Salomea nie mogła wyjść spod wrażenia jak miłe i zabawne z nich kobiety. To tak bardzo kłóciło się z tym, co słyszała o tych ludziach, że to aż w głowie się nie mieściło. Spędzały czas na rozmowach, plotkach, jedzeniu słodkości i piciu słodkich drinków. Było cudownie i Salomea nie musiała specjalnie udawać, że czuję się tu dobrze. Kilka godzin później zebranie śmierciożerców dobiegło końca i kobiety rozeszły się spędzić trochę czasu ze swoimi mężczyznami. Rudowłosa również chciała podejść do Severusa, widziała go już z daleka i nawet uśmiechnęła się do niego lekko. Jednak Dołhow był przy niej pierwszy.
- Piękny dzień, prawda? - zagadnął najbardziej banalnym tekstem. Kobieta zatrzymała się i spojrzała na niego z politowaniem.
- Naprawdę zamierza Pan ze mną rozmawiać o pogodzie?
- Nie, oczywiście, że nie. - uśmiechnął się czarująco, a przynajmniej na pewno miał taką nadzieję. - Chciałbym zabrać Panią na spacer i pokazać Pani uroki tego pięknego miejsca.
- Będę zmuszona odmówić. - przyznała uśmiechając się lekko do zbliżającego się Severusa. - Wolę jednak podziwiać te uroki z ukochanym.
- Dołhow - powiedział ostrzegawczo mistrz eliksirów. Anton odwrócił się w stronę jej towarzysza i uśmiechnął się niemal promiennie.
- Snape, właśnie rozmawialiśmy o tobie.
- Tak, domyślam się. - mruknął patrząc na kobietę. - Idziemy?
- Tak, pójdziemy na spacer? - spytała.
- Jak sobie życzysz. - Severus skłonił lekko głowę.
- Dziękuję - kobieta uśmiechnęła się wesoło i chwyciła dłoń mężczyzny i splątała ich palce. Mężczyzna spojrzał na nią pytająco, jednak nie odtrącił jej. Ruszyli w stronę plaży pozostawiając Antona samemu sobie.
- Nic nie spieprzyłaś? - zapytał w końcu, gdy oddalili się na bezpieczną odległość.
- Trochę optymizmu by Cię nie zabiło Severusie. - mruknęła krzywiąc się lekko. - Myślę, że nie. Rozmawialiśmy tylko o zwykłych babskich rzeczach, trochę zwykłych plotek i opowieści o Tobie.
- Mam nadzieję, że nie nagadałaś bzdur. - warknął.
- Opowiadałam tylko jak się poznaliśmy, jak zmieniłam wystrój twojej sypialni i o tym, jak zamieniłeś mnie w kota.
- To ostatnie było całkiem zabawne. - uśmiechnął się złośliwie.
- One również tak uważały, na dodatek dodały coś o tym, że zachowujesz się jak szczeniak.
- Banda rozszczebiotanych idiotek. - warknął.
Salomea zaśmiała się wesoło, jednak już nic nie powiedziała. Dotarli na plażę i zaparło jej dech w piersiach. Kochała wodę w każdej postaci od kałuży po ocean. Wysunęła swą dłoń z ręki Severusa. Mężczyzna poczuł nagły chłód więc zacisnął pięść. Obserwował kobietę, która ściągnęła buty i podciągnęła sukienkę odsłaniając kolana, a chwilę później moczyła już nogi w przyjemnie zimnej wodzie. Mistrz podziwiał jej promienny uśmiech i musiał przyznać, że podoba mu się ten widok. Jednakże szybko te myśli przerodziły się w gniew, gdy poczuł zimną wodę na sobie. Spojrzał na kobietę i zobaczył jak śmieje się i raz za razem ochlapuje go wodą. Sięgnął po różdżką i jednym machnięciem porwał dziewczynę do góry i upuścił ją do wody mocząc ją całą. Tym razem to on parsknął mściwym śmiechem. Salomea wygrzebała się z warstw sukienki, które woda zarzuciła niemal na jej twarz. Była wściekła, naprawdę wściekła.
- Ty dupku! - warknęła. Sięgnęła po różdżkę i jednym ruchem posłała strumień wody w jego stronę. Mężczyzna jednak tylko się zaśmiał i z łatwością odbił to zaklęcie. Woda powędrowała w jej stronę, jednak kobieta zrobiła unik. Wyszła z oceanu i posłała w towarzysza jeszcze kilka strumieni z różnych kierunków jednocześnie się zbliżając do niego. Severus śmiał się, naprawdę śmiał się. Bawiło go to niezmiernie, jednak nie długo - jeden ze strumieni uderzył go z boku i zmoczył go całego. Zacisnął usta i szykował się do rzucenia kolejnego zaklęcia, jednak Salomea była już przy nim. Z impetem rzuciła się na niego. Zaskoczony mężczyzna zachwiał się i wylądował w wodzie ciągnąc dziewczynę na siebie. Ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie, ich usta dzieliły zaledwie milimetry. Patrzyli sobie w oczy. Na policzkach kobiety pojawił się uroczy rumieniec. Chwila była napięta, jednak żadne z nich nie chciało tego przerwać. Kobieta chciała go pocałować, ale bała się wykonać jakikolwiek ruch.
- Spójrz na nasze gołąbeczki. - moment zmącił głos Narcyzy, która zaśmiała się widząc ich całych mokrych. Lucjusz szedł za nią i również lekko się uśmiechał.
- Severusie, nie wiedziałem, że z Ciebie taki romantyk.
Mężczyzna spiął się i odepchnął nieco kobietę. Szybko wstał i reflektując się podał dłoń kobiecie, by pomóc jej wstać. Rzucił również na nich zaklęcie suszące. Podeszli do drugiej pary. Salomea wciąż lekko się rumieniła.
- Jestem daleki od romantyzmu, Lucjuszu. - skrzywił się przywdziewając swoją zwyczajową maskę obojętności i wyniosłości.
- Drogi kolego, przecież nie ma w tym nic złego. - blondyn wzruszył ramionami.
- Wkrótce bal. - Narcyza zmieniła temat.
- Wiem. - rudowłosa uśmiechnęła się przyjaźnie do nowej koleżanki. - Przyznam, że nie mogę się już doczekać.
- Ja również moja droga, ja również. - przyznała. - Chyba powinnyśmy iść się przygotować, a jak wiadomo perfekcja wymaga czasu.
- Już jesteś idealnie piękna. - powiedział Lucjusz z czułością patrząc na swoją żonę.
- Och, przez ciebie rumienię się jak zwykły podlotek. - zaśmiała się i pocałowała ukochanego w policzek.
- My już pójdziemy - zarządził Severus. Odwrócił się i ruszył w stronę dworku. Salomea uśmiechnęła się przepraszająco do małżeństwa i ruszyła za swoim towarzyszem.
- Poczekaj. - poprosiła w końcu, mając dość gonienia go. Mężczyzna zwolnił więc Salomea z łatwością mogła go dogonić. - Co się stało?
- Nic - mruknął. - Nie powinienem był dopuścić do tej sytuacji.
- Jakiej sytuacji? - zdziwiła się marszcząc brwi.
- Nie udawaj większej idiotki, niż jesteś - warknął.
- Śmiech i odrobina naprawdę aż tak cię przeraża? - spytała smutna. Przystanęła, a mężczyzna zrobił kilka kroków i zatrzymał się stojąc do niej odwrócony plecami.
- Kiedy w końcu do ciebie dotrze, że to nie jest zabawa? - powiedział cichym, jakby zrezygnowanym tonem. Następnie ruszył przed siebie, nawet się nie oglądając. Salomea westchnęła cicho, z trudem powstrzymywała łzy. Widziała zaniepokojone spojrzenia koleżanek jednak pokiwała głową i uśmiechnęła się lekko, chcąc im pokazać, że wszystko jest w porządku. Ruszyła do pokoju, chciała się ukryć. Niestety nie było jej to dane, gdyż jej drogę zaszedł wysoki mężczyzna.
- Kłopoty w raju? - spytał z udawaną troską.
- Przepraszam, ale nie jestem w nastroju na rozmowy. - starała się go wyminąć.
- Severus jest okrutnym, zimnym, bezdusznym człowiekiem. Nigdy nie da ci szczęścia.
Salomea zatrzymała się i odwróciła gwałtownie. Spojrzała gniewnie w twarz mężczyzny, który bezczelnie się uśmiechał. W kilku krokach znalazła się przy nim i spoliczkowała go.
- Severus jest szlachetny, troskliwy, odważny, dowcipny i diabelnie inteligentny. Nie dorastasz mu do pięt Dołhow i nigdy go nie przewyższysz. - Po tych słowach odwróciła się i odeszła, słysząc za sobą jedynie ciche jeszcze zobaczymy. Nie odwróciła się, jedynie przyspieszyła kroku. Odetchnęła dopiero za drzwiami ich sypialni. Mężczyzna stał na tarasie, jakby pogrążony we własnych myślach. Rudowłosa westchnęła cicho, nie chciała z nim rozmawiać, jeszcze nie teraz. Wciąż była zła. W pośpiechu weszła do łazienki. Przygotowania do balu czas zacząć.
CZYTASZ
Severus Snape i uroki leczenia
FanficSalomea jest stażystką w Hogwarcie. Poznaje Severusa, gdy ten powraca poturbowany z podwieczorku u Czarnego Pana. Coś między nimi iskrzy i buduje się nić porozumienia, ale czy to wystarczy? Czy Severus pozwoli sobie na uczucia i odrobinę szczęścia...