Rozdział XLI

1.9K 254 65
                                    

  - Dzień dobry, nazywam się Louis Tomlinson i...

- Niall Horan! – powiedziała kobieta, patrząc w górę i chwytając się za klatkę piersiową. – Mój Boże, co ty sobie myślałeś, zakradając się do starszej kobiety w ten sposób?

Niall zakołysał się na piętach, śmiejąc się.

- Pani Allerton – rozpromienił się. – Nie wiedziałem, że... Hej, pamięta mnie pani.

- Tak, panie Horan – powiedziała z lekko zaciśniętymi szczękami, gdy zamknęła kartę Facebooka i wstała. – Pamiętam wszystkich moich problematycznych uczniów... – Urwała z surowym, cichym mamrotaniem, ale Louis myślał, że usłyszał coś, co brzmiało jak ,,czysty technicolor".

- Och, niech da pani spokój. – Niall roześmiał się, okrążając biurko, by ją przytulić. Z godnością oddała uścisk. – Dostałem pięć gwiazdek na moim sprawozdaniu o państwie. Zachodni kos, symbol Wyoming. Wciąż pamiętam. – Niall poklepał palcem skroń, gdy Myra Allerton pokręciła głową z niedowierzaniem, mały uśmiech groził pojawieniem się na jej twarzy. Louis tylko na nich patrzył.

- Jeden z twoich lepszych momentów – przyznała Myra, czule ściskając jego ramię.

- Wiedziałem, że mnie pani lubiła. Louis Tomlinson, to pani – er, Myra Allerton. Była moją nauczycielką w czwartej klasie. I Harry'ego!

- Ach – powiedziała, jej oczy pojaśniały, a rysy się złagodziły. – Harry Styles. Był wyjątkowym chłopcem. Całkowicie wyjątkowym chłopcem. Był w mojej klasie tylko przez pół roku. Jego matka chyba się wtedy przeprowadzała...

Louis uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Myra potrząsnęła nią szorstko i wskazała im, by usiedli na kanapach, za którymi stały regały, wszystkie wypełnione wielkimi, czarnymi teczkami.

- Co u Harry'ego? – zapytała, gdy Louis i Niall usiedli na skrzypiącej dwuosobowej kanapie, obok omdlewającej rośliny doniczkowej. Obróciła swój fotel, bezmyślnie bawiąc się sznureczkiem od swoich okularów.

Louis i Niall spojrzeli na siebie. Szatyn odchrząknął ponownie.

- Właściwie po to tu jesteśmy – powiedział. – Miał nieco... Cóż, kłótni o pewien obszar z dużym koncernem naftowym. – Brwi kobiety podjechały do góry. – Nie jesteśmy pewni, czy to pomoże, ale chcielibyśmy przyjrzeć się oryginalnemu dokumentowi posiadania do ziemi.

- Dobrze. – Powieki Myry zatrzepotały szybko. Z powrotem nasunęła ona okulary na nos i obkręciła się do komputera. – To może być trudne. Wiele starszych ewidencji gruntów zostało zniszczonych w pożarze w latach sześćdziesiątych. – Postukała kilka klawiszy, kuląc się nad monitorem i mrużąc oczy wściekle. Pisała wolno, ale dokładnie. – Znasz nazwisko kupującego? – zapytała.

Louis zamrugał. Nie miał absolutnie żadnego pojęcia.

- O tak, ja znam – powiedział Niall. Marszczył brwi przez chwilę, myśląc ciężko. – King? Larry... Larry King? Brzmi znajomo? – zapytał, odwracając się lekko w stronę Louisa.

- Larry King? – wypowiedział Louis bezgłośnie, kręcąc głową. Chciał poinformować Nialla, że był całkowicie bezużyteczny jako współbadacz, gdy Myra wydała z siebie szorstkie hmph i jej starożytna drukarka zaczęła się rozgrzewać.

- Działka TF3N R85W – powiedziała. – Sprzedana przez rząd Stanów Zjednoczonych Lawrence'owi R. King dnia 9 lipca 1891. Na szczęście dokument wciąż tu jest. – Zdjęła okulary i wskazała na ekran. – Patrz, widać na skanie, że jedna ze stron jest trochę nadpalona. Powinnam mieć oryginalny dokument gdzieś w teczkach, jeśli chcesz go zobaczyć.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz