Rozdział 5

122 11 14
                                    

*Lotta*

Emocje szarpały mną jak nigdy.

Byłam zła i wściekła, ale też smutna na reakcje dziewczyn na posiłku.

Dobrze wiedziały, że przyjaźnie się z Potterami. W końcu byliśmy w jednym domu, mieliśmy wspólne lekcje, a kolegować zaczęłam się z nimi zanim dowiedziałam się, że są wielkimi wrogami.

Jakieś 20 minut temu James i Albus poszli na swój szlaban. W pokoju wspólnym została niewielka ilość osób. Rose gdzieś zniknęła, a Lily, Fred, Molly i ja wpadliśmy na pomysł by zoraganizować imprezę z okazji rozpoczęcia roku. Omawialiśmy każdy szczegół przyjęcia.

Pochłonięci rozmową nie zobaczyliśmy kiedy w pokoju wspólnym zostaliśmy tylko my. Nagle do pomieszczenia wparowali rozłoszczeni synowie Dyrektora. Na ten widok zaczełam się śmiać, bo przpomniało mi się, że właśnie wrócili z szlabanu u Profesora Nott'a, a swoją karę mieli razem z Naną i Kath.

- Co się śmiejesz?! - wręcz krzyknął rozzłoszczony Albus. - Gdybyś ty miała spędzić dwie godziny w towarzystwie tępawych Ślizgonek na sprzątaniu sali nie byłoby Ci do śmiechu.

Spojrzałam na niego spod byka za obrażenie moich przyjaciółek, a on tylko przewrócił oczyma.

- Bus, uwierz byłoby mi do śmiechu nawet gdybym spędziła w ich towarzystwie nawet cały wieczór. - wszyscy na twarzy mieli wielki uśmiech spowodowany wściekłością Potter'ów, w szczególności Albusa, bo James wyglądał na wręcz zadowolonego.

- A jeszcze bardziej było by Ci do śmiechu gdybyś noc spędziła z pewnym Malfoy'em. - szepnęła mi do ucha Lily, za co wręcz ukatrupiłam ją wzrokiem.

- A więc co sie stało? - spytała rudowłosa dziewczyna, która ledwo powstrzymywała się od śmiechu.

- No wiesz Lilka, ja tam raczej sie nie kłóciłem, bardziej wykorzystałem swój urok osobisty, a nie język. - James poruszał sugestywnie brwiami, a na jego twarz wkradł się buntowniczy uśmieszek. - Choć mogę wykorzystać też język. - chłopak wysunął język i oblizał wargi, a wszyscy wybuchli głośnym śmiechem.

Trzasnęłam go w głowę książką dalej się śmiejąc.

- Co? Zazdrosna? Też chcesz buziaka? - zaśmiał się i chciał mnie złapać, a ja zaczełam uciekać.

Gonił mnie po całym salonie, a nasza widownia śmiała sie w najlepsze. Po chwili znajdowałam się w objęciach Jamesa.

- Dobrze. - zaszklochałam udając płacz. Chłopak już chciał mi dać buziaka, ale ja sie jeszcze odchyliłam. - To się zalicza pod kazirodztwo!

Wszyscy dalej sie śmiali, a najstarszy syn Harry'ego Potter'a tylko uniósł i opuścił ramiona. Mi zostało tylko nadstawić policzek i CMOK!

Uwolniłam się z objęć chłopaka i usiadłam na wolnym miejscu.

- Mogłeś jej to oszczędzić, biedactwo będzie miało koszmary. - powiadziała Molly której twarz przez śmiech przybrała kolor jej włosów, zupełnie tak jak u Lily.

- James, czego ty sie tam nawdychałeś? - spytała Lilka.

- Chyba nawdychał sie perfum którejś z dam. - odparł Fred, pisząc chyba list, a reszta śmiała się i pytała Gryfona "która to ta".

Siedzieliśmy tak jeszcze z pół godziny. Albus opowiadał o najgorszych dwóch godzinach swojego życia na co jego starszy brat tylko przytakiwał.

Zebrałam się do pokoju i w przeciągu kilkunastu minut usnęłam.

Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Delikatnie otworzyłam oczy i ujrzałam rudowłosą dziewczynę o zielonych oczach.

More than Magic || HogwartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz