Rozdział XI

926 99 10
                                    

Weszłam do mieszkania na Baker Street. Powoli weszłam po schodach na górę, aż w końcu otworzyłam delikatnie drzwi od salonu. Na fotelu siedział nie kto inny jak on, wpatrujący się tuż we mnie swoim zimnym spojrzeniem. Posłałam mu wręcz identyczne spojrzenie [no bo przepraszam bardzo, mam do niego taki szacunek, jaki on ma do mnie] i udałam się bez słowa do kuchni. Włączyłam czajnik, chcąc zrobić sobie herbatę, gdyż było mi potwornie zimno, od kiedy zasnęłam u Johna i Mary bez koca czy żadnej kołdry. Nabawię się reumatyzmu w wieku 20 lat, Chryste!

- Gdzie byłaś? - zapytał.

Uniosłam brwi do góry. Odwróciłam się do niego i spytałam :

- A to my już ze sobą rozmawiamy?

- Odpowiedz mi. Gdzie byłaś? - wstał z fotela i wykonał kilka kroków w moją stronę.

Wywróciłam oczami, podeszłam do niego bliżej i odrzekłam :

- Co, Pani Adler wyjechała, że nagle zacząłeś się interesować mną? Hm?

Nie czekając nawet nie odpowiedź ponownie wywróciłam oczami i po prostu zostawiłam go samego w salonie udając się do swojego pokoju.

Nie minęła chwila, a usłyszałam otwierające się z całym impetem drzwi wejściowe.

- Alice! - krzyknął i wszedł do mojego pokoju. - Martwiłem się, dlaczego nie dałaś mi żadnego słowa?!

- Martwiłeś się?! - podniosłam głos z niedowierzaniem. - Czy Ty w ogóle masz pojęcie co to znaczy martwić się o kogoś?! To ja kilka dni temu martwiłam się jak nie było cię całą noc i wróciłeś dopiero o 5:00! To ja dzwoniłam jak opętana i nie zmrużyłam nawet na chwilę oka! A Ty? Co zrobiłeś jak się martwiłeś, hm? Wszystko wiem, Sherlock.

Spojrzał na mnie momentalnie.

- Wiem, co zdarzyło się kilka lat temu pomiędzy Tobą, a Adler.

Wzdrygnął się, jakbym uderzyła w całe sedno.

- Myślisz, że ja jestem głupia? - ciągnęłam. - Że ja tego nie widzę? Nie mam przeczuć? Założę się o swoje całe życie, że nadal ją kochasz, a...!

- Milcz w końcu! - krzyknął na cały pokój, przerywając mi.

Zabolało.

Okej, to zabolało.

Popatrzyłam na niego bez słowa, i poczułam jak serce rozpada mi się na malutkie kawałeczki. Jak śmiał na mnie podnieść głos? Za kogo on mnie miał?

- Kim Ty jesteś? - zapytałam po chwili łamliwym głosem. - Bo na pewno nie osobą, którą pokochałam...

Nie chciałam dać upustu emocjom, na pewno nie przy nim, dlatego jak burza wybiegłam z tego pokoju, zostawiając go samego. Zbiegłam po schodach i zobaczyłam zakłopotaną Panią Hudson, która najpewniej słyszała naszą bolesną wymianę zdań. Nic jej nie mówiąc, po prostu chwyciłam za płaszcz i wyszłam z domu.

Heartbreak || Sherlock cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz