5. Wieczorek zapoznawczy

212 15 4
                                    

Gdy wysiadłam z samochodu i zobaczyłam dom, w którym miałam zamieszkać odebrało mi mowę. Był po prostu cudowny. Dalej nie wierzyłam że to wszystko przydarzyło się właśnie mnie.

- Wejdziesz do środka czy mam przynieść Ci namiot?

Z podziwiania budynku wyrwał mnie głos Thor'a.

- Co? Aa, tak, już idę...

- Stoisz tam jakbyś zobaczyła ducha. - Tym razem głos zabrała Natasha. Spuściłam głowę i zbliżyłam się do mojego nowego domu.

W środku robił jeszcze większe wrażenie. Gustowne meble, ściany w delikatnych kolorach i ogromne okna, przez które można oglądać piękne wschody oraz zachody słońca nad morzem. Nie mogłam wyjść z podziwu. To chyba sen.

- Niech ktoś mnie uszczypnie. - Sama nie wiem czemu to wypowiedziałam na głos.

Jak na zawołanie obok mnie pojawił się Thor i mnie uszczypnął.

- Ałłaaa!!! Nie mówiłam poważnie!

- Och, trzeba było tak od razu.

Pokiwałam głową i razem ze wszystkimi szczerze się zaśmiałam.

Zaraz po tej sytuacji, Steve zaprowadził mnie do mojego pokoju i pokazał jak wrócić do salonu. Oczywiście jestem taką łamagą, że gdy schodziliśmy po schodach potknęłam się i gdyby nie silne ramiona Rogersa leżałabym jak długa przed schodami.

Przez dobrą chwilę Steve trzymał mnie w "ramionach" przez co mogłam dokładnie wpatrzyć się w jego błękitne oczy. Gdy uświadomiłam sobie co robię cała moja krew zaczęła magazynować się w moich policzkach, a ja chcąc wyswobodzić się z uścisku gwałtownie się poruszyłam przez co ja i on straciliśmy równowagę. Takim oto sposobem i tak znalazłam się na podłodze tylko, że teraz leżał na mnie Kapitan Ameryka. Kto ma szczęście? Na pewno nie ja...

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. To moja wina. - Próbowałam się usprawiedliwić.

- Nic się nie stało, nie masz za co przepraszać. - Stojący już obok Steve uśmiechnął się do mnie ciepło i pomógł wstać.

Gdy razem weszliśmy do salonu Thor, Tony i Natasha siedzieli na podłodze i grali w butelkę.

- Dołączycie się do nas? - Wymruczała dziewczyna.

- Chętnie, ale co z moją szkołą? Dziś też powinnam tam być. Higgins mnie za to zabije. - Spojrzałam wyczekująco na Starka.

- Oj mała, mała... Jutro jedziesz ze mną do szkoły, a ja załatwiam ci koniec edukacji.

- Nie wiedziałam.

- Ale teraz już wiesz. Czyli co? Gramy!

Graliśmy w butelkę już z pół godziny, a nikt mnie jeszcze nie wylosował. Niestety, na mnie też przyszła pora.

Natasha z satysfakcją patrzyła na butelkę, która wskazywała na mnie.

- No, no, no. Pytanie czy wyzwanie?

- Pytanie.

- Hmm... Kim chciałabyś zostać w przyszłości?

- Nie mam pojęcia. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

- Oj musisz mieć jakieś marzenie.

- Nie mam.

Natasha ucichła, a w pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza.

- Gra toczy się dalej. - Thor szepnął w moim kierunku i wymownie spojrzał na butelkę.

Niepewnie ją złapałam i energicznie zakręciłam. Gdy się zatrzymała wskazywała Steve'a.

- Pytanie czy wyzwanie?

- Oczywiście, że wyzwanie. - Steve się do mnie uśmiechnął.

Kurde, co ja mam mu wymyślić?

- Hmm... może... nie, to nie... może... Dobra, nie mam pojęcia jakie wyzwanie wymyślić.

- Dawaj młoda, widziałaś jakie wyzwania były wcześniej, pokombinuj. - Tony próbował mi pomóc.

- No dobra. Steve podnieś jedną z dziewczyn i zanieś ją na dach. - Uśmiechnęłam się niewinnie.

Na moje słowa Steve i Thor od razu wstali.

- Możesz zanieść mnie gdzie tylko chcesz. - Powiedział Thor rozkładając ramiona.

- Ej! Powiedziałam dziewczynę!

- No właśnie blondyneczko. - Ze śmiechem odparł Rogers.

Kapitan uśmiechnął się i podszedł do mnie.

- Wstawaj. - Polecił stając obok mnie.

- Co? Ale, ale...

- Nie marudź tylko wstawaj. Sama powiedziałaś, że ciebie też mogę zanieść.

- Och, no już dobrze, dobrze...

Wstałam, a mężczyzna złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramie jak worek ziemniaków.

Kapitan po dłuższej wędrówce dotarł do drzwi prowadzących na dach. Ostrożnie postawił mnie na ziemi.

- Jak się podobało? - Spytał z figlarnym uśmiechem.

- Taki transport jak najbardziej mi odpowiada. - Odpowiedział z uśmiechem na pół twarzy.

- Damy przodem. - Steve otworzył drzwi i pokazał mi zachęcająco dłonią abym weszła. Lekko zarumieniona ruszyłam w kierunku wyjścia na dach.

Witajcie!

Może to już zauważyliście, a jeżeli nie to oficjalnie wam to oznajmię.

Do tytułu mojego opowiadania dodałam jedno słówko, ale za to bardzo ważne. Możecie się domyślać dlaczego.

Jak myślicie, co z tego będzie?

Tak na koniec tylko przypomnę, że wszelka krytyka jest mile widziana :)

Mroczne Zakątki Duszy~LokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz