Rozdział 25

561 58 11
                                    

Po obiedzie poszedłem przejść się na spacer do obozowego lasu. Zastanawiałem się nad ostatnimi wydarzeniami, a raczej nad moim snem. Dopiero teraz dopadły mnie myśli dlaczego ojciec pozwolił mi wskrzesić jedną, wybraną osobę. I dlaczego wybrałem akurat Percy'ego a nie Biance, której w tej chwili bardzo mi brakuje. Wcześniej jakoś się nad tym nie zastanawiałem. Mój umysł zaprzątały inne problemy jak misja, do której nie doszło. A teraz byłem uwolniony od dosłownie wszystkich. Siadziałem bezpiecznie w lesie obozowym, wszyscy traktowali mnie naturalnie- mówili cześć gdy mnie spotykali, czasem zagadali, nawet Percy- byłem spokojny i dzięki Will'owi moje rany zaczęły się goić. Dzisiaj nie miałem już prawie rzadnych. Czułem się jednak jakoś inaczej niż zwykle, napewno miało to związek z tym jak traktowali mnie inni ale jednak to zapewne także przez wspomnienia, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Głównie męczył mnie Leon i to jak moje ciało zachowywało się podczas naszego "zbliżenia", do którego nigdy nie doszło. Bałem się jednak zapytać o to Solace'a bo nawet jeśli był wtedy przy mnie to było to dość krępujące.

-Cześć Nico- ha, chyba przyciągnąłem go myślami.

-Cześć Will- bez wyrazu na twarzy popatrzyłem na niego.

-Jak się czujesz?- dogonił mnie i szedł teraz ze mną na równi.

-A dobrze, a Ty?- z grzeczności odpowiedziałem mimo, że miałem ochotę na towarzystwo tylko moich myśli.

-W porządku, miło, że pytasz- uśmiechnął się. Bogowie, jaki on ma uśmiech!

-Usiądziemy?- zaproponowałem wskazując na zachęcający mech pod dużym drzewem, chyba typu lipa. Chłopak bez słowa usiadł a ja przy nim.

-Rozmawiałeś z Chejronem o swoim śnie?- popatrzył mi w oczy.

-Jeszcze nie- spuściłem wzrok i zacząłem bawić się trawą bo wbrew pozorom byłem speszony.

-Dlaczego?- złapał mnie za podbródek i uniósł moją twarz bym spojrzał na niego.- Patrz ludzią w oczy gdy z nimi rozmawiasz.

-Musze to sobie sam poukładać- westchnąłem, jednak gdy blondyn mnie puścił nie drgnąłem. Ten również wpatrywał się we mnie.

-Jakbyś chciał wcześniej porozmawiać z kimś innym, lub poprostu pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć- spuścił wzrok i wstał.- Pa mały- poczochrał mnie po włosach i odszedł. Zapatrzyłem się w stojące na przeciw drzewo. Przytuliłem się do swoich kolan i oparłem o nie głowę. Zdziwiło mnie że Will mnie tak nazwał. Dużo mam jeszcze do przemyślenia.

..........
Mam nadzieję że nie zanudzam :3 ten rozdział postarałam sję sprawdzić także chyba jest mniej błędöw niz zwykle

Przestanę KochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz