Pod wpływem zaskoczenia,telefon prawie wypadł mi z ręki. Otworzyłam usta zaraz potem krzycząc.
- Ally! - szybko rzuciłam się jej na szyję, zrobiłam to tak gwałtownie, że o mało co się nie przewróciła. Kiedy już się odsunęłam, spojrzałam na nią, w dalszym ciągu będąc w ogromnym szoku. - Co ty tutaj robisz?! - dziewczyna zaśmiała się, po chwili mówiąc.
- Tata miał bardzo ważne zlecenie z firmy, i musiał przyjechać, a ja pojechałam razem z nim. Zostanę na cały tydzień! - powiedziała i od razu zaczęła piszczeć, tak samo jak ja. Ponownie wpadłyśmy sobie w ramiona.
***
- No to opowiadaj, co takiego się wydarzyło? - pytała podekscytowana. Wcześniej gdy rozmawiałyśmy przez telefon, było łatwiej. Teraz kiedy siedzi przede mną, a ja wiem, że muszę jej o tym wszystkim powiedzieć, odczuwam spory stres.
- No więc...chodzi o to, że jakiś czas temu, w nowej szkole, poznałam chłopaka. - po tych słowach, dziewczyna zakryła usta dłonią. Wiedziałam że tak będzie. Ally w przeciwieństwie do mnie, ma bzika na punkcie chłopaków, i dostaje świra, kiedy tylko dowie się o tym, że jakiegoś poznałam. Nie daje mi spokoju, i bez przerwy o coś wypytuje. Zawsze chcę wiedzieć wszystko. Trochę mnie tym denerwuje, ale to nie zmienia faktu, że i tak ją kocham. - Jest całkiem fajny...czasami trochę porywczy, ale też przystojny. Jednak nie sądzę, żeby między nami coś się wydarzyło. Nadal nie otrząsnęłam się po Jay'u. Nie chcę się z nikim spotykać. - popatrzyłam na nią, zrobiła zmartwioną minę.
- Oj przestań...to już historia. Sama tak mówiłaś. - wtedy przypomniałam sobie, jak opowiadałam jej o sytuacji z Jay'em. Ale mimo wszystko nie potrafię zapomnieć o tym, co mi zrobił a raczej, co chciał zrobić. - A ma przyjaciela? - rozgryzłam to dlaczego mnie o to pyta. Zaśmiałam się i po chwili pokiwałam głową.
- Tak. Ma na imię Jackson, chodzi z nim do klasy więc tak samo jak David jest o rok starszy. - potem wyjaśniłam jej, iż tak właśnie ma na imię bo zauważyłam, że nie powiedziałam jej tego na początku. - Ale raczej nie jest w twoim typie, co prawda jest blondynem, ale jest o wiele mniej szalony niż ty. Zresztą i tak zostajesz tylko na tydzień. - powiedziałam a wyraz jej twarzy się zmienił. Teraz wyglądała na zrezygnowaną.
- No ale i tak, mogłabym go poznać. Co ty na to? - zapytała. Zastanowiłam się przez chwilę, zaraz potem zgadzając się. Opowiedziałam jej także o Nancy, chwilowo zrobiła się zazdrosna, ale uspokoiłam ją mówiąc, że nie ma szans na to, aby ktoś ją zastąpił.
- Okey. Jutro spotkamy się wszyscy razem. - kiedy wypowiedziałam te słowa, po chwili usłyszałam jak Ally piszczy z zadowolenia i po raz trzeci przytula się do mnie.
David
Dochodziła właśnie godzina jedenasta, wokół mnie panowała ciemność którą rozjaśniał jedynie blask księżyca. Szedłem chodnikiem, trzymając papierosa w dłoni. Nie śpiesząc się, oddychałem spokojnie i co jakiś czas mocno zaciągałem się dymem. Kiedy już dotarłem do celu, wyrzuciłem niedopałek na trawnik po czym zapukałem. Żadnej reakcji. Postanowiłem trochę poczekać, i po raz kolejny zwrócić uwagę na to, że dom przed którym się znajduję, wygląda tak jakby był niewykończony. Ściany w dalszym ciągu były nie pomalowane, dach prosty i czarny, a okna ledwo co trzymały się ścian. Westchnąłem i po raz kolejny, zacząłem uderzać pięścią w drzwi. To samo. Przewróciłem oczami, i pod wpływem nerwów szarpnąłem za klamkę i otworzyłem je.
- Dlaczego, kurwa, nie otwierasz tych drzwi. - mówiłem cały w nerwach, patrząc na mężczyznę leżącego na kanapie, i tak samo jak ja wcześniej, palącego papierosa oraz na kobietę, podejrzewam prostytutkę, siedzącą na jego kolanach i rozpinającą jego spodnie. Diego odwrócił głowę w moją stronę, jednocześnie wypuszczając chmurę dymu z ust.
- Bo, jeśli jeszcze nie zauważyłeś, jestem zajęty. A ty mi przerwałeś, oby to było coś ważnego. - powiedział i z powrotem obejrzał się na blondynkę. Czasami bardzo denerwuje mnie to, jak się zachowuje, ale muszę się z tym liczyć. Rozejrzałem się po salonie, który tak samo jak dom na zewnątrz, był zaniedbany. Gdzie nie spojrzałem, tam zobaczyłem puste butelki po piwie, lub wypalone papierosy. Zacząłem się zastanawiać, czy Diego dba o cokolwiek w swoim życiu. On jest bardzo skrytym, wręcz tajemniczym człowiekiem. Poznałem go dwa lata temu, i codziennie jest tak samo. Okoliczności w jakich się poznaliśmy, nie były zbyt dobre, ale tak wyszło. Miałem wtedy szesnaście lat, kolejna kłótnia z matką. Wyszedłem z domu, i poszedłem w stronę jakiejś opuszczonej fabryki, siedziałem tam dosyć długo i wtedy zobaczyłem jego. Usiadł obok mnie i bez żadnych pytań podał coś, co wyglądało jak woreczek z białym proszkiem w środku. Nic z tego nie rozumiałem, wszystko działo się tak szybko, nigdy wcześniej go nie widziałem, ale kiedy powiedział, że to mi pomoże, zaufałem mu. Od tamtej pory, jest dla mnie jak dawca szpiku dla człowieka chorego na białaczkę. Uzależniłem się od niego, i od tego co mi dawał. Po chwili wyrwałem się z zamyślenia.Spojrzałem na niego zniecierpliwiony, zaraz potem mówiąc zachrypniętym głosem.
- Wiesz po co przyszedłem. Masz towar? - zapytałem. Tym razem to on wydał z siebie głośnie westchnięcie i kazał dziewczynie pójść na górę. Ta bez żadnych protestów, zrobiła to. Mężczyzna wstał i poszedł razem ze mną do kuchni. Otworzył szafkę, po czym wyjął z niej niewielkich rozmiarów metalowe pudełeczko. Zaskakuje mnie to, co robi. Nikt normalny nie podjąłby się takiemu ryzyku jak trzymanie narkotyków w kuchni. Praktycznie na widoku. Dałem mu do ręki plik banknotów, które od razu zaczął przeliczać. Zmarszczył brwi i podniósł na mnie wzrok.
- To są jakieś żarty? Trzy stówy? A gdzie reszta? - pytał. Widziałem w jego spojrzeniu to, że jest zły. Diego bardzo dużo wymaga, ale nie znam nikogo innego kto mógłby sprzedać mi czysty towar. Spuściłem na chwilę głowę, lecz zaraz potem ponownie patrzyłem na niego.
- Nie mam. Stary, obiecuje, że jeśli mi się uda, to przyniosę ci kasę na przyszły tydzień.
- David, do cholery, znasz zasady. Tak, znamy się już trochę, i nawet cię lubię ale teraz coś ci powiem. Jeśli jutro, nie zobaczę cię pod drzwiami, z dwiema stówami w łapie, to cię po prostu zastrzelę. Zrozumiałeś? - mówił stanowczym tonem. Wiem, że z nim nie warto zadzierać, dlatego choć jeszcze nie wiedziałem jak zdobędę zaległe pieniądze, pokiwałem głową. Diego schował banknoty do kieszeni, i po czasie liczącym pięć minut, spojrzał na mnie. - Widzę, że znowu jesteś przybity. - powiedział w tym samym czasie podając mi papierosa. - Posłuchaj, ja mogę ci doradzić tylko tyle, jeśli ona ciągle cię o to oskarża, daj sobie spokój. Niech ma swoje racje, a ty jeśli będziesz tak się tym przejmował, to nigdy nie zaznasz spokoju. Nie jestem głupi, wiem co mówię. - wysłuchałem go i po chwili zapaliłem.
- Dzięki, ale to nie ma sensu. Moja matka mnie nienawidzi.
Rachel
Byłam zbyt szczęśliwa, co spowodowało, że nie miałam najmniejszej ochoty na to by spać. Na zegarku wybiła już dwunasta a ja w dalszym ciągu siedziałam wpatrując się w ekran laptopa. Oglądałam stare bajki z dzieciństwa, pamiętam jak ja i Ally bez przerwy je oglądałyśmy. Najbardziej lubiłyśmy "Tom i Jerry". To było nasze drugie uzależnienie, zaraz po domku dla lalek. Siedząc na łóżku i co chwilę uśmiechając się do siebie, usłyszałam i jak drzwi się otwierają. Po czasie liczącym kilka sekund w pokoju znalazł się Ryan. Nie wiem dlaczego, ale ostatnio coraz częściej do mnie przychodzi. Podniosłam głowę i spojrzałam na brata. Nie spodziewając się tego o czym będzie chciał rozmawiać, uśmiechnęłam się do niego. Zamknęłam laptopa, i wtedy zaczął mówić.
- Rachel, możemy porozmawiać? - zapytał. Nie miałam nic przeciwko temu, dlatego bez wahania przystałam na jego propozycję. - No dobra. Wiem, że nie zbyt lubisz kiedy rozmawiamy na takie tematy, ale muszę wiedzieć. Zauważyłem, że ostatnio o niczym mi nie mówisz. Z tego powodu teraz zapytam, czy coś się stało? Masz jakieś kłopoty? - tym pytaniem wprowadził mnie w duże zakłopotanie. Fakt, od dłuższego czasu nie otrzymywał ode mnie żadnych informacji dotyczących mojego samopoczucia, tego czy wszystko jest dobrze. Było już kilka sytuacji które nie należały do przyjemnych, na przykład impreza u przyjaciela Kevina bądź pocałunek z Jay'em. A ja mu o tym nie powiedziałam. Zrobiłam to dlatego, że nie byłam pewna jak to wszystko dalej się potoczy, gdy ta wiedza do niego trafi. Przełknęłam ślinę, zaraz potem odpowiadając na jego pytanie słowami:
- Nie...nic się nie dzieje. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - skłamałam. Nienawidzę siebie za to, że okłamuje własnego brata, ale naprawdę boję się powiedzieć mu prawdę. Widziałam, że mimo mojego zapewnienia, nadal jest zmartwiony.
- Kocham cię, wiesz o tym. Jesteś moją młodszą siostrą, moim oczkiem w głowie. Wiem, że po śmierci rodziców, jesteś bardziej zamknięta, ale...znam cię i naprawdę boli mnie to, że mnie okłamujesz. - powiedział po czym wstał i wyszedł z sypialni, zostawiając mnie samą.
Patrzyłam przed siebie, nie wiedząc co o tym myśleć. Zraniłam go. Jestem chyba najgorszą siostrą na świecie. Zamiast powiedzieć mu, jak jest naprawdę, musiałam kłamać. Moja nienawiść do samej siebie, wzrosła dwukrotnie. Opadłam na łóżko, zakrywając twarz dłońmi, i w tym samym czasie zastanawiając się nad tym jak to naprawić.
Następny dzień
Opuszczając salę od matematyki, zorientowałam się, że nie mam telefonu. Chodzę po całej szkole, i bez przerwy szukam, ale nic z tego nie mam.
Powoli zaczęłam wychodzić z siebie, nerwy z każdą chwilą coraz bardziej dawały po sobie znać. Nie miałam najmniejszego pojęcia, gdzie mogłam go zostawić. Wyszłam na korytarz, po czym skierowałam swoje kroki do szatni. Kiedy już się przy niej znalazłam, podeszłam do szafki,od razu ją otworzyłam z zamiarem przeszukania jej od góry do dołu. Gdy zaglądałam do górnej półki, właśnie wtedy usłyszałam głos.
- Coś się stało? - lekko wystraszona, odwróciłam się w stronę skąd dobiegały słowa. Jackson patrzył na mnie pytającym wzrokiem, nie miałam siły na to by opowiadać mu o historii która mi się przytrafiła, dlatego szybko wypowiedziałam tylko dwa słowa.
- Zgubiłam telefon. - powiedziałam, zaraz potem przyglądając mu się uważniej. Nie wyglądał tak jak zawsze, dostrzegłam wyraźne cienie pod oczami i lekko zeszklone oczy. Mięśnie jego ramion, były delikatnie napięte. Przymrużyłam oczy, pytając. - Wszystko w porządku? - na chwilę zapomniałam o zgubionym przedmiocie, i skupiłam się na wyglądzie i zachowaniu chłopaka. Zadałam pytanie, ale jakoś nie zapowiadało się na to, bym od razu uzyskała odpowiedź. Dopiero po czasie liczącym pięć minut, potrząsnął lekko głową i ponownie zapytał.
- Co...? Mówiłaś coś do mnie? - Zmarszczyłam brwi. Prawda jest taka, że trochę się zaniepokoiłam. To nie był Jackson którego znam. On jest wesoły, pogodny. A ten? Nie ma w nim ani jednej iskierki życia. Zaczęłam się martwić.
- Pytałam, czy wszystko w porządku. Co się z tobą dzieje, dlaczego jesteś taki smutny? - nie wiedziałam czy powie mi prawdę. Chciałabym, ponieważ naprawdę go lubię, i nie chcę aby czuł się źle. Spojrzał na mnie, w jego oczach widziałam ból, strach. Nic z tego nie rozumiałam. Po chwili ciszy, usłyszałam jak wzdycha.
- To nic takiego. Po prostu, miałem ciężką noc. Nie mogłem spać, musiałem...nadrobić zaległości z matematyki. - nie musiałam się wysilać, by zrozumieć, że kłamię. Wiem, znamy się dopiero od dwóch tygodni, ale mimo wszystko nie czuje się dobrze z tym, że mnie okłamuje. Ale wiedziałam też, że nie mogę być wścibska i wypytywać o wszystko. - Może pomogę ci szukać telefonu, okey?- jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnął się, co po jakimś czasie zostało przeze mnie odwzajemnione. Pokiwałam głową.
- Jasne. Dzięki. - powiedziałam, odwracając się w stronę szafki. Ale w głowie, nadal miałam jedno pytanie: Co tak naprawdę się dzieje?
***
Kiedy Jackson poszedł do klasy, ja postanowiłam pójść na salę gimnastyczną, gdzie odbyła się nasza poprzednia lekcja, by tam poszukać telefonu. Gdy stanęłam w drzwiach, zobaczyłam Davida. Stał pod koszem, i bardzo energicznie rzucał do niego piłkę. Chwilowo pomyślałam, żeby tam wejść, ale w ostatniej chwili dostrzegłam, iż nie jest w najlepszym humorze, co ostatecznie odwiodło mnie od tego pomysłu. Oparłam się o framugę, i zamiast zrobić to po co tu przyszłam, zaczęłam przyglądać się temu jak ćwiczy. Widziałam na jego czole i ramionach, które były odkryte ponieważ miał na sobie szarą koszulkę na ramiączkach, krople potu powolnie spływające po jego ciele. Musi naprawdę ciężko trenować. Przygryzłam lekko dolną wargę, widząc to jak napina mięśnie, a biegnie a potem skacze i wsadza piłkę do kosza. W pewnej chwili stanął, i odgarnął do tyłu przepocone włosy. Odetchnął głęboko, po czym odwrócił się i poszedł w przeciwną stronę. Patrzyłam na to, jak podchodzi do ławki by odebrać telefon, który właśnie zaczął dzwonić. Nacisnął coś na ekranie dwa razy. Podejrzewam, że za pierwszym razem wcisnął zieloną słuchawkę,a później głośnik. Odłożył aparat, i zaraz potem zdjął z siebie mokrą od potu koszulkę odkrywając klatkę piersiową. Moje usta w jednej chwili się rozchyliły, a policzki zapłonęły. Zamknęłam oczy, i wzięłam kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Po pięciu minutach, usłyszałam głos dochodzący z urządzenia.
- David, dlaczego jeszcze cię u mnie nie ma? - zapytał. Po głosie rozpoznałam, że to Diego. Zauważyłam też, że David nie był zadowolony z tego, że to on do niego dzwoni. Kiedy mężczyzna zadał pytanie, wyraz twarzy bruneta od razu się zmienił. Wyglądał tak, jakby naprawdę się czegoś przestraszył. Cisza. Przez dłuższy czas, chłopak nie odpowiadał. W końcu Diego ponownie się odezwał. - Masz pieniądze? - znowu brak odpowiedzi ze strony Davida. Wyraźnie widziałam, że był zestresowany. Przetarł twarz dłońmi, po chwili mówiąc.
- Nie...ja wiem, ale...
- Ja pierdolę, żarty sobie ze mnie robisz gówniarzu? Jeśli do wieczora nie przyjdziesz, to obiecuje, że cię znajdę i zabiję. A znasz mnie, i wiesz że się nie zawaham. Jasne? - zaatakował. Byłam przerażona, tym co usłyszałam. Serce biło mi tak mocno, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Odniosłam wrażenie, że chłopak na którego patrzę już od pół godziny, czuje się tak samo. W głowie pojawiło mi się milion pytań: "O co w tym chodzi?", "Dlaczego Diego żąda od niego pieniędzy?", "Czy David ma jakieś kłopoty?"
- Tak. Będę wieczorem. - gdy to powiedział, podszedł do ławki i się rozłączył. - Kurwa! - krzyknął i po chwili uderzył z całej siły w ścianę. Zrobił to tak gwałtownie, że nie wytrzymałam i pisnęłam przykładając sobie dłoń do ust. Odwrócił głowę w moją stronę jednocześnie marszcząc brwi. Nasze spojrzenia się spotkały.
Hejo,
oto dziewiąta część The dark side of love.
Mam nadzieję, że się podobała.Nie wiem czy uda mi się jeszcze wstawić jakąś część, ale postaram się.
Nie obiecuje że pojawi się ona w następny weekend, albo ogólnie w najbliższym czasie.
No to chyba tyle...Bajo.
Ps. Za wszystkie błędy i powtórzenia przepraszam.
YOU ARE READING
The dark side of love
RomanceRachel przyjeżdża do Londynu wraz z bratem, który jest jej prawnym opiekunem. Ich rodzicie zginęli w wypadku samochodowym. Przez dłuższy czas mieszkali z dziadkami w Nowym Yorku, ale gdy tylko Ryan skończył 20 lat postanowił że sam zajmie się Rachel...