3.

356 49 9
                                    

CHEN POV

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

CHEN POV


-Witam wszystkich na imprezie powitalnej Kyungsoo. - wszyscy stali z kieliszkami w okół naszego szefa. -Cieszę się, że jesteś z nami. - Suho prezentował się niesamowicie jak zawsze, ale i tak wszyscy patrzyli na nowego. Na pierwszy rzut oka było widać, że wpadł w macki Baekhyuna. Oczywiście wyszło mu to na dobre. Mogłem się założyć, że wszyscy rozbielali go wzrokiem. Oczywiście w to nie wliczam Minho, który przyglądał się każdemu z nas. Doskonale wiedzieliśmy, że szuka ,,ofiary". Gdy skierował swój wzrok na mnie, wyprostowałem się, odwróciłem wzrok i uśmiechnąłem się tajemniczo. Zrobiłem to na wszelki wypadek. Moje szanse były raczej marne, bo mnie upatrzył sobie dwa miesiące temu, ale nie zaszkodziło spróbować.

Gdy już wszyscy wypiliśmy oficjalnie pierwszy toast, Key włączył muzykę i część z pracowników skierowała się w stronę parkietu, a pozostali w stronę stołu. Podążając za nieco zdezorientowanym Kyungsoo pozostałej w tej drugiej grupie. Chłopak usiadł samotnie przy stole i ewidentnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Wspaniałomyślnie postanowiłem się do niego dosiąść.
-Jak się podoba praca? - zagadnąłem zupełnie neutralnie. Do był zaskoczony tym, że się do niego odezwałem. Cóż... Od czasu akcji z lunchu wolałem nie podpaść Suho.
-Jest w porządku. Wszyscy są dla mnie tacy mili. - uśmiechnął się delikatnie. - Hej Chen, kim właściwie jest Minho? - zaskoczył mnie, co nie jest łatwym zadaniem. Zacząłem szukać go wzrokiem. Siedział w kącie i szeptał coś do ucha Jonginowi. Musiało to być niezłe, bo policzki chłopaka spokojnie mogłyby konkurować z krwisto czerwonymi paznokciami Key.
-To jest chłopak, który jeśli cię sobie upatrzy to... - przerwał mi cichym westchnieniem.
-To wiem, ale skąd on się tu wziął? Przecież nie pracuje w firmie. - Jestem z Exo od samego początku i za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć skąd on się tu wziął. Przyłaził na nasze imprezy, czasami nawet po pracy i robił co chciał. Tylko nie pamiętałem momentu, w którym to się zaczęło.
-Minho to Minho. On po prostu jest. Może zatańczysz? - i nie czekając na odpowiedź zaciągnąłem go na parkiet.
Biedak nie potrafił do końca wyluzować. Rzadko kiedy łapał z kimś kontakt wzrokowy i tylko leciutko podrygiwał. Nie chciałem budzić podejrzeń Suho, więc podsuwałem Kyungsoo też innym chłopakom, którzy byli z tego faktu wyraźnie zadowoleni. Co jakiś czas przemycałem mu alkohol i po każdej turze było coraz lepiej. W końcu Key się zlitował i puścił wolną piosenkę. Od razu wyciągnąłem chłopaka z tego niewielkiego tłumu i przycisnąłem jego plecy do mojej klatki piersiowej. Objąłem go w pasie, dłonie kładąc na jego brzuchu. Na szczęście założyłem buty na bardzo wysokiej podeszwie i spokojnie mogłem położyć podbródek na jego ramieniu. Kołysałem się z nim w powolny rytm muzyki. Wszyscy tańczący zaczęli się łączyć w pary. Nawet Krisowi udało się zaciągnąć Suho. Skorzystałem z okazji, że mój ukochany szefuńcio był zajęty tym gigantem. Zsunąłem dłonie trochę niżej i delikatnie gładziłem jego wystające kości biodrowe. Myślałem, że oszaleję. Kości biodrowe to jeden z moich największych fetyszy. W dodatku jego chudy tyłek ciągle napierał na moje krocze. Obróciłem go w swoją stronę i spojrzałem na niego z zauroczeniem.
-Nawet nie wiesz jak teraz cię pragnę. -mówiąc to ściskałem jego pośladki. -Chciałbyś może... - nie skończyłem mu składać mojej niemoralnej propozycji, bo czarnowłosy z entuzjazmem pokiwał głową.  Złapałem go za rękę i korzystając ze znanych mi skrótów (znałem to miejsce lepiej niż Junmyeon) wyminęliśmy szefa i zaraz znaleźliśmy się w windzie. Tam nie traciliśmy czasu. Gwałtownie wpiłem się w jego usta. Mój język agresywnie zaatakował jego jamę ustną. Chłopak nie oddawał pieszczoty, ale na to właśnie liczyłem. To ja się musiałem wysilić dzisiaj, żeby potem mnie ubóstwiał. Niestety winda szybko dotarła do piętra z mieszkaniami.
-Nie mam swojej karty - mruknąłem. Dokładnie tak to zaplanowałem. Czułem, że u niego będzie bezpieczniej.

D.O POV

Dłonie mi drżały, gdy otwierałem drzwi do swojego apartamentu. Kiedy tylko znaleźliśmy się w środku, Chen przycisnął mnie do ściany i zaczął maltretować moje usta swoimi. W końcu złapał mnie za pośladki i uniósł trochę do góry, dzięki czemu mogłem owinąć swoje nogi wokół jego pasa. On zaniósł mnie do mojego niepościelonego łóżka i delikatnie położył. Zrobiło mi się cholernie gorąco, na co Jongdae zaradził zdejmując bluzę. Pocałował mnie jeszcze raz w usta, po czym zaczął schodzić nieco niżej. Czułem, że całą klatkę piersiową będę miał w malinkach. W końcu zassał się na jednym sutku, drugiego za to drażnił palcami. Oddychało się coraz gorzej. Czułem, że moich spodniach zaczyna robić się ciasno, ale to było niczym w porównaniu do sporego wybrzuszenia w spodniach Chena. Postanowiłem, że ulżę mu w cierpieniu i gdy tylko na chwilę oderwał się ode mnie, bezceremonialnie zacząłem dobierać się do jego rozporka. Był z tego powodu wyraźnie zadowolony, a ja cieszyłem się, że w końcu nie leżę jak kłoda i tylko wzdycham. Gdy spodnie chłopaka znajdowały się na podłodze, wsunąłem palca za gumkę od bokserek. Nagle chłopak znacząco odchrząknął.
Zaraz
Coś mi nie pasowało.
Przed nami stał nie kto inny jak Suho. Oboje zamarliśmy w bezruchu.
-No ładnie. - stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi. - Chyba nie tak się umawialiśmy? - spojrzał groźnie na Chena. - Natychmiast do mojego mieszkania.
-Ale chyba mam mały problem. - wskazał na swoje krocze. Na szefie nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Powtórzył tylko polecenie. Brunet powoli wstał i tylko podnosząc spodnie rzucił mi przepraszające spojrzenie. Potem wziął kartę i zniknął. Tak właśnie TĘ CHOLERNĄ KARTĘ, KTÓRA OTWIERA WSZYSTKIE DRZWI.
Spojrzałem z wyrzutem na Kima.
-Nie zrozum mnie źle Kyungsoo. - podszedł do mnie poprawił mi włosy. -Po prostu Chen to nie jest odpowiednia osoba na pierwszy raz i on doskonale o tym wie.
-To wcale nie miał być mój pie...-położył palca wskazującego na moje usta.
-Ciiiiii... Domyślam się. Pierwszy raz tutaj jest niemal tak samo ważny. Jesteśmy taką małą społecznością i dla nas wciąż jesteś nieruszany. Rozumiesz? Nie pozwolę na to, żebyś zrobił to tak po prostu. Obiecaj, że zdecydujesz się na ten krok, dopiero gdy komuś zaufasz. Obiecaj. - nie wiedziałem dokładnie co w niego wstąpiło, ale Suho się nie odmawia.
-Obiecuję. - Uśmiechnął się niczym dumny ojciec.
-A teraz ogarnij się i wracaj na imprezę. Jest z okazji twojego przybycia, więc powinieneś tam być. No i z tego co wiem, to Chanyeol bardzo chciał z tobą zatańczyć. - puścił mi oczko i wyszedł. Byłem wściekły. Rzuciłem książką o ścianę, ale to nie pomogło. Ukryłem głowę w poduszkę i wrzeszczałem przez kilka minut. Kiedy już mnie to zmęczyło, założyłem bluzę i zgodnie z radą (gdyby to była rada to pewnie bym olał. Jestem przekonany, że to było polecenie) Suho postanowiłem wrócić na imprezę. Całe podniecenie ze mnie opadło. 
Tylko dlaczego wszyscy zawsze wiedzieli co jest dla mnie najlepsze?

CHEN POV


Gdy tylko usłyszałem kroki Suho, zadrżałem. Siedziałem grzecznie na jego łóżku, umierając ze strachu przed tym co może mnie czekać. Już jakiś czas temu zauważyłem, że mój szef ma do mnie słabość. W tym momencie stawiało mnie to na przegranej pozycji. W końcu nadszedł ten sadysta i kładąc swoją gładką dłoń na moim policzku, wyszeptał: Witam w piekle, Chen.
Jego oczy niebezpiecznie się błyszczały.

_________________________
Okej, okej, wiem, że spóźnione i jeżeli ktoś czyta The Teacher Thing to wie o co chodzi, jeśli nie to po prostu przepraszam ;)

Mam nadzieję, że znajdzie się kilka osób, które polubią to opowiadanie. Jeśli takie egzystują to proszę dajcie znać :D 

Do następnego, 

xoxo 

Gay CompanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz