Słyszeliście o Czerwonym Kapturku? Pewnie, że słyszeliście! Kto by nie słyszał o dziewczynce zjedzonej przez wilka. A o Niebieskim Kapturku, wiecie coś może? Nie? Nie żartujcie sobie! Przecież wszyscy o niej wiedzą! Nie jest może tak sławna jak Czerwony, ale i tak każdy wie, kim jest. Nie no, naprawdę nie macie pojęcia? To Wam o niej opowiem! Bo tak nie może być!
Czyli tak, Niebieski Kapturek była piękną, aczkolwiek małą dziewczyną o imieniu Levy. Najniższą w swojej wiosce. Miała śliczne brązowe oczy i błękitne włosy, od których wziął się jej przydomek – Niebieska, bo wtedy tak ją nazywano. Później ktoś wpadł na pomysł, że skoro cały czas chodzi w kapturze, to można ją nazywać Kapturkiem. I tak została Niebieskim Kapturkiem.
Levy dobrze się żyło w rodzinnej wiosce, położonej na skraju wielkiego lasu. Była tutaj lekarzem i okoliczni mieszkańcy bardzo ją z tego powodu szanowali. Wiedzieli, że w razie potrzeby znajdą u niej pomoc.
Ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Do wsi przybył nowy medyk. Człowiek ten był z natury podstępny i za wszelką cenę postanowił pozbyć się konkurencji. Po jakimś czasie zjednał sobie wieśniaków, po czym oskarżył Levy o uprawianie czarów, co było bardzo poważnym zarzutem. Przestraszeni tą możliwością ludzie postanowili wygnać dziewczynę. Nie chcieli mieć nic wspólnego z magią.
Nie pomagały krzyki i błagania dziewczyny, musiała odejść. Niebieski Kapturek ze smutkiem opuściła swój dom, biorąc ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i śledzona nienawistnymi spojrzeniami, udała się w głąb lasu. Była to bezpieczniejsza opcja niż zostanie w wiosce.
Levy wędrowała przez kilka dni przez ciemną puszczę. Po raz pierwszy zapuściła się w nią tak daleko i nie wiedziała, co ją może spotkać. Spodziewała się dosłownie wszystkiego, ale nie tego, co się wydarzyło.
To stało się późnym wieczorem, gdy słońce dopiero zaczynało chować się za horyzontem. Niebieski Kapturek, zmęczona całym dniem marszu, opadła bez sił na porośnięty mchem korzeń jakiegoś drzewa. Zanim jednak odsapnęła po całodziennej podróży i zjadła to, co zostało prowiantu, usłyszała straszliwe wycie.
„O, nie!" pomyślała z paniką dziewczyna, wiedząc, że właśnie stała się obiadem dla pana tego lasu – Wielkiego Złego Wilka. Szybko podniosła się z ziemi i rozejrzała się w poszukiwaniu kryjówki. Niestety, żadnej nie znalazła. Tak jakby puszcza otwarcie kibicowała w łowach drapieżnikowi. Pozostało jej tylko jedno – uciekać. Strach dodał jej sił i sprawił, że pobiegła tak prędko, jak nigdy dotąd. Nadaremno.
Myśliwy tylko ucieszył się na ten pościg i z dziką radością pognał za swą ofiarą. Uwielbiał, kiedy jego jedzenie próbowały ucieczki! Dawało mu to dużo większa satysfakcję po jego złapaniu.
Wilki z łatwością dogonił Niebieskiego Kapturka i powalił na ziemię. Przycisnął uciekinierkę do zielonej trawy porastającej runo lasu. Podano do stołu!
Levy zadrżała, widząc nad sobą czarną bestię. Ogromne białe kły lśniły w pomarańczowych promieniach słońca. Krwiste oczy uważnie wpatrywały się niebieskowłosą, a ich właściciel myślał, od czego chciał zacząć jeść. Wszystko wyglądało na równie dobre, więc w smaku również musiało takie być.
- Błagam zostaw mnie! - zawołała schwytana dziewczyna, zakrywając dłońmi twarz.
Wilk tylko warknął głośno, a ten odgłos przerodził w mroczny śmiech, kiedy zmienił się w człowieka. Bycie wilkołakiem w takim miejscu miało swoje plusy.
- A dlaczego miałbym to zrobić, kąsku?
- Bo cię o to proszę? - zapytała z nadzieją Niebieski Kapturek, spoglądając spomiędzy palców na swojego przeciwnika. - Gajeel?
- Skąd wiesz, kim jestem? - zwierzołak pochylił się nad Levy, obwąchując ją. - Kojarzę twój zapach.
- Nie pamiętasz mnie? - zdziwiła się dziewczyna, jednak nie dostała odpowiedzi.
Czarnowłosy zamyślił się na chwilę. Po raz pierwszy ktoś zainteresował go na tyle, by nie zjadł go od razu. Dodatkowo zastanawiało go, skąd ta kobieta zna jego imię. Trzeba się było tego dowiedzieć. A potem się zobaczy, co z nią zrobi. Może zje?
- Gihi! - Oj, tak to był dobry pomysł!
- Co jest, Gajeel? - spytała Levy, widząc zadowolony uśmiech na twarzy przyjaciela z dzieciństwa.
Wilkołak zignorował jej pytanie i wstał. W następnej chwili podniósł nieznajomą z ziemi i przerzucił ją przez ramię.
- Ej, co ty wyprawiasz?! Puszczaj!
- Cicho siedź, kąsek! - warknął mężczyzna, ruszając w tylko sobie znanym kierunku. Nie chciał, żeby pojawili się jego znajomi. Walka o zdobycz nie była łatwa, szczególnie, jeśli ta chciała zwiać. Poza tym, mogła zostać zjedzona, a wtedy nic by się nie dowiedział.
Niedługo potem Gajeel zniknął w leśnej gęstwinie i ukrył się w którejś z niedostępnych części lasu. Na wiele tygodni ucichły plotki na jego temat krążące po puszczy. Nie wiadomo było, co się stało z nim i z Levy. Jakby zniknęli z tego świata!
Ale wreszcie Wielki Zły Wilk wrócił do swojego domu. Nie sam, bo z dwójką szczeniąt i żoną na grzbiecie. Las się dzięki nim zmienił; niebezpieczeństwo nie czaiło się już na każdym kroku, a jego mieszkańcy nie musieli się obawiać zjedzenia. Jednak nie dotyczyło to wieśniaków z wioski, która wypędziła Levy, a w szczególności pewnego nowego lekarza.
Żadna z następnych części nie będzie długa, więc proszę się na to nie nastawiać.
CZYTASZ
Fairy Tail - Bajki
FanfictionZastanawiałeś się kiedyś co by było, gdyby postacie z Fairy Tail wystąpiły w jakiejś bajce lub baśni? W takim razie właśnie znalazłeś to, czego szukałeś! Nie będą to te same historie słowo w słowo, a nowe opowieści na ich bazie. Ewentualnie jakieś...