Rozdział 11

487K 14.6K 33.6K
                                    

Ignorując go i jego nową zdobycz po prostu poszłam prosto do klasy. 

- Przepraszam za spóźnienie. - Powiedziałam na wejściu i skierowałam się do ostatniej ławki. 

Usiadłam i wyjęłam zeszyt, aby przepisać notatkę z tablicy, żeby zająć się czymś innym niż myślenie o tym kretynie. 

Do cholery jasnej dlaczego to mnie tak dziwnie zabolało? I dlaczego jak o nim myślę mam dziwne uczucie na sercu..? 

To jest kretyn, który potrafi tylko zaliczać panienki. Sam przyznał, że ostatnią dziewczynę miał cztery lata temu. 

Mindy siedziała przy oknie w trzeciej ławce i tylko spoglądała na mnie z żalem. Owszem, było mi przykro, że ta blondyneczka zobaczyła mnie w takiej sytuacji, ale nie miałam wyjścia, a poza tym nigdy takich spraw nie zostawiam od tak. Nie pozwolę sobie, żeby ktokolwiek miał nade mną kontrolę i robił sobie ze mną co chcę. 

- Marnie, tak? - Jakiś chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Co? - Zapytałam oschle. 

- Dobra akcja z Jordan. - Pogratulował mi. 

- Dzięki. - Odparłam i przepisywałam w ciągu dalszym notatki. 

Kurwa, nie mogę przestać myśleć o tym idiocie. Dlaczego on zaczął mi w głowie mieszać? 

Chcę jak najszybciej wybić sobie go z głowy. Nie chcę być jak te wszystkie inne laski, które lecą na każde jego pstryknięcie palcem. 

- Halo? - Powiedział. 

- Yyy, co? - Spojrzałam na niego rozkojarzona. 

- Nie boisz się? - Zapytał z cwanym uśmieszkiem na twarzy. 

- Czego? - Zmarszczyłam brwi. 

- No bo pewnie nie popuszczą ci tego, a zwłaszcza jej przydupasy ze szkolnej drużyny footballu. 

- Czyli tego mam się obawiać? Ataku na mnie przez jej watahę? - Zakpiłam sobie. 

- Tylko ostrzegałem. - Wystawił dłonie w geście obronnym. 

Prychnęłam, wywracając oczami i powróciłam do przepisywania notatek.

*

- Zadanie osiem, dziewięć, dziesięć do domu... - Mamrotał coś pod nosem nauczyciel, trzymając podręcznik przed nosem, gdy uczniowie wychodzili z sali. 

- Mindy! - Zawołałam.

- Tak? - Spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy, lecz chyba wymuszonym.

- Przepraszam za tę akcje... - Stanęłam obok niej i obie udałyśmy się do wyjścia. Jasper był oczywiście u boku swej ukochanej. 

- Nie no spoko, dobrze w sumie jej zrobiłaś. - Uśmiechnęła się. 

- Dobrze? Ona ma chyba złamany nos. - Zrobiłam wielkie oczy i zaśmiałam się.

- No i właśnie dobrze jej tak! - Rzuciła morderczo. - To jak, lecimy po przebrania? - Uśmiechnęła się. 

- Teraz? - Zdziwiłam się. 

- No a kiedy? Jutro, gdzie kończymy o piętnastej? Wtedy nie będzie czasu na przyszykowanie się! 

- No dobrze. - Powiedziałam i obie wyszłyśmy ze szkoły. 

- Kochanie, podwieziesz nas do centrum? - Mindy spojrzała błagalnie na blondyna. 

- Jasne, ale wrócicie później same. Ojciec chce, żebym mu w czymś pomógł. - Poprowadził nas do samochodu. 

Mój mały chłopczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz