XV

3.2K 241 151
                                    

Te uśmiechy... ♥♥♥

Charlie:

Budzi mnie mocne ściskanie mojej lewej ręki. Otwieram więc oczy i widzę, że to Jessica ściska moją rękę z całej siły, przygryzając przy tym wargę. Delikatnie uwalniam się z jej uścisku, na co ona jęczy i mocniej przygryza wargę, z której zaczyna lać się krew, a wtedy dziewczyna otwiera oczy.

Siada na łóżku i ciężko dyszy.

-Coś ci się śniło?-pytam jej.

Jessica przeciera oczy i ziewa, uspokajając się już.

-Tak, znowu ten samolot-wyjaśnia.-Idź lepiej już do Chloe-prosi.

Kiwam głową i patrzę na swój telefon, który wskazuje na godzinę 7am.

-Widzimy się na śniadaniu, dobra?-pytam, a Jessie kiwa głową i przeczesuje palcami swoje włosy.

-Tak. Chyba przyjdę dopiero na dziewiątą, bo muszę ogarnąć Kendall i w ogóle-odpowiada, a ja ponownie kiwam głową, cicho wstaję z łóżka i opuszczam pokój Kendall i Jessiki.

Kiedy jestem koło drzwi do swojego pokoju, cicho je otwieram i wchodzę do środka, ale Chloe niestety już nie śpi.

-Gdzie ty byłeś?-pyta, wstając z łóżka i do mnie podchodząc.-Boże, Charlie, martwiłam się.

Nawet jeśli bardzo chcę, muszę ją okłamać, bo jeszcze bardziej ją zranię. I tak pewnie to zrobię. Jestem tego praktycznie pewny.

-Obudziłem się jakieś pół godziny temu i poszedłem się przejść, bo nie chciało mi się siedzieć w pokoju, a Grecja jest tak ładna porankiem. Poza tym, mogłaś do mnie zadzwonić.

Chloe kręci głową i wraca na łóżko, na którym ponownie się kładzie. Już się do mnie nie odzywa.

Coraz mniej zaczynamy się rozumieć, stajemy się sobie coraz mniej bliżsi. Coraz mnie zaczyna nam na sobie zależeć... To nie może się skończyć dobrze. Za niedługo coś się wydarzy, ale myślę, że tylko jedno z nas ucierpi.

Albo nikt.

Jessica:

Po wyjściu Charliego z mojego pokoju uświadamiam sobie, że wszystko, co się przed chwilą się wydarzyło było zwykłym koszmarem, a my wszyscy żyjemy i właśnie jesteśmy w pięknym i cudownym Zakynthos. Uśmiechnęłam się do siebie i ponownie zasnęłam.

Następnym razem budzi mnie Kendall i jest 9am, więc wstaję, stwierdzając, że nawet się wyspałam. Świetnie.

-Pomóc ci się ubrać?-pytam Kendall, kiedy dziewczyna otwiera szafę, do której wczoraj wpakowałam nasze rzeczy.

-Przecież mam już cztery lata!-protestuję.-Do tego, jestem mądrzejsza, niż ty.-Kendall się uśmiecha.

-W domu mama ci pomaga-zauważam, wstając z łóżka.

-A ty, jeśli komuś o tym powiesz, pewnego ranka się nie obudzisz, rozumiesz, Jessie?-pyta mnie Kendall, patrząc na mnie, jak terrorystka.

Śmieję się.

-Idź się ubrać, bo chyba najwyższa pora iść na śniadanie-oznajmiam, a Kendall kiwa głową i idzie się ubrać.-Jak coś to wołaj-mówię jeszcze do niej, ale nie słyszę odpowiedzi.

Uśmiecham się pod nosem i teraz ja idę sobie wybrać coś do ubrania. Wybieram czarne, jeansowe szorty i białą koszulkę na ramiączkach. Już wczoraj przekonaliśmy się, że jest tu okropnie gorąco. Przebieram się w pokoju, bo wiem, że Kendall i tak dużo czasu zajmie ubranie się.

find me • ch.lOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz