Dzisiaj czwartek, okazało się, ze koncert Were's Fluffy, został przełożony. Co nawet dobrze, bo paczka jest cały czas w rozsypce. Ashley nawet nie przychodzi na obiady. A jak przychodzi, to gdy widzi Michaela, to od razu wychodzi, czyli wracamy do punktu wyjścia.
Stoje obecnie pod szkołą, gdzie leje jak nie wiem i czekam na Laure, ktora zaproponowała mnie dzisiaj odebrać. I tak kupiłam bilet na wszelki wypadek. Jestem dzisiaj umówiona z Troyem, za jakies 2 godziny, wiec musze miec czas na przygotowanie sie, a Lau spóźnia sie juz jakies 20 minut.
Zaczęłam sprawdzać tumblera, kiedy poczułam ze ktos tyka mnie w plecy. Kiedy sie odwróciłam, nie było nikogo, a na ziemi leżał czarny parasol. Co?
Od razu przypomniała mi sie sytuacja z kanapkami. Ogarnęło mnie uczucie strachu i tego, ze jestem przez kogoś obserwowana, jednak kiedy sie rozglądałam, w zasięgu mojego wzroku, nie było nikogo. Wzięłam do ręki wcześniej wspomniana rzecz i skorzystałam z niej jak należy. O co w tym wszystkim chodzi? Przecież rzeczy nie pojawiają sie od tak po prostu kiedy ich potrzebujesz. Jesli ktos mi je daje, to dlaczego? Kto to? Zaczela mnie od tego bolec głowa, koniecznie musze powiedzieć o tym Troye'owi.
Czekałam jeszcze 15 minut, az w koncu podjechała moja siostra.
CZYTASZ
badboy with a black guitar || l.h
FanfictionSuzan przeprowadza się z Ameryki do starszej siostry, która mieszka w Wielkiej Brytanii, aby studiować tam w prestiżowej szkole muzycznej, o której zawsze marzyła. Odcina się od toksycznego Massachusetts aby zacząć nowe, lepsze życie wraz z ukochan...