Rozdział 2: Azyl

274 19 6
                                    

        Dotarcie do Azylu zajęło nam dłuższą chwilę. Kasandra poradziła nam, byśmy spotkali się z Lelianą, aby z nią pomówić. Dotarliśmy do głównej bramy, gdzie czekali na nas żołnierze oraz zaopatrzeniowcy. Nie zabrakło także fanatyka Andrasty, który w ciągu kilku minut zdążył wszystkim przypomnieć o mojej domniemanej winie, co najmniej pięć razy. Moje poirytowanie rosło, więc Kasandra poszła z nim porozmawiać.

- Więzień powinien dostać się do Świątyni Świętych Prochów! To nasza jedyna szansa! - grzmiał z daleka.

- Wiem, kim ona jest. - zabrała głos Leliana, która pojawiła się nie wiadomo skąd.

- Jako wielki Kanclerz Zakonu niniejszym rozkazuję Ci odprowadzić więźnia na egzekucję do Val Royeaux!

- Rozkazujesz mi?! - oburzyła się Poszukiwaczka - Mnie?! Ty?! Biurokrata?!

- A Ty sierpaczem, który podobno wykonuje wolę Zakonu! - burknął Kanclerz

- Służymy Przenajświętszej, Kanclerzu, jak dobrze wiesz - Leliana wyraźnie próbowała ostudzić zapał mężczyzny, jednak póki co bezskutecznie.

- Justynia nie żyje! Musimy wybrać następczynię, i to jej słuchać w tych sprawach! - prawie wypluł te słowa Kasandrze w twarz. A ja czułam jak irytacja rośnie wewnątrz mnie. Na prawdę, starałam się nie wybuchnąć.

- Och, czyli Wyłom stracił już termin ważności? - odezwałam się z sarkazmem - Pewnie, zajmijmy się moją osobą! Uwielbiam być w centrum uwagi!

- TY! Ty się nie odzywaj, ostroucha! - warknął - Gdybyś się nie pojawiła, to nic by się nie wydarzyło! To TY go tutaj sprowadziłaś!

- Och, przeceniasz moje możliwości - uśmiechnęłam się złośliwie

- Musimy zmienić położenie - Leliana nerwowo potarła czoło - Możemy wybrać drogę przez góry, a wtedy nasze siły zaatakują z zaskoczenia...

- Straciliśmy kontakt z całym oddziałem - wtrąciła Kasandra - To zbyt ryzykowne.

- Wycofajmy się, póki jeszcze mamy szansę! - zawył błagalnie Kanclerz.

    Wtedy Wyłom rozbłysnął ponownie, złowrogie błyskawice spotęgowały przerażający obraz. Ziemia pod nami zatrzęsła się lekko. Moja dłoń również zabłysnęła tym samym blaskiem, a palący nerwy prąd przeszedł przez nią ponownie. Po chwili blask znów ustał. Kasandra zrobiła krok w moim kierunku.

- Co, twoim zdaniem, powinniśmy uczynić?

- Pójdźcie górską drogą. Przecież chcemy aby było jak najmniej martwych, prawda? Musimy współpracować.. Razem!

- Zrozumiałam - skinęła głową po czym zwróciła się do Leliany - Przyprowadź z doliny wszystkich. Wszystkich!

- Odpowiedzialność spadnie na Twoją głowę, Poszukiwaczko - syknął jadowicie Kanclerz, po czym zniknął w swoim namiocie.

My natomiast ruszyliśmy w kierunku świątyni. Droga przez góry wydawała się długa i mozolna, szczególnie przez mróz oraz śnieg które spowalniały nasze kroki. Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy nie byłam tak blisko takiego niezwykłego, niebezpiecznego zjawiska. Od czasu do czasu Wyłom pluł na prawo i lewo swoimi odpadami, tworząc pomniejsze szczeliny. Będąc na wysokości mogłam dokładnie przyjrzeć się temu wirowi, który zmieniał swoją wielkość z godziny na godzinę: był niczym tornado, które rozdzierało Zasłonę między światem żywych a światem duchów. Wyglądało...jakby ktoś mieszał w Zasłonie wielką łychą...no wiecie, jak w kotle. Zielone błyskawice strzelały we wszelakich kierunkach, a ich blask zmieniał kolor chmur z białych na jaskrawą zieleń. Przyjrzałam się dokładniej niebu: wyglądało... jakby Wyłom rozdarł niebo. Przez moment zamyśliłam się, zastanawiając się jakby to było, gdyby włożyć tam rękę. Czy dotknęłabym świata duchów? Czy mogłabym podróżować na jawie między naszym światem, a światem dusz? Czy możliwe byłoby poznanie wszystkich, ukrytych dotąd historii?

Dragon Age Inkwizycja: Byłam Ci PisanaWhere stories live. Discover now