trzecia kropla cz.1

4.5K 387 217
                                    

Puchate chmury skaczą wokół mnie, manewrując pomiędzy cukrowymi lizakami. Otaczają mnie pastelowe barwy; stanowczo za wiele różu.

Bose stopy dotykają miękkiej waty, a nozdrza wdychają zapach lukru i truskawek. Wata, po której chodzę, jest dziwne sprężysta, wręcz mam wrażenie, że gdybym skoczył, mógłbym dotknąć kolorowej tęczy. Pierwszy raz w życiu widzę cały łuk i wszystkie siedem kolorów!

Uginam nogi w kolanach i wybijam się w powietrze. Wiatr łopocze i bawi się włosami oraz ubraniami. Krzyczę z radości głosem, w którym lekka panika miesza się z szaleńczym śmiechem. Oczy pieką od silnych, cukrowych podmuchów; aż ronią łzy. Ciekawe czy szczęścia, czy rozpaczy...

Okręcam się wokół własnej osi i wyciągam dłoń, rozprostowując palce, by sięgnąć błyszczącej tęczy, ale ona oddala się. Panika wzbiera się w mojej piersi. Nie! Zaczynam oddychać spazmatycznie, a wyciągnięta ręka drętwieje. Paznokcie pokrywają się białym szronem, a z ust zaczynają wydobywać się obłoczki wyglądające prawie jak wata.

Chcę wyciągnąć rękę dalej, ale nie potrafię. Unoszę się w jednym miejscu, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu; nie mogę nawet poruszyć palcami, które teraz są już sine i pokryte warstewką lodu.

Teraz mój krzyk rozbrzmiewa panicznie wśród kolorowych drzew. Jest ochrypły i wysoki, wyraża czyste szaleństwo i strach.

Wiatr wzmaga na sile, wlewa się do płuc wbrew woli, zabierając potrzebny oddech. Tęcza migocze w oddali. Na jej łuku siedzi postać machająca nogami.

Pomóż! krzyczę, ale jedynie w głowie; cukrowy świat nakazuje milczeć.

Tęczowy mężczyzna unosi wzrok w moją stronę. Nie potrafię dostrzec twarzy, ale za to widzę oczy - zimne jak lód pokrywający moją rękę. Postać wygląda na smutną, niebieskie tęczówki są pełne kryształowych łez. Płacze nade mną? Płacze...

Chcę podbiec i przytulić to zranione dziecko, powiedzieć, że nie musi płakać nade mną. Jestem przyzwyczajony do cierpienia, tylko żeby jemu nic się nie stało...

3 sierpnia

Otwieram oczy i przekręcam się na drugi bok, myśląc, że sny nie mogą być chyba bardziej popieprzone. Układam się wygodniej na poduszce i naciągam kołdrę, chcąc powrócić do krainy snów. Ale że wata cukrowa i tęcza? Serio? Dziadku piasku, wysil się trochę! Tylko jeszcze jednorożców brakuje...

Dzwoni budzik, powodując, że boleśnie upadam na podłogę. Wstaję powoli, pocierając bolący łokieć. To zadziwiające, że człowiek nigdy się nie odporni na ból, nie wiadomo ile by nie wycierpiał, zawsze będzie coś czuć. Tak samo z uczuciami. Nie ma człowieka wypranego z emocji, w końcu obojętność też nią jest.

Stękam z bólu, niechcący spadłem na bark, który uderzył wczoraj wuj. Sprawdzam jeszcze bandaże na nadgarstku, czy przypadkiem rany się nie otworzyły. To chyba staje się moją paranoją...

Po ubraniu się schodzę na dół. Ziewam głośno przez wejściem do kuchni za co zostaję zgromiony wzrokiem przez ciotkę Petunię. Właśnie zawiązuje fartuszek w kolorowe kwiatki. Paradoksy już z samego rana. Będzie udawać idealną gospodynię domową, a haruje Harry.

— Ile można się wylegiwać w łóżku?! Widziałeś, która już jest?! — Dudley będzie spał jeszcze minimum dwie godziny, ciociu.

— Jest — mamroczę i zerkam na zegarek - szósta trzydzieści.

— Właśnie! — krzyczy, nawet na mnie nie patrząc, tylko szuka czegoś po kieszeniach. — Zadania na dzisiaj. — Podaje mi pomiętą karteczkę zapisaną po brzegi drobnym maczkiem. Mam ochotę wrzeszczeć z frustracji. Fretko, mogę się poważnie spóźnić. A co ja się nim przejmuję!

Krwawy Szlak Uczuć ||DRARRY||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz