Rozdział XLIII

3.4K 291 83
                                    

Został tylko jeden rozdział!

______________

- Co?! – Brwi Harry'ego wystrzeliły ku linii jego włosów, oczy rozszerzyły się komicznie szeroko. – Louis, nie chciałem, żebyś...

Louis zamachał rękami, śmiejąc się nieco.

- Nie, wiem o tym. Wiem. I nie zwolniłem się dla ciebie. No, nie do końca. Nadal idę do szkoły prawniczej, nie martw się... – Przykucnął, by zgarnąć wydruki z podłogi. – I mam coś ważnego do powiedzenia na temat nieruchomości.

Pięć minut później byli w gabinecie Harry'ego, Louis siedział na kolanach Harry'ego na starym, skrzypiącym krześle. Dokumenty zostały rozłożone na biurku Harry'ego, a Louis właśnie wyjaśniał sytuację. Absolutnie cudownie było patrzeć, jak nowe łzy radości spływają po policzkach mężczyzny i zrozumienie wykwita na jego twarzy.

- Sprzedaż nie jest ważna? – wychrypiał, pociągając nosem i go wycierając.

- Nie, kochanie, nie jest.

- Sprzedaż nie jest ważna – powtórzył. – Mam... – Zaciął się, patrząc na Louisa z tak wielką wdzięcznością w oczach, że ten się zarumienił. – My mamy jeszcze jedną szansę?

Louis skinął głową pewnie.

- Musimy porozmawiać z Llewellynsami, ale myślę, że...

- Boże – wyszeptał Harry, jego głos pełen podziwu i miłości, gdy ponownie przycisnął do siebie Louisa. – Dziękuję ci. Tak bardzo ci dziękuję.

- Ja nie poruszyłem tego strumienia – zauważył Louis, czując się trochę przytłoczonym.

Harry odsunął się i przewrócił oczami, które wciąż były zaczerwienione, ale łzy nie lały się z nich już strumieniami.

- Nigdy nie przyszło nam do głowy, żeby to sprawdzić! Więc dziękuję! Dziękuję bardzo!

Louis wzruszył ramionami, jego własne gardło było zaciśnięte, a łzy kłuły tył jego oczu.

- Cieszę się, że mogłem pomóc – wyszeptał, zwijając się naprzeciwko piersi Harry'ego i pozwalając, by mężczyzna wplótł palce w jego włosy.

- Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście – wyszeptał Harry, delikatnie drapiąc skórę głowy Louisa i z zamkniętymi oczami wzdychając z zadowoleniem. – Nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo cię kocham.

Louis odetchnął, emanując szczęściem i pozwalając, by z jego ust uciekł zadowolony, nosowy dźwięk. Rzeczywistość ponownego bycia z Harrym była tak dużo prostsza, słodsza niż którykolwiek z tych dramatycznych, romantycznych scenariuszy, które wyobrażał sobie w samolocie. Cmoknął Harry'ego w czoło.

- Ja też cię kocham, brzoskwinko. Dobrze być w domu.

Harry głośno przełknął ślinę, przesuwając się w fotelu, a Louis roześmiał się w zachwycie, potrząsając głową i obserwując twarz Harry'ego.

- Maggie miała rację. Twój nos rzeczywiście robi się większy, gdy masz zamiar płakać, ty wielki głupku.

Usta Harry'ego opadły i zaskrzeczał on w proteście, jego oczy ponownie się rozszerzyły.

- Oh, wow! Nie wolno mi być emocjonalnym, bo mój chłopak jest z powrotem w domu? Czy właśnie to sugerujesz? – Szturchnął Louisa z udawanym oburzeniem, a szatyn spadł do przodu i na bok, uderzając w klawiaturę i mysz, kiedy złapał się biurka.

Wild And Unruly (Larry Stylinson) - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz