Twardo stąpając po ziemi
Trzymam się tego upadając, bo wiem, że to zaboli
°°°°°
Zwinięty w kulkę leżał tam pośród poplontanej pościeli. Bałagan pośród bałaganu.
Był tak cicho, że jedynym śladem jego istnienia były poruszające się w spazmach ramiona. Starał się zaciskać spierzchnięte wargi, tak, by nie wydostał się z nich nawet najcichszy jęk.
Ktoś mógłby uznać to za zabawne, że prawie dwudziestoletni mężczyzna płacze. Mógłby zasmiać się w głos na wiadomość o tym, że robi to ponieważ czuje się samotny. Ponieważ brak mu miłości.
Cóż, ten ktoś nie zna prawdziwego Louisa Tomlinsona.
Chłopak wiedział, że bycie kochanym to przywilej tylko dla nielicznych. On nigdy nawet nie liczył na uczucie ze strony kogokolwiek.
I może to właśnie było w tym wszystkim najgorsze. Louis nie miał nawet nadziei.
Czy jeśli nikt nigdy cię nie pokocha, to czy masz powód do życia?
°°°°°
To dzieje się szybciej, niż milion mil na godzinę
Próbuję złapać oddech w jakiś sposób, jakkolwiek
Twardo stąpając po ziemi
°°°°°
Harry obserwował go od dłuższego czasu. Nie pomyślcie, że był jakimś stalkerem czy kimś w tym rodzaju. Nic z tych rzeczy.
On był po prostu zafascynowany.
Patrzył na drobnego, uśmiechniętego chłopca, który wydawał mu się niesamowicie delikatny. Harry bałby się go dotknąć, by nie zrobić mu krzywdy.
Cóż, najwyraźniej Ryan Lowry nie miał z tym problemu.
Zielone oczy Stylesa obserwowały jak dłoń Ryana zaciska się na pośladku szatyna, który pisnął cicho po czym złączył ich usta w jedność.
Chłopak odwrócił spojrzenie starając się nie pokazać jak bardzo boli go ten widok.
Pytanie brzmi: dlaczego ktoś tak wspaniały jak Tomlinson chce spotykać się z dupkami pokroju Lowry'ego? Błękitnooki był zdecydowanie za dobry na to wszytko co sobie robił.
°°°°°
To jak jestem zamrożony, ale świat wciąż się obraca
Zatrzymany w ruchu, ale koła wciąż się toczą
Poruszam się wstecz bez drogi wyjścia
°°°°°
Louis leżał na ziemi myśląc gorączkowo. Przyjdzie, a może nie przyjdzie?
W sumie dlaczego miałby to robić? To, że pojawił się tu kilka nocy temu nie musi nic oznaczać. Poza tym Lou nie jest nikim więcej, niż zwykłą dziwką sypiajacą z każdym.
W tym czasie ciemne niebo nad parkiem zaczęło powoli ukazywać swoje skarby. Louis zapatrzył się w nie starając się nie przegapić ani jednej.
- Znowu to robisz. - szepnął cichy głos obok niego.
- Znowu robię co? - zapytał mając nadzieję ukryć swoje zaskoczenie i radość spowodowaną pojawieniem się Harry'ego.
- Liczysz je. Gwiazdy.
Tomlinson skinął głową i przez chwilę leżeli w ciszy każde zajęte własnymi myślami.
- Wtedy wydajesz się najbardziej realny.
- Że co proszę?
Styles obrócił się na bok, twarzą do niego, ale Lou za nic nie chciał odbywać spojrzenia od nieba.
- To dziwne, ale kiedy widzę Cię w szkole, jesteś mniej... Żywy. Mam na myśli, że wygląda to tak jakbyś dopiero teraz naprawdę istniał.
Dziewiętnastolatek przyswajał jego słowa w ciszy i dopiero gdy Harry nie spodziewał się niczego, ten zaskoczył go szepcząc cichutko, jakby do samego siebie:
- Uwierz mi, że nigdy nie byłem bliżej niż trzy kroki od istnienia.
°°°°°
I jestem teraz krok bliżej do istnienia
Dwa kroki dalej od ciebie
I wszyscy pragną ciebie
Wszyscy pragną ciebie
°°°°°
Wpatrywał się w pustą kartkę nie wiedząc co dalej. Harry nigdy nie miał problemu z pisaniem tekstów, aż do teraz. Od nocy kiedy razem z Louisem liczyli gwiazdy leżąc w parku minęły dwa tygodnie. I od tamtej pory nie udało mu się napisać ani jednego wersu. Wszytko brzmiało banalnie lub wymuszenie. Nie jak to co tworzył do tej pory.
Chciał ująć na papierze wszytkie swoje uczucia. Ale jak miałby to zrobić skoro sam nie ma pojęcia co takiego czuje?
°°°°°
Ile nocy zajmie nam policzenie gwiazd?
To jest czas, który zajmie aby naprawić mojej serce
Och, kochanie, byłem tam dla ciebie
Wszystko czego pragnąłem to była prawda
°°°°°
Szatyn patrzył jak kolejny chłopak w tym miesiącu wstaje, by się ubrać i wyjść. Nikt nigdy nie zostawał. Nie żeby go to dziwiło.
Louis po prostu czasami potrzebował czuć się chciany. Chciał być dla kogoś więcej niż jednorazową przygodą.
Ale może tak jest lepiej? Może dzięki temu Lou nie zapragnie czegoś więcej?
Teraz brak mu tylko przytulania... W zasadzie za dużo powiedziane. Brak mu czyjejś obecności.
Ale gdyby to dostał, zaczął by myśleć o coraz większych rzeczach.
A przecież lepiej płakać z powodu braku towarzystwa niż miłości, prawda?
°°°°°
Ile nocy życzyłeś sobie by ktoś został?
Leżąc rozbudzonym, tylko mając nadzieję, że z nimi jest dobrze
°°°°°
Miesiąc.
Dokładnie 30 dni temu on i Louis spędzili razem noc w parku. Od tamtej pory chłopak nie odzywał się do Harry'ego.
Styles widywał go jedynie w towarzystwie coraz to nowych chłopców. Za każdym razem wydawał się być coraz bardziej... Odległy.
Może to po prostu nie było im pisane? Przecież nie każde zauroczenie kończy się szczęśliwie, prawda?
A może Lou lubił to jakie życie prowadził? Może nie potrzebował nikogo takiego jak Harry?
No bo co on mógłby mu niby zaoferować?
°°°°°
Nigdy nie policzyłem moich
Jeślibym spróbował, wiem że mógłbym tak w nieskończoność
Nieskończoność, nieskończoność
Nieskończoność
°°°°°
Louis nie mógł powiedzieć, że czuł się zraniony, gdy dzisiaj rano zobaczył Harry'ego idącego przez korytarz za rękę z jakąś dziewczyną. Nie, żeby to zrobić, musiałby czuć cokolwiek.
A od kiedy zrozumiał że uczucia jedynie ranią, odciął się od nich zupełnie.
Tak jak teraz odcina się od tego świata.
Louis nie robił nic złego. On po prostu chciał choć przez moment poczuć się bliżej istnienia.
I poczuł się.
Nawet nie zdążył zacząć panikować kiedy pościel przesiąknęła krwią z jego rany.
Teraz pozostaje tylko stawić czoła wieczności.
°°°°°°
Oczy nie mogą błyszczeć
Dopóki nie znajdzie się ktoś, by rozpalił ich blask
Od kiedy odszedłeś, nic mi nie zostało
Czuję się, jakby było już za późno...
CZYTASZ
One step closer to being (Larry) ✔
FanfictionSongfic. One shot inspirowany piosenką Infiniti. Lou chce tylko poczuć się kochany, a Harry nie czuje się dla niego wystarczająco dobry. Gdzie chłopcy chodzą do jednej szkoły, Louis nie szanuje siebie tak jak powinien, Harry jest nim zafascynowany...