Akcja opowiadania ma miejsce w dniu nagrywania 화양연화 On Stage - Prologue.
– Hyung, gdzie jesteś?
Do moich uszu dobiega cichy śmiech Taehyunga i towarzyszący mu z oddali szelest trawy oraz odgłos łamanych patyków. Wszystko to tłumi powiewający od czasu do czasu lekki wiatr, zlewając ze sobą wszystkie dźwięki w jeden, ale jestem w stanie wyłapać je jeszcze zanim całkowicie znikną. Słyszę też ciężki oddech chłopaka, który przez nieokreślony czas szukał mnie w biegu i pomimo, że cały czas leżę w cieniu z zamkniętymi oczami, wiem, kiedy staje w miejscu, aby się rozejrzeć. Jestem niemalże pewien, że uśmiecha się sam do siebie, gdy wreszcie udaje mu się mnie dostrzec. Wzdycham cicho, czując, że ten kuca obok i delikatnie szarpie za rękaw czarnej bluzy, którą muszę nosić ze względu na nagrania, choć jest sierpień.
– Czemu siedzisz cicho? Szukałem cię – zaczyna młodszy, a w jego głosie rozbrzmiewa nutka rozczarowania faktem, że go zignorowałem. – Mamy przerwę, a ty marnujesz ją na spanie.
– Jestem zmęczony, Taehyung. Daj mi odpocząć – mówię tylko i nie raczę go nawet spojrzeniem, ponieważ jedyne, czego teraz potrzebuję, to drzemka. Tak podpowiada mi mój wewnętrzny głos, który jeszcze nigdy się nie mylił, więc nie próbuję z nim walczyć i grzecznie spełniam jego zachciankę.
– No proszę, Yoongi hyung. Choć ten jeden jedyny raz przestań patrzeć na czubek własnego nosa i zrób coś dla mnie.
Po przyswojeniu i przeanalizowaniu tych słów otwieram jedno oko i spoglądam na Kima, który jak się okazuje, wlepia we mnie swoje wyczekujące spojrzenie. Ma dziwny wyraz twarzy, nie uśmiecha się, ale nie wygląda też na smutnego, przypomina mi raczej szczeniaka, proszącego swojego właściciela o chwilę uwagi.
– Nie rób ze mnie egoisty – prycham i podnoszę się do siadu, prostując plecy. Spanie na ziemi nie było najlepszym pomysłem, ale tylko tutaj znalazłem spokój i ciszę oraz na tyle wyludnione miejsce, aby z czystym sumieniem móc się położyć.
Patrzę na dłoń Taehyunga, w której nadal znajduje się pognieciony materiał mojej bluzy. Nie chcę przyznawać tego na głos, ale jego słowa mnie bolą, bo nigdy nie uważałem się za człowieka, który robi mało dla innych. To nie tak, że nie lubiłem ludzi i ich towarzystwa, ja po prostu musiałem być sam. Jedni szaleją od zbyt długo trwającej samotności, ja nie mogłem znieść nieustannego przebywania w tłumie.
– Sam go z siebie robisz, hyung. – Chłopak przewraca oczami i wstaje, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Teraz wydaje się jeszcze wyższy, niż jest normalnie, co wprawia mnie w lekkie zażenowanie i aż nie mogę powstrzymać się przed tym, żeby zmierzyć go zirytowanym spojrzeniem. Nie zrobił nic na złość mojej osobie, wiem, przecież nie będę mieć do niego pretensji o to, że w genach ma taki wzrost, a nie inny, ale niektóre rzeczy denerwują człowieka po prostu tym, że istnieją i trzeba je zaakceptować. To, czy się z nimi pogodziłem, jest już całkiem inną sprawą. Kim też chyba zdążył się do tego przyzwyczaić, bo zwyczajnie ignoruje niezbyt sympatyczny gest i wyciąga w moją stronę rękę, aby pomóc mi wstać. Nie chcąc uchodzić za jeszcze większego gbura, niż jestem w jego oczach, korzystam z zaoferowanej pomocy, po czym przeciągam się z cichym jękiem. Niewygodne podłoże zdecydowanie odbiło się na moich plecach.
– Dobra, niech ci będzie. – Rozglądam się dookoła i w oddali zauważam pozostałych, siedzących razem wesołej grupce, co chwila wybuchając śmiechem. Dziwię się, że nie ma z nimi Taehyunga, ale tego nie komentuję. Nie zwracają na nas uwagi i podejrzewam, że nawet nie zaprzątają sobie głowy naszą nieobecnością albo z dobroci serca zwyczajnie nie chcieli mi – a teraz już nam – przeszkadzać, za co jestem im wdzięczny. – Więc co mam dla ciebie zrobić?
CZYTASZ
the most beautiful moment in life ☾ m.yg+k.th
FanfictionYoongi chciał widzieć, ale nie potrafił. Taehyung zauważał i milczał, choć pragnął poczuć. • ° let it be ° • warnings » taegi, non!au, fluff