Rozdział IX

1K 91 9
                                    

Od wizyty Pani Adler minęły cztery dni, a moje podejrzenia okazały się trafne w sam środek tarczy.

Z Sherlockiem się coś dzieje. Wiadomo, że dla każdego jest opryskliwy i niezbyt towarzyski, ale coś się stało pomiędzy naszymi relacjami.

Przedwczoraj nie wrócił na noc. Nawet nie wiem gdzie był, a martwiłam się jak za czterech. Wrócił dopiero o 5:00 nad ranem, bo przez cały ten czas nie spałam i wszystko słyszałam. Kilka godzin później, gdy wstałam - znowu go nie było.

Praktycznie się nie widujemy. A jak już, to zamieniamy ze sobą kilka słów - można je wyliczyć na palcach jednej ręki. Najczęściej Holmes po prostu zbywa mnie, mówiąc, że jest zajęty.

Zawsze, gdy wstawałam rano - był w domu. Od tych czterech dni ja naprawdę go nie widuję. Przesiaduję sobie sama w salonie i oglądam durną telewizję, a on wraca wieczorem i nie powie mi nawet słowa! Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że po prostu go nie ma, i to jest w tym najgorsze.

Teraz wybiła właśnie godzina 12:00, i siedzę sobie na fotelu przeglądając kanały telewizyjne. Znowu sama. Znowu bez niego.

Ugh, mam dość!

Wstałam jak huragan z fotela i wbiegłam do swojej sypialni. Ubrałam się w końcu i założyłam na ramiona granatowy płaszcz, gdyż lało za oknem jak z cebra. Zerknęłam na szmaragd widniejący na mojej prawej dłoni. Tak będzie wyglądało teraz moje życie? Z całym poważaniem, ale jak tak dalej pójdzie, to zerwę te cholerne zaręczyny.

Poprawiłam fryzurę przed lustrem i wyszłam z domu.
Wspomniałam wam kiedyś, że uwielbiam deszcz? Na pewno musiałam. Postanowiłam, że nie wezmę taksówki, a przejdę się pieszo. Wyjęłam telefon z kieszeni (chwała Bogu, że wodoodporny) i napisałam SMSa do Mary.

12:35
Cześć Mary, mogę u Was dzisiaj przenocować? AB

12:38
No jasne Alice, ale... Coś się stało?

12:39
Opowiem jak przyjdę. Jestem w drodze. AB

Schowałam telefon do kieszeni i wzięłam głęboki oddech. To, co teraz zrobię, to próba. Jeśli Sherlock nawet nie zainteresuje się tym, że mnie nie ma na noc, to przykro mi bardzo, sam chciał naszego rozstania.

Dwadzieścia minut później zjawiłam się pod domem Watsonów. Co prawda nogi mi już odpadały, bo przeszłam z 6 kilometrów, ale cóż... Trochę sportu nie zaszkodzi, prawda?

Heartbreak || Sherlock cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz