmiechnęła się lekko patrząc na nich z wyczekiwaniem.
-Chce aby poznał prawdę i poznał swoich rodziców. Oczywiście Albus nie wie że oni żyją i lepiej żeby tak pozostało. - tym razem to mina dziewczyny wyrażała niedowierzanie. Tego się nie dowiedziała. Zaczęła wszystko kalkulować w głowie i stwierdziła że żadnej przepowiedni nie było.
-Harry porozmawia z Tobą.-powiedziała pewnie dziewczyna patrząc na niego z zaciekawieniem. Ten człowiek był dla niej taką zagadką którą ma zamiar rozgryźć i to jak najszybciej.- Ale musi poznać prawdę jeszcze w te wakacje.
-Wystarczy że go spotkam i porozmawiam z nim. Nic więcej nie oczekuję od niego. - taka odpowiedz pasowała dziewczynie jak najbardziej i była z niej zadowolona. Nie ufała tym ludziom i nie wiadomo czy kiedykolwiek zaufa ale całe szczęście że jej nie okłamują.
-Hermionko, chcielibyśmy abyś uczyła się w domu. W Hogwarcie nie jest bezpiecznie.-Jej matka kierowała się troską zadając to pytanie i dziewczyna wiedziała o tym ale i tak podniosła głos w tej sprawie.
-O nie. Za tydzień wracachoćbym miała iść tam pieszo.-warknęła dziewczyna wstając i patrząc na nich z szokiem. Jej ojciec uśmiechnął się lekko widząc jej postawę a matka zmartwiła sie.-Słuchajcie, jestem zbyt ważna dla Harrego więc nic mi nie grozi.Żadne z nich nie zdarzyło nic powiedzieć bo do środka wbiegł zdyszany chłopak i spojrzał na państwo Riddle z wyrzutem...
CZYTASZ
Hermiona Riddle-inna historia
FanfictionHermiona Granger czy Riddle? Dla niej to bez różnicy. Nazwisko dużo zmieniło ale nie zmieniło tej przedziwnej nastolatki, która ma zbyt wiele tajemnic niż innym mogłoby się wydawać. Cześć jej światopoglądu się zmieniła o 180° ale ona pozostaje mimo...