Wisielec

44 4 0
                                    

Minęło sporo czasu, odkąd mnie nie widziałeś, Wojeciechu...
Szukałem cię. Śledziłem. Teraz wiem już o tobie wszystko. Gdzie mieszkasz, co robisz, gdzie wychodzisz. Pomyśleć, że nadal policja cię nie odnalazła. Mam dowody, mogę załatwić sprawę kiedy tylko zechcę. Ale wolę zrobić to po swojemu...

Był moją pierwszą ofiarą. Lub może lepiej zabrzmiałoby - pierwszym dziełem.
Wojeciech Romokowski;
Lat - 64;
174 cm wzrostu, 85 kg;
ul. Makowa 65

Wiem wszystko, mógłbym wymieniać dalej. Ale po co? Liczy się tylko efekt.
To był ten dzień. Ciemny już, dość późny wieczór. Bezdeszczowo, jak to bywa w listopadzie. Przechodził tą samą ścieżką, co zwykle. Wręcz idealnie się zapowiadało...

   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *

Nazywają go w pracy Wąs. Robert Idowicz siedział nad nieco starym już biurkiem, pijąc czarną, mocną kawę z fusami. Przeglądał właśnie zdjęcia ze zdarzenia, gdy do biura weszła jego pomocniczka, Sylwia.
   - Dzień dobry panie Robercie, jak zwykle sprawa jakichś morderstw? - spytała tonem spokojnym lecz chętnym odpowiedzi.
   Mężczyzna odłożył kubek przypominający statek kosmiczny i przejechał delikatnie po swych dorodnych, pięknych wąsach.
   - Tym razem to coś innego niż zwykłe zabójstwo. Spójrz na te zdjęcia. - wskazał jej fotografie. Kobietą aż wzdrygnęło. Widać było na nich człowieka w podeszłym już wieku powieszonego na...jego własnych kończynach. Korpus pozbawiony wszystkiego prócz głowy przybity był do krzyża zrobionego z rąk i nóg. Okropny, krwawy czyn.
   - Kto mógł zrobić coś takiego? - niepokój w głosie kobiety słychać było bardzo wyraźnie.
   - Tego właśnie spróbuję się dowiedzieć. Tyle, że nie mamy nic, zupełne zero. Żadnych świadków, odcisków ani nawet dowodów zbrodni. Czysta, zaplanowana robota. Tylko w jakim celu? Z tego z czego sprawdziliśmy, ofiara nie była nikim wyjątkowym.
   Sylwia spojrzała na kartotekę. Faktycznie, nic specjalnego, zwykły człowiek. Na karcie informacyjnej widniało czerwonym atramentem nazwisko - Wojciech Romokowski.
   Zapowiadało się trudne dochodzenie. Ale Robert był dobrym detektywem, zapewniał szefa, że da radę. Taką przynajmniej miał nadzieję.

CzłowieczeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz