Rozdział IV (Mini konkurs)

976 73 33
                                    

PRZECZYTAJ NOTATKĘ!



Poczułam jakby moje serce rozpadało się na miliony kawałeczków. Na chwilę wstrzymałam oddech. Szczypałam się w rękę i mrugałam oczami, aby uświadomić sobie, że wcale nie śnił mi się jakiś koszmar. Zostawił mnie. Rzecz, której najbardziej się bałam, właśnie się spełniła. Uklękłam gdzie stałam, a potoki łez wypłynęły z moich ślepi. Przetarłam nos rękawem sweterka. Jak on mógł?! Zdesperowana walnęłam pięściami w ziemię. Dlaczego byłam taka wrażliwa?

– Flowey! – zawołałam, a w głowie niemalże mi się zakręciło. – Flowey! Błagam, wróć! ...Przepraszam! Przepraszam! Flowey...

Z pogardą spojrzałam na zabawkowy nóż. Wdech – wydech, wdech – wydech. Chciał, żebym pozbawiła kogoś życia. Czy jeżeli bym to zrobiła... nie odszedłby w ogóle? Zostałby przy mnie? Szczerze wątpiłam, abym kiedykolwiek poznała odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Trzęsłam się jak osika. Drgającą dłonią pochwyciłam plastikowe ostrze. Zależało mu na tym, żebym była mordercą? Więc... niech mu będzie. Ledwo stanęłam na równe nogi, a już cały obraz zaczął mi się podwajać.

– Zrobię to... Zabiję potwora... Ale proszę, wróć do mnie... – głos coraz bardziej mi się załamywał. – Boję się... Wróć... Flowey...

Czekałam jeszcze chwilę w nadziei, że tylko mnie sprawdzał. Może chciał zobaczyć czy umiem poradzić sobie sama w Podziemiach? Już na starcie mówię – nie potrafię! Szeptem dalej go nawoływałam... ...Ale nikt nie przybył. Zmartwiona ruszyłam przed siebie. Dotknęłam swojego spoconego czoła, aby uświadomić sobie, że z jakiejś przyczyny miałam gorączkę. Pragnęłam jak najszybciej dotrzeć do gwiazdy. Byłam już praktycznie kilka metrów od niej, tuż przy starym, spróchniałym drzewie. Jakoś nie za bardzo uśmiechało mi się spotykać po drodze Toriel, dlatego przyśpieszyłam krok i... przewróciłam się o małe, podobne do galaretki stworzonko, które od razu uciekło.

Otoczyły mnie zewsząd insekto-podobne zwierzaki. Od razu „przytuliłam" grunt. Na czworaka przemykałam pod chmarą małych bestyjek. Kilka z nich kąsało mnie po skórze. Na szczęście moje życie pozostało wciąż na najwyższej linii. Zasłoniłam twarz, aby owady nie dostały się do mojego nosa i uszu. Największy z nich, Migosp, wyglądał na całkiem miłego potwora. Postanowiłam zbliżyć się do dziwnego przybysza, ale wtedy trzy bańki mydlane pękły tuż przed moim obliczem.

HP 15/20

Odskoczyłam w bok. Zaniepokojone stworki zaatakowały. Nawet nie wiem kiedy wylądowałam twarzą do podłoża przed istotą ze ślepiem, które zajmowało większą część jego ciała. Loox. Od razu poprosił mnie, żebym go nie zaczepiała. Nie rozumiałam co miał na myśli. Przecież nic mu nie zrobiłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że w ręce dzierżyłam „swój" nożyk.

Kolejne bańki mydlane i kolejne insekty nadleciały w zawrotnym tempie. Nie mając pomysłu jak mogłam przekonać do siebie potwory, uderzyłam oba „swoją" bronią. Tym razem to ofiara stała się łowcą. Zlęknione zerkały na mnie, a ich kończyny traciły kształt. Gdzieś w umyśle słyszałam jakiś głos; „Dobij ich! Są słabi. To już tylko darmowe EXP. Chcesz trochę EXP, prawda?" – mówił demoniczny szept. Próbowałam zignorować ten dziwaczny, dziewczęcy głosik, ale on wydał z siebie przeciągły ryk. Nie mogłam skupić się na ochronie przed atakami.

HP 2/20

– Oj, Loox, Loox. Z taką mordą nigdy przyjaciół nie znajdziesz – powiedziałam, sama nie wiem czemu! Po prostu otworzyłam usta w celu zaczerpnięcia powietrza, a tutaj taka niespodzianka.

I still love you...  Flower!Fall [PL] (WOLNO PISANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz