Rozdział 2

269 17 1
                                    


- Zostaw ją Styles!

A więc to jest ten kutas! Niech no ja tylko z jego idealnej twarzy zrobię mielonkę – to było pierwsze co pomyślałam, gdy usłyszałam jak Tomo zwraca się do chłopaka, który od jakiegoś czasu zawracał mi głowę.

- Kogo moje oczy widzą. Louis Tomlinson. Zgubiłeś rozum i go szukasz? – zaśmiał się brunet, patrząc wprost na mojego przyjaciela.

- Spierdalaj Styles - warknął Lou podchodząc do mnie, objął mnie opiekuńczo ramieniem w pasie. Z jednej strony miałam ochotę go odepchnąć, by pokazać swoją niezależność, ale z drugiej strony czułam się pewniej, gdy był blisko mnie, ponadto nie wyglądał na teraz jakby miał zamiar mnie odstąpić na krok.

- Nie zadawaj się z takim szczylem skarbie. Nie warto - powiedział do mnie Harry.

- Będę zadawać się z kim mam ochotę, a tobie nic do tego! – warknęłam, wyglądałam jak niewynna dziewczynka, ale wcale nią nie byłam. Miałam nie jedno za uszami i osoby jak Tomo doskonale o tym wiedziały, ale pomimo tego, że potrafiłam komuś dokopać raczej starałam się ograniczać swoją łacinę do minimum... nawet jeśli chodziło o tego debila Stylesa.

- Jeszcze wspomnisz moje słowa - powiedział i spojrzał się na drugiego chłopaka.
Prędzej cię zabije niż wspomnę twoje słowa Styles, jeszcze będziesz płakać za to, co zrobiłeś mojemu bratu – powiedziałam w myślach obserwując zbliżającego się do nas chłopaka.

- Załatwiłeś?

- Tak. Widzę, że twoja nowa znajoma trzyma z tym idiotą - powiedział nieznajomy podchodząc do Stylesa.

- Jak widać nie ma gustu Liam – zaśmiał się i poklepał kolegę po barku.

- Lou kluczyki – warknęłam, nie chciałam dłużej stać i słuchać tego kolesia, chłopak bez słowa podał mi kluczyki, a ja wściekła do granic możliwości skierowałam się w stronę swojego nowego autka, srebrnego nissana GT-R* oczywiście nie był to taki zwykły model, jakim mógłby jeździć każdy.

- Sel? Nie zapomniałaś o czymś? - zapytał Lou i wskazał na swoje auto, gdy ja otwierałam swój samochód.

- Masz ręce i nogi? To sam jedź - powiedziała i zostawiłam go zaskoczonego wraz z równie zaskoczonym „kolegami". Wściekła wsiadłam, odpaliłam silnik i wcisnęłam pedał gazu. Przywitało mnie charakterystyczne charknięcie, kurde jak mi tego brakowało. Już zapomniałam jak brzmi prawdziwy silnik samochodu, a nie tych autek, które cały czas naprawiałam w Londynie.
Z uśmiechem na twarzy ruszyłam spod „legalnego" komisu aut, widziałam jak Louis wsiada do swojego auta i rusza za mną. Początkowo mówiłam sobie, że pojadę tak jak powinnam, ale moja złość sama zadziałała i przez całą drogę prędkość nie spadała mi poniżej 200. Choć nigdy się nie ścigałam doskonale wiedziałam co robić. Przed zakrętami redukowałam bieg i lekko zwalniałam, by zaraz, gdy wychodzę z zakrętu dodać ponownie gaz. Może to przez to, że oglądałam jak oni się ścigają, a może po prostu mam to we krwi. Jestem pewna jednego, Lou nie musi mnie uczyć od podstaw.

************************

- Jak ty to zrobiłaś? - zapytał Louis, gdy tylko weszliśmy do domu, zadręczał mnie swoim przenikliwym wzrokiem od momentu, w którym zaparkował za mną na podjeździe, oczywiście mógł przyjechać tu pierwszy i czekać na mnie, ale jak to on, wolał mnie pilnować i trzymać się za mną, choć oboje wiedzieliśmy, że kusiło go, by mnie prześcignąć.

- Sama nie wiem, po prostu – odparłam, wzruszając ramionami i siadając na kanapie.

- Co zrobiła? - spytał Zayn wchodząc do salonu i siadając tuż obok mnie.

- To może od początku - zaproponowałam Louisowi, poruszając brwiami a on się uśmiechnął.

- Racja – zaśmiał się i zaczął opowieść — Więc nasza Selina poznała już kochanego Stylesa – powiedział nasączając to sarkazmem.

- Co! - usłyszeliśmy krzyki, a po chwili wszyscy już byli w salonie.

- Selina poznała Stylesa - powtórzył Louis.

- Gdzie?

- Wybieraliśmy auto, kiedy Louis poszedł dogadać się z tamtym facetem wyszłam za zewnątrz zapalić. Zaczepiło mnie dwóch chłopaków, gdyby nie to, że Louis krzyknął do nich, że mają się do mnie nie odzywać nie wiedziałabym, że to Styles i Liam.

- No, no. Jesteś tu już drugi dzień, a od razu poznałaś Stylesa i Payna dwóch naszych dobrych wrogów - powiedziała z uznaniem Emili.

- A co najlepsze tak ją zdenerwowali, że wzięła ode mnie kluczyki z auta i ruszyła bez żadnego ostrzeżeń.

- I co w tym dziwnego? - zapytała zażenowana Lottie.

- Nic prócz tego, że bez żadnej pomocy wiedziała jak prowadzić auto pod wyścig – powiedział a na twarzy naszych towarzyszy wymalowało się niemałe zaskoczenie.

Nie musiał mówić już więcej, rozumieli. W salonie momentalnie zrobiło się cicho, każdy z obecnych próbował powoli przetrawić sobie to, co usłyszał od Lou. Z jednej strony to dobrze, bo nie trzeba mi niczego tłumaczyć od podstaw, z drugiej zaś strony mogę przez to wpaść w wielkie kłopoty. Poza tym każdy z nas wiedział jak bardzo Louis cieszył się na to, że będzie mógł nauczyć małą Seline jak się ścigać, ba... nauczyć jak wygrywać.

- Nareszcie. Wiedziałem, że w tej rodzinie jest więcej niż czterech kierowców - powiedział tata i mocno mnie przytulił. Cóż od zawsze podejrzewałam, że jestem jakoś wybitnie uzdolniona w tym kierunku, w końcu na tym się wychowałam. Nikt nigdy nie mówił mi jak mam coś robić, po prostu od dzieciństwa patrzyłam się co robią inni i potem to odtwarzałam. Ale przecież, gdyby oni piekli ciasta a ja od dzieciństwa siedziałabym w cukierni też bym się na tym znała.

- Coś czuję, że Styles będzie miał przesrane - powiedział Zayn.

Oj tak, pokażę mu gdzie jest jego miejsce. Jeszcze wspomni dzień, w którym zadarł z naszą rodziną – pomyślałam i popatrzyłam na dumnego ojca. Ten widok był wart wszystkich złych rzeczy, jakie się niedawno wydarzyły, warte było dlatego, że teraz znowu jesteśmy razem.



Kurde już drugi rozdział szybko to leci.

Mam nadzieję, że wam się podoba. Już na wstępie mówię, że będzie dużo przekleństw, więc jeśli będzie wam to przeszkadzało to wprowadzę cenzurę.

Jak myślicie, co będzie dalej?

Lece pisać kolejny rozdział :)

DangerousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz