Prolog

1.7K 116 9
                                    

Stukot wojskowych buciorów, był dobrze słyszalny z drugiego końca korytarza.
Siedmioro mężczyzn ubranych w mundury ze spokojnymi minami, przedzierało się przez zastępy chorych, jakby codziennie mijali oślinionych ludzi, gdających do ścian. Wojsko nauczyło ich trzymać emocje na wodzy i to ich wyróżniało spośród obecnych ludzi, każdy się im przypatrywał udając, że tego nie robi. Oni jednak szli, jakby znali ten budynek jak własną kieszeń, jakby bywali tu setki razy. Więc wszystkich zdziwiło, gdy weszli do komórki pod schodami, jednak gdy tylko zniknęli za drzwiami, każdy powrócił do swoich spraw.
Pani Wales wiedziała, że już tu są zanim otworzyli drzwi laboratorium, spodziewała się ich. Pan prezydent sam ją uprzedził, że wyśle zaufanych ludzi. Trudno było przewidzieć ich reakcję, gdy pokaże im B1L7, nawet prezydentowi nie do końca zdradziła cel wizyty, jednak miała nadzieję. Na jej twarz wpłynął sztuczny uśmiech, który podrażnił jej oparzenie, które mimo paru dni leczenia, wciąż bolało jak świeża rana. Poprawiła granatową garsonkę i spojrzała na krzepkich mężczyzn, który pozostali bez emocji na twarzy.
- Witam- zaczęła składając ręce jak do modlitwy.
- Jaki jest cel tej wizyty?- przerwał jej żołnierz stojący na czele z brązowymi włosami i skrzywił brwi.
- Już wyjaśniam- uspokoiła go i wzięła głęboki oddech.- Jak poinformował was prezydent, przeprowadzam w tym ośrodku tajne badania. Na początku były wykorzystywane do leczenia choroby mojego syna, jednak stało się to...- wskazała na drzwi zza których wyłonił się Edy. Stanął przed mężczyznami i wypiął dumnie umięśnioną pierś.- Jego siła zwiększyła się dziesięciokrotnie wytrzymałość stała się ponad przeciętna, szybkość niemożliwa do uchwycenia gołym okiem. Jednak to stało się za pierwszymi eksperymentami, kiedy zwiększyliśmy ilość bodźców przekazywanych jego mózgowi stało się coś co kiedyś nazwalibyśmy magią.
Wtedy Edy uniósł dłoń i z jego palców strzeliła stróżka wody, którą pokierował między głowy żołnierzy i opuścił ją na podłogę zamieniając ją w lód, a później w parę.
Nareszcie na twarzach mężczyzn  pojawiły się emocje, ich zdziwienie było czymś normalnym i wywołało u chłopaka lekki uśmieszek.
- Jak...- zaczął powoli brunet rozciągając umięśnione ramiona.
- Cóż, sami do końca nie wiemy. Jednak dzieje się to za pomocą pewnej substancji, która powoduje obumieranie komórek, jednak nawet dziecko wie, że na miejsce martwych komórek wchodzą nowe, wytrzymałe i silne, a ten preparat powoduje ich mutację. A gdy do tego doda się silną jednostkę elektryczną, dzieje się to- wskazała na swojego syna.
- Jest jakiś haczyk, prawda?- zapytał najstarszy, z blizną na połowie twarzy. Kobieta uśmiechnęła się słysząc to pytanie.
- Nie jestem pewna, czy można to tak nazwać, jednak ceną za to jest... Życie. Potrzeba ludzkiego dawcy, który prześle określone fale mózgowe.
- Jednak co wojsko ma z tym wspólnego?- odezwał się ponownie brunet. Wales przewróciła oczami i starała się i to wytłumaczyć jak grupie pięciolatków.
- Pomyślcie. Żołnierze z super mocami, większą wytrzymałością na urazy, szybkością, siłą i regeneracją. Byłby to oddział istnych mścicieli, których nikt nie jest zdolny zabić.
Mężczyźni spojrzeli po sobie zastanawiając się nad tym. Propozycja była kusząca, jednak na pewno istniało jakieś "ale". Pan prezydent ostrzegał ich przed tą kobietą, była chciwa, podstępna i szalona, a przede wszystkim zabija ludzi. Wojsko ma przywodzić ludziom na myśl bezpieczeństwo, a to co widzieli było groźne, jednak gdyby ktoś im zagroził mieliby tajną broń.
- Czego pani za to chce?- zapytał brunet z dziwną miną. Kobieta uśmiechnęła się.
- Musicie kogoś złapać, kogoś niebezpiecznego, kogoś kto wyrwał się spod mojej kontroli.

6 Przykazań WyrzutkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz