Zimne krople deszczu uderzały głośno o szyby autokaru. Wszyscy zebrani bawili się doskonale. Ponieważ się znają. Pomyślała granatowowłosa. Jak zawsze była inna. Dzisiaj miała pojawić się w Akademii tańca w Nowym Yorku. Nie miała dużo bagażu. Zaledwie dwie torby podróżne i dwa plecaki. No... i może mała torbę. Ale wszystko było tam gdzie trzeba. Torby były na ciuchy, plecaki na rzeczy. A mała torba na zeszyty i ołówki. Uwielbiała szkicować i projektować. Spojrzała przez okno. Krajobraz był rozmyty. Zawsze marzyła o wyjeździe do N.Y . Było to jej największe marzenie. Chciała, pragnęła dostać się do szkoły tańca baletowego. Starała się jak tylko mogła.
I w końcu się udało. Pamięta jej pierwsze ćwiczenia w szkole i na dodatkowych, jak i w domu. Pierwszy upadek. Jej pierwszy piruet. Wszystko to było niesamowite kiedy miała 6 lat. Panna Aurora Agrest była jej ulubioną nauczycielką. Miła, uprzejma życzliwa i pomocna. Zawsze kiedy dziewczynce coś się nie udawało kobieta mówiła jej by się nie poddawała. Pointy na jej małych stópkach wyglądały komicznie. Oczywiście mała Mari odstawała od grupy rówieśniczek. Była niska, miała krótkie włosy i nie lubiła różowego. Aurora pozwoliła jej jako jedynej w grupie mieć czerwone tutu. Kiedy miała 9 lat zatańczyła w przedstawieniu szkolnym. Była wtedy dumna.
Dziewczyna na te wspomnienia zaczęła odczuwać niesamowitą tęsknotę. Za jej ojcem, który nauczył ją piec pyszne ciasta i słodkości. Za jego wysokim i obszernym cieniem i tym że zawsze wygrywała z nim w swoją ulubioną grę. Tęskniła za mamą, która niestety nie mogła wysłać jej listu. Czy po prostu odwiedzić. Łzy stanęły w jej fiołkowych oczach. Mama. Jej ukochana rodzicielka zmarła gdy miała 12 lat. Teraz miała 17. Ale wraz z wiekiem coraz mocniej odczuwała jej brak. I jej ukochana siostrzyczka Tiffany, która wolała jak mówiono na nią Tiki. Dlaczego? Tego nikt nie wie. Kochała i tęskniła za nimi. To wiedziała na pewno...
Z zamyślenia wybudził ją głos kierowcy który informował o tym ile jeszcze czasu. Zirytowana Marinette spojrzała na zegarek. Eh. Westchnęła w duchu. Była dopiero 12, a dojazd planowany o 14. Miała już powoli po dziurki w nosie tego wyjazdu. Postanowiła pójść spać. Jej powieki co chwilę lekko się unosiły, bądź drgały przez hałas. Po około półgodziny, dziewczynie udało się zasnąć.
CZYTASZ
Miraculous - Dance
FanfictionCzy Marinette zmieni się po wyjeździe do Nowego Yorku? Marzenia się spełniają. Jej motto zawsze było zadowalające. A jej życie poukładane. Co się jednak stanie gdy pozna chłopaka o pseudonimie Chat Nair. Czy jej świat się zmieni? I czy przeszłość mo...