Przecież tak miało być. Od razu założyłem taką kolej rzeczy, że pożyjemy pare tygodni a potem wszystko się skończy zanim porządnie zdażyło się zacząć. Widząc siedzącego przy stole Zach'a, patrzącego na mnie zmęczonym wzrokiem miałem nawet ochotę poddać się i to zakończyć. Chwilę potem zdałem sobię sprawę, że Andy dobrze wiedział gdzie jest Rachel. Możliwe że znów są razem od dłuższego czasu, a to wszystko był tylko pieprzony podstęp. Zawsze znajdzie się taki ktoś kto zepsuje cała zabawę do końca. Być może byłaby to Rachel, może Andy lub Zach, ale nie dowiem się tego. Nie dowiem się, bo oprzytomniałem i łapiąc Sage za rękę rzuciłem się do biegu w kierunku samochodu. Nie myślałem wtedy zbyt wiele, dlatego jestem teraz szczęśliwym posiadaczem czarnego Cadillaca. Tak, całkiem możliwe, że pod wpływem chwili pożyczyłem sobie samochód Andy'ego. Ale nie chciałem tego, on mnie do tego zmusił. Nie ukradłem go, bo zamierzam zostawić go pod hotelem zaraz potem jak przesiądziemy się do mojego auta.Najpierw jechali za nami, ale jakimś cudem udało nam się ich zgubić, chociaż chyba to i tak nie ma znaczenia, bo jestem prawie pewny, że wiedzą gdzie jedziemy. Krzyczeli za nami. Przez otwarte okno udało mi się wyslyszec tylko pojedyncze słowa, takie jak: nienormalna, niebezpieczna i zabije cię. Ale nie przejąłem się tym, po prostu jechałem dalej.
- Porwanie i kradzież? Grabisz sobie, wiesz? - pyta Sage po czym sięga do mojej kieszeni i wyciąga z niej paczkę papierosów. Cała sytuacja nie wywarła na niej większego wrażenia i ogóle wydaje mi się, że nawet jej się podobało, taki zwrot akcji.
- Nie pal. - mowie, kiedy ma juz papierosa w ustach i szuka zapalniczki. Wyglada dosyć śmiesznie, ale macham na to ręką i podaje jej obiekt poszukiwań. Ta odbiera go i bez słowa podpala papierosa.
- Fajny ten samochód. Musimy go oddawać? - pyta, zaciągając się. Wypuszczając chmurę dymu z ust wyglada cholernie pociągająco a ja przeklinam się w duchu, próbując skupić wzrok na drodze.
Nie odpowiadam. Jestem zdenerwowany i cholernie zestresowany. Stąpamy już po tak kruchym lodzie, że wystarczy jeden malutki krok w niewłaściwą stronę i wpadniemy. Raczej ja wpadnę.
Po jakichś 1,5 godziny parkujemy na tyłach budynku. Przeczesuje teren wzrokiem i kiedy niepewnie stwierdzam, że jest czysty, zabieramy bagaże i przenosimy się do mojego samochodu. Na szczęście ani Zach, ani Rachel i co najważniejsze nie Andy nie zdążyli byc tutaj przed nami, wiec czuje teraz swego rodzaju ulgę. Bezpiecznie czuje się dopiero kiedy wsiadam do swojego samochodu. Chociaż to słowo już dawno straciło dla mnie znaczenie, bo teraz liczy się coś, a raczej ktoś zupełnie inny. Przypieram całym ciałem do fotela i wypuszczam ze świstem powietrze.
- Widzisz? Znowu nam się udało. - mówi, po czym nasze spojrzenia się krzyżują, a ja nie mogę się powstrzymać i lekko ją całuję.
- Co ty ze mną robisz, co? Wyparłem się przyjaciół i rodziny, porzuciłem dom i normalne życie, żeby być z tobą w tak kruchej relacji, ale...
- Żałujesz? - przerywa mi.
- Nie. Zdecydowanie nie żałuje. - odpowiadam i przyciągam ją do mocnego uścisku. Całuje ją we włosy i zaciągam się ich pięknym zapachem, teraz jest trochę przesiąknięty papierosami, ale kocham to. Kocham ją i wszystko co z nią związane. - Jedźmy dalej.
*
- Chyba najbardziej lubię spać właśnie pod namiotem. A teraz jesteśmy w dodatku na plaży, czy może być lepiej? - jest zachwycona. Oczy świecą jej żywym błękitem a ja chciałbym zostać tu już na zawsze.
CZYTASZ
BLUE IRIS | Jesse Rutherford ✔️
FanfictionWszystko co robi, co mówi sprawia że mam ochotę na więcej. Cholera, może nawet mnie zabić. Tak, niech to zrobi. Niech mnie zabije, z ogromnym uśmiechem na ustach. Niech wbija we mnie pojedyncze ostrza, aż się wykrwawie patrząc prosto na nią. Niech m...