1

1.8K 94 16
                                    

* Lauren *

Usłyszałam dźwięk budzika, godzina 7:00. Ruchem ręki go wyłączyłam, po czym wstałam z łóżka.
Aktualnie jest połowa lipca, a ja siedzę w akademiku.
Oczywiście pomyślicie, że to dziwne, ale nie. Moi rodzice na każde wakacje gdzieś jadą, w sumie, oni w domu są tylko przejazdem. Uczę się więc w tej szkole już rok. Mimo to, wcale nie jest tak łatwo.
Ta szkoła jest również twoim domem.
Ogromu budynek podzielony na dwie, a w sumie trzy części. Jedna z nich to ta z salami lekcyjnymi, druga to tam gdzie jest hala sportowa, a trzecia to ta mieszkalna.
Nie panują tu okropne warunki. Mimo to, są zasady. Jeżeli zostajesz na wakacje, twoim zadaniem jest pomaganie pracownikom. W tym roku wszystkie sale zostają odremontowane, a więc od wczoraj latam z pędzlem i farbą po różnych pomieszczeniach.
Na czas wakacji musiałam zmienić pokój. Jest on na prawdę niewielki i znajduje się w piwnicy. Taaak, wiem wspaniale. Ale to tylko przejściowe, bo jak już wspominałam, tamte pomieszczenia są odnawiane.

Założyłam krótkie spodenki i bokserkę. Dziś na prawdę zapowiada się gorący dzień. W końcu jest już 28 stopni, a na razie godzina 7;20.

Wyszłam z pokoju i szłam bocznym korytarzem piwnicy. Skręciłam w prawo i znalazłam się na schodach prowadzących na piętro. Weszłam do kuchni, tam gdzie była pani pani Gosia. Jest to bardzo miła kobieta. Przyjęła mnie tu z otwartymi ramionami, reszta nie bardzo. Ale o tym opowiem następnym razem.

- O, Lauren, już wstałaś, pomożesz mi może w śniadaniu?
- Oczywiście - odpowiedziałam.

Wzięłam się za krojenie chleba, po czym każdą kromkę wkładałam do brązowego wiklinowego koszyczka.

- Wiesz, dziś pan Scott kazał mi przekazać, iż masz pomalować sale 30B.
- Ehh, no dobrze.
- Farby będą w schowku w piwnicy.

Zasiadłyśmy do stołu, po czym zaczęłysmy jeść posiłek.

- Dziś ma przyjechać jakaś nowa uczennica.
- Choler... Znaczy, co?
- Tak mówił Scott. A jak będzie, to właściwie nie wiem.
- No dobrze.

Po śniadaniu, gdy już chciałam wyjść z kuchni, usłyszałam głos pani Gosi.

- Lauren.
- Tak?
- Proszę, przyjmij ją miło. I oprowadź ją po szkole.
- Dlaczego ja ?
- Wiesz... Właściwie jesteś jedyną uczennicą , która na razie jest w tej szkole, a poza tym każdy inny jest zajęty.
- Nie może zrobić to Marcus ?
- Lauren, Marcus ma dziś wolne, wczoraj posprzątał cały dziedziniec, musi troszkę odpocząć.
- Whhh, nooo dobra.
- Będzie koło dwunastej.
- Okey - powiedziałam wychodząc z kuchni.

Godzina 8:30

Wyszłam przed budynek do małego lasku, który tam się znajdowałam.
Wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów, po czym odpaliłam jednego z nich, włożyłam go pomiędzy zęby po czym się zaciągnęłam.
Stałam oparta o drzewo, i myślałam. Myślałam o wszystkim.
Właściwie może w tym roku będzie inaczej. Czuję, że coś się zmieni.
Zgasiłam papierosa, po czym ruszyłam do budynku.
Nie mogłam się dziś zebrać, aby zrobić coś konkretnego. Po moich myślach ciągle chodziły słowa pani Gosi " dziś ma przyjechać nowa uczennica " .
I jeszcze czego, może okaże się, że będzie ze mną w jednym pokoju.

--

Godzina 12:00

Zeszlam na hol główny. Stałam oparta o ścianę i bawiłam się swoimi włosami.
W zasadzie, ta dziewczyna powinna już tu być.

Przez korytarz szedł pan Scott.
Odezwał się do mnie

- Lauren, na co tak czekasz?
- Ehh, przyjeżdża jakaś nowa, mam ją oprowadzić, aż dziwne, że pan nie wie skoro taki wszechwiedzący.

Nie odpowiedział, po prostu skierował się do swojego gabinetu. On to jak zwykle nadęty burak. Kto go w ogóle wybrał na " szefa tej budy" ?

Po chwili usłyszałam jak otwierają się główne drzwi otwierają się.
Spojrzałam w tamtą stronę.
Do pomieszczenia wchodziła dziewczyna targają za sobą dużą niebieską walizkę na kółkach.
Gdy odwróciła się do mnie przodem, totalnie mnie zamurowało.
Miała na sobie białą koszulkę i spudniczkę w kratkę. Wyglądała... Zajebiście, to mało powiedziane.
Jej brązowe włosy lekko wpadały na jej twarz, po chwilii spojrzała przed siebie. Jej wzrok napotkał mój.
Eeeee, dobra, teraz zorientowałam się, że stoję sobie tak po prostu z otwartą buzią i lustruję ją wzrokiem. Po chwili, szeroko się uśmiechnęłam.

- Hej , pomożesz mi ? - zapytała dziewczyna.
- Yyyyy, hej, tak już - wzięłam od niej bagaż i poprowadziłam w stronę kuchni. Tam na pewno będzie pani Gosia.
- Tak w ogóle, jestem Karla, ale mów na mnie Camila.
- Jak ładnie - uśmiechnęłam się szeroko - a ja Lauren Michelle Jauregui. Chodź, zaprowadzę Cię do pani Gosi, a później zobaczymy co dalej.
- Kim ona jest ?
- W zasadzie, to troszkę kucharka, troszkę sprzątaczka. Jest na prawdę dobrą kobietą, zawsze pomoże, wysłucha.

Gdy dotarłyśmy do kuchni, okazało się, że Camila ma być ze mną w pokoju.
Ogarniacie? W tej małej klatce mamy się pomieścić we dwie aż do września.

--

- Gdzie idziemy ? - zapytała dziewczyna.
- Wiesz, na razie jest remont i są pozamykane niektóre korytarze, także w piwnicy to nie długo będziemy mieszkać.
- Okey, nie powiem, troszkę dziwnie.
- Nie tak dziwne, jak dziwny jest pan Scott.
- Pan Scott?
- Taki jakby dyrektor, ale w zasadzie jest beznadziejny.

Otworzyłam drzwi kluczem, po czym przepuściłam dziewczynę, aby weszła pierwsz.

- Nie jest to jakiś ekskluzywny hotel, ale myślę, że w miarę szybko się zaklimatyzujesz.

* Camila *

Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
W prawym rogu znajdowała się spora, starannie pościelona kanapa, na przeciwko niej szafa, i stolik. Na ścianie były dwie półki.
Widać, nie jest może najlepiej, ale da się wytrzymać.

- Wiesz, właściwie będziemy musiały podzielić się jakoś tym pokojem, a więc zaraz zrobię ci troszkę miejsca w szafie.
- Spokojnie, mnie dużo nie potrzeba.

Spojrzałam na Camile, wyjmowała z torebki telefon.

- W zasadzie, nie ma tu zasięgu, także nie dodzwonisz się nigdzie.
- Serio?
- Tak.

--

Gdy Camila wypakowywała ubrania, cały czas dokładnie ją obserwowałam.
Była na prawdę bardzo zgrabna.

- Camila, wiesz, będę musiała iść pomalować jedną z sal.
- Pomalować?
- Tak, bo gdy zostajesz tu na wakacje, musisz pomagać we wszystkim.
- Coś jeszcze trzeba robić?
- Właściwie już nic. Ale w nocy nas budzą i każą iść oporządzić kury.
- Kury?
- Tak, kury. Musimy je pozamykać w klatkach, a później naszykować na obiad.
- Cooo?
- Ohh tak, czasami też sami mamy je pozabijać.
- Nie gadaj, to nie prawda! - krzyknęłam przerażona.
- Żartuję, spokojnie.

---

Witam witam 😃

Oto moje pierwsze FF.
Myślę, że nie przynudziłam aż tak bardzo, jeśli widzicie jakieś błędy, piszcie.

Miłego dnia/ nocy ,

// HSY

Steamy Kiss |CamrenFF|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz