twenty five

338 34 6
                                    



- Jakim prawem ona tutaj mieszka? - od godziny już słyszę tą samą gadkę. Nie idzie jej przemówić, że dziewczyna nie ma gdzie się podziać. - Powiesz mi w końcu prawdę? - pokręciłem głową, z irytacji i przemęczenia. Miałem po dziurki, w nosie co Megan myśli. Dziewczyna i tak tutaj zostanie. Całym swoim ciałem przyległem do naszego łóżka. Moim marzeniem było teraz to, żeby zamknęła swoją jadaczkę. A mimo tego dalej ciągła swoją wypowiedz. Jej paplaninę słyszy na sto procent całe osiedle. Wraz z Melanie która jest na dole. Jest mi szkoda dziewczyny, nie miała jednak kolorowego życia. Muszę jej pomóc. To mój obowiązek.

- Dałeś jej zaproszenie na nasz ślub? - teraz? Na prawdę teraz tylko o tym myśli? Przynajmniej się uspokoiła. Otworzyłem oczy patrząc na sufit. Beżowy kolor uspokajał mnie na tyle, żeby nie rozerwać dziewczynie głowy. W głowie próbowałem mieć dobre myśli. Nie mogę wybuchnąć, muszę się pilnować. Pokręciłem głową na boki, taka odpowiedź powinna jej wystarczyć. Poczułem jak materac się ugina, przez ciężar dziewczyny. Położyła swoją dłoń na moim udzie. Myśli, że to mnie uspokoi? Bardziej mnie to drażni. Chciałbym pobyć sam, nie rozumie tego? Wypuszczam ciężki oddech, który trzymałem, w sobie.

- W takim razie, ja to zrobię. - te słowa dały mi napływ energii. Nie może tego zrobić, nie teraz. Szybkim ruchem podniosłem się, z łóżka. Zatrzymałem blondynkę, która swoją drobną dłoń miała na klamce drzwi. Owinąłem swoimi palcami jej nadgarstek. Odwróciłem ją, we swoją stronę. Stykaliśmy się ze sobą. Pocałowałem ją czule. Czułem się okropnie, miałem mętlik w głowie. Popełniałem największy grzech, w swoim życiu. Całując Megan wyobrażałem sobie Melanie. Nie dorównywała jej. Nie chciałem tej całej szopki. Lecz także ciągnie mnie do swojej narzeczonej. Przy niej czuje się kochany, a przy Melanie? Boje się, że stanie się tak jak wcześniej. Nie chce drugi raz się tak czuć.


Pomagałem swojej kobiecie porozstawiać sztuczce na stole. Podając sztuczce Melanie, stykaliśmy się ramionami. Czułem przyjemne dreszcze na swojej skórze. Co ta dziewczyna ze mną robi? Dyskretnie potarłem koniuszkami swoich palców jej dłoń. Kątem oka widziałem, jak się zakrywa włosami. Megan przyniosła pieczeń, którą ostrożnie niosła przy pomocy ściereczek. Odłożyła na środku ogromnego stołu, zasiadła obok mnie. Czemu chciałem, żeby to Melanie siedziała na jej miejscu? Każdy nakładał sobie na talerz tyle porcji ile chciał. Oczywiście Megan przesadzała, nie nałożyła sobie praktycznie nic. No błagałam nie zgrubnie od ziemniaków. A dziecko tego potrzebuje. Jedliśmy w ciszy, nikt nie raczył się odezwać.

- Nalać trochę wina? - nie mogłem znieść tej presji. A po alkoholu lepiej się gadka klei. Nie czekałam na odpowiedź, bo wiem, że bym jej nie usłyszał. Wstałem od stołu i podszedłem do barku. Wyciągnąłem 3 kieliszki do wina. Nalewałem czerwone wino z rocznika 1983. Megan mnie zabije, że nalewam do obiadu takie stare wino. Ale nie okłamujmy się, stary rocznik - lepszy smak. Podałem ostrożnie kieliszek Melanie, starałem się nie patrzeć na nią. Jakby jej nie było, w  tym pomieszczeniu. Dwa ostatnie kieliszki były dla nas. Moja narzeczona spojrzała na mnie, z złowrogim spojrzeniem. Położyłem jej kieliszek, blisko talerza. Nie wzięła ani jednego łyka. Znowu ma okres czy jak? No Boże litości, ile można. Popijałem wino bardzo łapczywie, wręcz wypiłem wszystko na raz. Musiałem się rozluźnić, bo bym prędzej kogoś zabił, w  tym pomieszczeniu.

-Kochanie żartujesz sobie ze mnie? - prawie udławiłem się trunkiem. To cud, że ktoś się odezwał oprócz mnie. - Przecież to nie zdrowe dla naszego dziecka - kurwa. Lepszej okazji nie mogła wybrać. Odpiąłem kołnierzyk mojej koszuli. Wiedziałem, że teraz to będzie istna katastrofa. Usłyszeliśmy jak czyjeś sztuczce spadają na ziemie. Odbijając jeszcze o naczynie. Obojga spojrzeliśmy na Melanie, która gotowała wręcz się ze złości. Gdyby umiała, to para by jej wyszła z uszu. Jak, w tych nie których kreskówkach dla dzieci. Chciałem zapaść się pod ziemie. Wszystko spieprzyłem. Chciałem to Melanie powiedzieć, w innych okolicznościach. Na pewno nie przy stole, gdzie jest Megan. Dziewczyny miały wzrok zabójcy na sobie. Myślałem, ze ze stołu zrobią ring. Mogły się śmiało pozabijać. - Nie oszukujmy się, z tego dziecka jeszcze nic nie ma. - chciałem załagodzić sytuację. Zaśmiałem się nerwowo, tylko ja się zaśmiałem. Megan spojrzała na mnie, jakbym powiedział najgorszą rzecz, w jej stronę. Ze złości zgniotła serwetkę, którą miała położoną obok talerza. Widziałem, w jej oczach, że zaraz zamieni się w szatana. Pozabija nas wszystkich. Wstała z gracją od stołu. Również, z gracją przejechała po sukience. Swoje długie włosy, przerzuciła na drugie ramię. - Jeśli twierdzisz, że naszego dziecka jeszcze nie ma. To mnie także nie ma, miłej kolacji - wypowiedziała to jak jakaś żmija. Uśmiechnęła się do nas fałszywie. Skierowała się w stronę schodów, było słychać tylko jej długie szpilki. Dźwięk coraz był cichszy, jak i sama Megan. Usłyszeliśmy ogromny huk. Trzasła drzwiami naszej sypialni, chyba spędzę noc na kanapie. - No więc jak tam u Ciebie Melanie - nie odwracałem się,w jej stronę. Było mi wstyd, czułem się jak ostatni dupek na ziemi. Nie usłyszałem odpowiedzi, tylko szuranie krzesła. I znowu te irytujący dźwięk, że ktoś wyszedł z kuchni. Zostałem sam, przy tym wielkim stole pełnym jedzenia. No cóż, przynajmniej jedzenie mnie rozumie.

CZYTASZ? POZOSTAW PO SOBIE OCENĘ I KOMENTARZ

The Heart Wants What It Wants || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz