Rozdział szósty

2.2K 129 5
                                    

- Może powinnam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Może powinnam... - przerywa nieśmiało narastającą ciszę Rachel.

- Nie. - oznajmia stanowczo królowa. - Nie. To poprostu zwykły okres buntowniczy. Wiesz, że jeśli przyjdzie co do czego, to nigdy ci się nie sprzeciwi, James. - patrzy spokojnie na męża.

Jednak ten nic nie odpowiada. Macha lekceważąco ręką, jakby syn buntował się po raz setny, a jego żona pocieszała go tylokrotnie. Jakby już przywyknął do takich sytuacji. Jednak strach malujący się na jego twarzy nie jest w stanie się ukryć. Przyglądam się całej sytuacji stojąc w rogu pomieszczenia, gotowa przyjąć polecenie w postaci dolewki wina.

Do końca śniadania jednak nikt o nic nie prosi i każdy wychodzi z sali zostawiając na stole talerze z niedojedzonym jedzeniem. Zbieram je, a następnie zanoszę do kuchni, gdzie kucharki zwinnie zmywają.

Kiedy patrzę na to marnotractwo pożywienia, ściska mnie w sercu. Dawniej byłam w stanie zrobić wszystko, by zdobyć choć jeden bochenek chleba. Jedzenie dla nas było niczym rzecz święta, do którego trzeba było się obchodzić z szacunkiem. Tutaj to wszystko leci do kosza, a przecież tyle ludzi we wiosce głoduje..

Stół w jadalni robi się pusty i pomagam w wycieraniu naczyń. Cieszy mnie fakt, że pośród tych kobiet panuje taka rodzinna atmosfera. Rozmawiają, śmieją się, jakby to całe zajęcie sprawiało im radość, a nie udrękę.

- Biedny dzieciak.. - mówi Becca, jedna z kucharek. - Jest taki młody, a już spadają na niego takie obowiązki...

- Jakby nie mógł król wybrać kogoś innego. - wzdycham. Nigdy tego nie rozumiałam. Co wszyscy widzieli w młodych spatkobiercach tronu? Tą niedojrzałość? Brak wiedzy i porady? - Bez sensu wybierać młodych synów, którzy nie mają pojęcia o zarządzaniu królestwem. Przecież to wielka odpowiedzialność.

- O tak. - kiwa głową Sae, służąca. - Spadkobierca tronu jest kimś bardzo ważnym. W naszym królestwie jest to potwornie ważne, ponieważ to od króla zależy, kto przejmuje po nim tytuł króla Coldwater. Jednak jedyną szansę spotyka właśnie w Liamie, najmłodszym z synów. Nie jest to co prawda chłopak zbytnio chętny do tego i spraw urzędowych, ale z pewnością, gdyby chciał, mógłby być wspaniałym władcą.

Najmłodszi szlachcice mają szansę przeżyć więcej niż starsi, dlatego też królestwa się tym kierują.

- Moim zdaniem byłby fatalnym królem. - wypalam i wszystkie kierują wzrok na mnie. - Z tego co zdążyłam zauważyć, oczywiście, zachowuje się zbyt dziecinnie.

- To wszystko go przerasta, ale fakt, czasami potrafi być dziecinny i to bardzo. - wzdycha Becca podając mi tyle co opłukane naczynie, które starannie wycieram w skrochmaloną ścierkę.

- Jego bracia nie są źli na ojca? Że wybrał akurat jego? Liama? - dopytuję i nie wiem zupełnie, skąd we mnie taka ciekawość.

- Och, nie, skądże. Jest to wyjątkowo szanująca się rodzina królewska i mogę panienkę zapewnić, że żaden z synów nie pała się do przejęcia tronu. - mówi ze spokojnym uśmiechem na twarzy Sae wycierając mokry od pary blat mebli.

Królowa ColdwaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz