Poranna pobudka była dla mnie udręką. Suma robiła mi wyrzuty, o to, że późno poszłam spać, ale na razie nie zamierzałam powiedzieć jej o moich notatkach. W sumie wiedziała o nich tylko Apap, która była tak szczera i miła, że nie miałam serca przed nią tego zataić. W końcu zobaczyła, że coś piszę na kartce. Poza tym tak naprawdę nie było, to nic wartego ukrycia. W przyszłości jak mi się uda i tak chciałam je opublikować. Mimo to chciałam najzwyczajniej w świecie zaskoczyć moje przyjaciółki. Razem z czarnowłosą zeszłyśmy na dół, gdzie było jeszcze parę osób od nas i inni goście. Jedząc śniadanie, a były to wybrane przeze mnie płatki zbożowe, rozglądałam się po pomieszczeniu. Dostrzegłam parę blondynek, ale nie mogłam stwierdzić, którą z nich widziałam wcześniej. Nie wiedząc, co zrobić, postanowiłam zwierzyć się z wydarzeń poprzedniej nocy Matematyczce. Jednak najpierw musiałam poczekać na moment, kiedy będziemy same, bo nie mogłam wiedzieć, kim byli ludzie, którzy siedzieli wokół nas. Ściany mają uszy. Tak mawiała Le Le. Nim się obejrzałam do naszego stolika podeszła wysoka dziewczyna, w pięknej różowej sięgającej do ziemi atłasowej sukience. Jej kasztanowe włosy upięła w luźnego koka. Słowem było widać, że należy ona do wyższych sfer. Trzymając w jednej ręce przez rękawiczkę wachlarz, położyła na stole szkatułkę. Spojrzała w moją stronę swoimi morskimi oczami i rozkazała:
— Chcę porozmawiać na osobności.
Zorientowałam się, że za nią stała niziutka blondynka w mundurze lokalnego oddziału Armii. Jedno jej oko było w kolorze brązowym, a drugie niebieskim. Oba jednak wpatrywały się we mnie równie groźnie. Przy pasku od swojego munduru miała przyczepione poza pistoletem parę sztyletów. Od razu było wiadomo, że mimo młodego wieku, lepiej było z nią nie zadzierać. Zaraz założyłam najgorsze.Pierwszym moim odruchem było odsunięcie się od stołu i chęć ucieczki. Jednak dama powstrzymała mnie, mówiąc stanowczo:
— To moja Strażniczka — wyprzedziła jakiekolwiek pytania. —Nie musicie się jej obawiać.
Podniosła wachlarz i ochłodziła się, bo w jadalni było trochę parno. Pozazdrościłam jej takiego przydatnego akcesoria. Zerknęła na mnie. Ja spojrzałam na Sumę. Ta potaknęła. Skoro tak, to nie widziałam żadnych przeciwwskazań. Wstałam i udałam się na stronę z arystokratką. Ustronne miejsce znajdowało się w polu wzroku czarnowłosej i Strażniczki. Szlachcianka nie od razu przeszła do sedna sprawy:
— Potrzebuję pomocy, w pewnej niezwykle ważnej sprawie.
— Słucham panią — odparłam. — Jeżeli oczywiście będę mogła pomóc. Pani....
— Baronowa Leon Gunfilia — przedstawiła się i zdawało mi się, że kiedyś rzeczywiście słyszałam to nazwisko. — Nie traćmy teraz czasu na wymienianie uprzejmości. Jak już mówiłam, to sprawa niezwykle istotna dla mnie i mojego rodu, dlatego proszę o niezwykłą dyskrecję.
Z jej tonu wywnioskowałam jednak, że nie zakładała możliwości odmowy z mojej strony. Spytałam się ostrożnie:
— Dlaczego zwraca się pani do mnie?
— Widzisz rebeliantko — w jej głosie na szczęście nie było pogardy, słyszalnej w wypowiedziach innych szlachciców na nasz temat. — Zdaję sobie sprawę z waszych umiejętności. Wiem też, że jeżeli zapłacę odpowiednio, to zechcecie mi pomóc.
— Czy pani próbuje mnie obrazić? — spytałam zirytowana. — Dobrze. Postaram się pani pomóc, ale muszę wiedzieć, czego dotyczy pani problem.
— Nie obrażam — była zupełnie szczera. — Wiem tylko, że potrzebujecie pomocy finansowej, a tak się składa, że mój mąż nie jest znowu jakimś księciem, ale ma w zanadrzu tyle, ile z pewnością wam wystarczy. Chodzi mi o to, że naprawdę odwdzięczę się za pomoc... Tak więc, jak mówiłam, to istotna sprawa. Skoro zgodziłaś się na pomoc, to najlepiej będzie, jeżeli szczegóły omówimy w moim pokoju, a moja Strażniczka przypilnuje tego, by nikt nas nie podsłuchiwał.
CZYTASZ
Czerwień i biel wojny
FantasiaKiedy zechcą odebrać ci wolność, to nie waż się odpuszczać. Stań do walki i pokaż, jak wiele jest ona warta. To zrozumiało wiele młodych ludzi, którym „wysłanniczka bogów" Wyrocznia chciała narzucić swoją wolę. Nie chcieli żyć w państwie, gdzie ta...