Rozdział 9

7.6K 341 2
                                    

Laura

Dzisiejszy dzień miał być całkowicie zabieganym dla mnie jak i dla Justina. Dzisiaj musieliśmy wybrać dania na nasze wesele, na szczęście wszystko ustalamy tutaj w Los Angeles a nie we Włoszech. Do ślubu zostały niecałe trzy tygodnie  dlatego powoli zaczęliśmy kończyć przygotowania. Ślub będzie miał miejsce w kościele, w którym ślub brali moi dziadkowie. Wesele odbędzie się w hotelu z cudownym widokiem na morze, sam hotel przypominał coś w rodzaju zamku. Zaproszenia zostały już rozesłane po rodzinie, która swoją drogą się cieszyła. Ja niekoniecznie byłam przekonana do tego planu. Chciałam wyjść za mąż z miłości a nie dla pieniędzy, niestety jest już za późno. Weszłam do biura Lily- kobiety po pięćdziesiątce, która pomagała nam z organizacjami. To właśnie tutaj mieliśmy ustalać szczegóły dotyczące jedzenia i alkoholu. Justin miał niedługo się tutaj pojawić a ja nie chciałam na niego czekać więc jestem wcześniej.

- Dzień dobry Lily- przywitałam się z blondynką po czym usiadłam obok niej na kanapie- Widzę, że już wszystko gotowe- kiwnęłam głową w stronę postawionych stołów z jedzeniem

- Tak teraz czekamy tylko na twojego księcia- puściła mi oczko na co wywróciłam oczami. uwielbiała nazywać blondyna albo lalusiem albo księciem co było całkiem zabawne

- Cześć!- krzyknął Justin wchodząc do środka pocałował mnie w policzek a Lily posłał szeroki uśmiech. Przy kobiecie również musieliśmy grać zakochanych, zresztą da się przyzwyczaić. 

------------------

- Jest idealny- powiedziałam do chłopaka, który obejmował mnie od tyłu a jego głowa spoczywała na moim ramieniu. Oglądaliśmy katalogi z tortami ale jemu żaden nie pasował

- Nieee-mruknął- Jest za smutny- przewróciłam kolejną stronę katalogu zresztą ostatnią. Moim oczom ukazał się pięciopiętrowy tort ozdobiony czerwonymi różami. Na samej górze stała cukrowa para młoda a na piętrze niżej można było napisać swoje inicjały.- Lily, który z tych tortów to 34?- zapytał zapewne chcąc go spróbować. Spróbowałam chyba z dziesięć tortów i dla mnie każdy był podobny do siebie. Blondynka podała nam po kawałku tortu a ja od razu wepchnęłam do buzi kawałek ciasta. Był niesamowity.....

- Bierzemy go- powiedzieliśmy w tym samym czasie po czym zaśmialiśmy się ze swojej synchronizacji. Czyli już jedną sprawę mamy za sobą. Pożegnaliśmy się z Lily i trzymając się za ręce wyszliśmy z biura a potem z budynku. Z racji tego, że na zewnątrz nie było aż tak wielkiego upału udaliśmy się na spacer. 

- Dzisiaj wybierasz suknie?- zapytał chłopak pocierając kciukiem wierzch mojej dłoni

- Nie- odpowiedziałam- Jutro wylatuję do Włoch w LA nie ma żadnej w moim guście- mruknęłam- Za to słyszałam, że ty wybierasz się z moim i swoim ojcem po garnitur

- Nie chce mi się- jęknął a ja się zaśmiałam- Chodź już bo musimy iść jeszcze wybrać kwiaty do kościoła i hotelu

Udawany związekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz