- Wiesz, Gabriel tu zaraz będzie i nie chciałbym, żeby pomyślał...
- ...że jesteś gejem? - dokończył za mnie. - Urocze.
- Odwal się - powiedziałem i spróbowałem się podnieść, lecz szybko chwycił mnie za ramiona i z powrotem położył na łóżku. Zagryzłem wargę, zdziwiony jego bliskością, wręcz...zdenerwowany? Nie, to niemożliwe. Po prostu mnie irytował. Idiota.
- Zostaw m-n... - Nie dokończyłem. Adrien zaczął wodzić dłońmi po moich ramionach, a potem przeniósł je na szyję, delikatnie pociągając końcówki moich włosów. Każdy jego dotyk był tak delikatny, jakby chłopak dopiero zaczął poznawać moje ciało. Zresztą, sam chyba dopiero je poznawałem, ponieważ mimo tego, że go nienawidziłem, to, co robił, sprawiało mi niesamowitą przyjemność. To znaczy, to wcale nie tak, tylko...
Zresztą, chrzanić to.- Podoba ci się? - wyszeptał i spojrzał mi w oczy. Nie mogłem patrzeć w jego duże, zielone tęczówki. Znajdowało się w nich coś niezwykłego, coś, czego nie mogłem zrozumieć...a może rozumiałem, tylko nie chciałem dostrzec?
- Wiesz, ja... - wymamrotałem. Nie potrafiłem mówić normalnie. Jego twarz była zbyt blisko mojej, wręcz czułem jego oddech, dodatkowo, te delikatne dłonie...
- Rozumiem - powiedział. Zamknąłem oczy i byłem przygotowany na to, co chłopak miałby zrobić. Jednak zamiast poczuć te miękkie usta, ten jeden pocałunek, który objaśniłby mi wszystko...poczułem, jak ktoś podnosi się z łóżka.
- Dobra, skoro już odpocząłeś, weź wszystko, co ci potrzebne i chodź ze mną. Musimy stąd znikać - powiedział i rzucił mi czarną torbę, którą wyjął z którejś z szafek.
Kurwa, naprawdę go nienawidziłem.
- Hej, słuchasz mnie? Mój ojciec zaraz tu będzie, nie może mnie zobaczyć - powiedział.
- Więc wyjdź - odpowiedziałem. Dalej miałem mu za złe to, co przed chwilą się wydarzyło. Zresztą, to Adrien, czego innego miałem się po nim spodziewać?
- Ty idziesz ze mną - powiedział, jakby było to coś oczywistego. Wzruszyłem ramionami.
- Nie.
- Nathaniel, daj spokój...potem możesz udawać zbuntowanego dzieciaka, teraz musimy uciekać.
- Dopiero co odzyskałem matkę. Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, jak ważna to osoba.
Usłyszałem kroki na schodach. Widziałem, że Adrien traci nad sobą panowanie. Niezwykle nieprofesjonalne. I że on śmiał mówić do mnie, że zachowuje się jak dzieciak!
- Przesadziłeś - warknął. Odwrócił się i spojrzał w okno. Włożył ręce do kieszeni. Zdawało się, że mijający czas, Gabriel...wszystko nagle przestało go interesować. Może...może miał rację. Nie powinienem poruszać tego tematu wiedząc, jaka jest sytuacja. Nagle mój gniew się ulotnił. Podszedłem do niego i chciałem go przeprosić, wyjaśnić, jednak przeszkodziło mi gwałtowne szarpnięcie klamki i otworzenie drzwi. Adrien chwycił mnie za rękę.
- Chodź za mną - powiedział.
- Nath, skarbie, zostań tutaj! - Poczułem ukłucie w sercu. Moja mama. Cholernie ciężko jest wybierać pomiędzy dwoma osobami, które się kocha. To znaczy...
Pieprzyć to.
To prawda - możliwe, że zakochałem się w nim.Chyba się zastrzelę.
- Cieszę się, że cię widzę, mój synu. Czemu nie chciałeś przywitać się bardziej oficjalnie? Co fajnego jest w nagłym wtargnięciu do domu i zniszczeniu tak pięknej sceny rodzinnej, wzruszającego spotkania matki i dziecka? - spytał Gabriel. Wyczuwałem jad w jego głosie. Nic dziwnego, pewnie też bym tak zareagował. Co więcej, nie tylko bym tak zareagował, ale też TAK ZAREAGOWAŁEM.
Zresztą, Gabriel mu wybaczy. To wspaniały człowiek.
CZYTASZ
//Miraculous// Inaczej
FanficKiedyś napiszę normalny prolog, przysięgam. *** (W trakcie poprawiania. Wracam w wakacje.)