Dzieciństwo

55 5 2
                                    

Tłusta, spocona ręka powoli wsuwała się poniżej. Obłędny uśmiech mężczyzny. Nie nosił maski, planował pozbyć się mnie na dobre, gdybym coś sobie przypomniał. Delikatnie jeździł po moim brzuchu. Próbowałem stawiać opór, lecz silna dłoń trzymała małe rączki w żelaznym uścisku.
Zgwałcić dziecko. Do teraz zastanawiam się, co trzeba mieć głowie, by posunąć się do takiej czynności. Już mniej pojebane jest podniecanie się do My Little Pony, czy tych pieprzonych zwierząt. Ale małe, bezbronne dziecko.
Ręka zwolniła lekko uścisk, mężczyzna zabrał się za rozpinanie rozporka. "Oj kochaniutki, aleś Ty piękny, chodź do mnie, to ja, tata Antka." Żałosny płacz nie ściągnął nikogo. Może tylko niewielką, młodą wiewiórkę, która szybko odskoczyła na drzewo. Zboczeniec był już prawie rozebrany, a ja otumaniony płakałem ile wlezie. Jak to tego doszło? Wracałem przecież z przedszkola z tatą, a potem tak jakby wszystko wymazano. Z czasem odzyskałem to wspomnienie, chociaż nie jestem pewny czy nie wolałbym nie mieć w głowie tamtej nocy.
Ohydna twarz wyciągnęła się w grymas pełen pasji. Ręka wsunęła się jeszcze głębiej, dotykając to czego nie powinna. Zdjął siłą moje ubrania. Robił. To. Miałem choć promień nadziei, że płacz przyniesie pomoc.
Nagle usłyszałem kroki. Bieg. Coraz głośniej. Wystraszony gwałciciel puścił mnie, rzucając o skrzynki przy murze. To był on. Mój ojciec.
Chwycił z całej siły szyję mężczyzny, ściskając coraz mocniej. Ale zboczeniec był przygotowany. Szarpnął nożem z kieszeni i pchnął tatę między żebra. Tatuś krzyczał. Ale dusił dalej. Patrzyłem się na całą scenę z osłupieniem. Tato,
dlaczego umarłeś?

Nim odszedł, krzyknął na całe swoje gardło. Ktoś zareagował, wezwał pomoc. Mężczyzna szybko wstał, i uciekł. Spierdolił. Jebany skurwiel. Przeżył. Bez konsekwencji. Płakałem. Płakałem długo. Nie potrafiłem przypomnieć sobie jego twarzy. Miałem tylko 4 lata. Kurwa, 4 lata! Zgwałcić małego chłopca...

CzłowieczeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz