Bądźmy szczerzy. Wszystko co sobie planujemy zawsze się spieprzy. Bez względu na to, jak długo na to czekaliśmy, czy ile pracy włożyliśmy w wykonanie tego. Tak samo było w moim przypadku.
Zaplanowałam sobie idealne życie, z kochającymi rodzicami i domem wypełnionym troską bliskich. Co dostałam w zamian? Wyidealizowaną rodzinkę, która ciągle udawała. To łatwiejsze, niż się wydaje. Przecież w dzisiejszym świecie liczą się tylko pieniądze, jak gruby jest Twój portfel. W wieku 10 lat zostałam wzięta z domu dziecka, przez pewną rodzinę. Czemu to zrobili? Brakowało im dziecka do szczęścia? Śmieszne kurwa. Dla nich liczyło się tylko to, że dostawali pieniądze, które mieli przeznaczyć na mnie, na moją edukację. Ale tak rzecz jasna nie było.
Do tej pory zadaje sobie dwa pytania. Pierwsze. Po cholerę potrzebna była im ta cała szopka? I drugie. Jakim cudem wytrzymałam z nimi 8 lat swojego życia? W każdym razie, zaczęło się od ogromnej kłótni. Potem ten facet, którego nazywałam ojcem, przez długi, długi czas, wymierzył mi siarczysty policzek. Za chwilę, stałam z torbą przed drzwiami mojej luksusowej willi. No może niezupełnie mojej. Po co oni mnie w ogóle adoptowali? I tak, ciągle imprezowali, pili i nie mieli dla mnie czasu. Podobno przynosiłam im wstyd przed znajomymi, swoim „wieśniackim" gadaniem. I co ja mam teraz ze sobą zrobić do cholery? Wyrzucili mnie z domu! Wprawdzie sama wczoraj zaplanowałam już ucieczkę, dlatego moja torba była już spakowana. Ale to nie ma w tym momencie znaczenia. Czułam się bezsilna, a narastająca we mnie wściekłość i zarazem rozpacz sprawiły, że moje ciało zaczęło nieregularnie drgać. Władały mną silne emocje i poczucie samotności. Wzięłam niezdarnie czarną torbę do ręki i próbowałam wziąć się w garść. Wmawiałam sobie, że wszystko będzie dobrze, że się jakoś ułoży, ale nie oszukujmy się. Przegrałam życie.
Szłam przed siebie nie wiedząc gdzie się podziać. Konto na mojej komórce, było puste. Chociaż i tak nie miałabym do kogo zadzwonić.. ja przecież nie mam przyjaciół. Ha, ironia losu, co nie? Przecież Allison jest taka niezależna, że nie potrzebuje znajomych, prawda? Byłam chyba czymś naćpana, kiedy myślałam, że poradzę sobie z tym wszystkim sama.. Szłam dokładnie w stronę miasta oddalonego od mojego o jakieś 10 km.. do Mullinger.
Po godzinie drogi, próbowałam ponownie zatrzymać jakiś samochód, ale bezskutecznie. Nogi odmawiały mi już posłuszeństwa, a czeka mnie jeszcze tyle minut do przejścia. Jednak całe moje ciało krzyczało, bym gdzieś usiadła, chociaż na chwileczkę. Zaczynało się już ściemniać. Mimo tego, że trochę się bałam, postanowiłam się nie zatrzymywać. Mój umysł płatał mi figle. Co rusz, słyszałam jakiś szelest, albo dziwne szepty. Starałam się o tym nie myśleć.. ale im bardziej się starałam, tym bardziej te dźwięki narastały. Zaczęłam w pewnym momencie biec, non stop oglądając się za siebie. Boże, jak ja się bałam.
Nagle w oddali zobaczyłam jaskrawe, czerwone światełko. Zbliżało się do mnie i wtedy usłyszałam zachrypły głos palacza. Gdy powiedział, że jestem w samą porę, bo ma potrzebę, znieruchomiałam na moment. Potem rzuciłam się do ucieczki. Na szczęście torba nie była zbyt ciężka. Docierałam do zakrętu, a za nim zauważyłam ogromny, opuszczony budynek. Przysięgam, że wyglądał jak rozwalony psychiatryk. Coś w sam raz dla mnie, ha? Znowu biegłam. Nogi mnie bolały i już ledwie nimi włóczyłam. Po co wędrowałam do nowego miasta, gdzie nikt mnie nie zna?! A no tak. W rodzinnej miejscowości mojej zastępczej mamy, nie miałam przyjaciół.
Serce waliło mi niemiłosiernie.. Odwróciłam się by sprawdzić czy ten pedofil cały czas za mną idzie. Zdawało się, że go zgubiłam.. Wolałam jednak dla własnego bezpieczeństwa wejść do tego pustego budynku. Znaczy mam nadzieję, że nikogo tam w środku nie zastanę.. Od razu odbiłam więc w lewo i przerzuciłam torbę na drugą stronę. Niezdarnie zaczęłam wchodzić na dość pokaźne ogrodzenie i w momencie kiedy już miało być tak pięknie musiałam przeciąć przedramię jakimś cholernym drutem. A wszystko tylko dlatego, że zachciało mi się uciekać z domu. Wzdłuż wewnętrznej strony łokcia leciała stróżka krwi. Zignorowałam pieczenie i biorąc torbę drugą dłoń, poszłam szybko w stronę ogromnej dziury, gdzie kiedyś zapewne były drzwi.. W środku walało się dużo gruzów, więc taka All, sierota, mogła się przewrócić w każdej chwili. Wyjęłam telefon z kieszeni czarnych spodni i włączyłam latarkę. Oglądnęłam się jeszcze raz w stronę wejścia, czy aby na pewno nikt nie wpadł na tak genialny pomysł jak ja i nie włamywał się tu, bo inaczej nazwać tego nie można. Naprzeciwko mnie, po lewej stronie były schody prowadzące na górę. Szybko je przemierzyłam, tak samo jak trzy kolejne piętra. Znowu zdawało mi się, że słyszę jakieś głosy.. i to męskie..
YOU ARE READING
I'm fuckboy, baby - Niall Horan
Hayran Kurgu"- Co z nią zrobimy? - odezwał się jeden z nich. Blondyn chwilę milczał.. - Hmm.. Możemy najpierw ją przelecieć, potem może wykopiemy dół i zasypiemy ją wapnem. Kości szybko się rozłożą i nie będzie po niej śladu - powiedział najzwyczajniej w...