Otchłań

151 30 10
                                    

     Ostry, morski zapach uderza w twoje nozdrza, gdy oddychasz spokojnie. Jest intensywny i przesiąknięty wonią świeżych ryb, niemal tak znajomy, jak dźwięk rozbijających się o skały fal. Słyszysz piskliwe krzyki mew, krążących nad twoją głową. To wszystko jest tak boleśnie znajome, a jednak nieosiągalne. Chciałabyś móc je ponownie zobaczyć...

Ironia losu, czyż nie?

     Jeszcze nie tak dawno miałaś wszystko, o czym tylko mogłabyś zamarzyć. Ciepły dom, kochającą rodzinę i przyjaciół, którzy cię uwielbiali. Miałaś gdzie wracać. A teraz? Teraz nie masz zupełnie nic. Została ci tylko ta stara rudera, jak ją niegdyś nazwałaś. Nie potrafiłaś docenić tego, co ci ofiarowano. Cóż, nigdy już nie popełnisz tego samego błędu, prawda? W końcu, aby coś stracić, trzeba coś mieć.

     Pamiętasz dlaczego tak się stało? Oczywiście, że pamiętasz. Jak mogłabyś zapomnieć o czymś, co tak bardzo kochasz, a co pozbawiło cię wszystkiego.

To twoja wina.

      Nadal nie możesz sobie wybaczyć. Gdybyś nie nalegała, nic by się nie stało. Hah, komu przy zdrowych zmysłach zachciewa się żeglować w czasie sztormu? No właśnie, nikomu. 

      Silniejszy podmuch wiatru szarpie twoimi włosami, gdy wychylasz się z klifu. Spokojne uderzenia wody o ostre skały przyprawiają cię o zawroty głowy, jednak nie cofasz się. Jesteś niemalże pewna.

Co teraz zrobisz?

      „To dziwne jak bardzo boli gdy bliscy odchodzą, zostawiając jedynie milczenie."  Och, jak bardzo chciałabyś cofnąć czas, wymazać z pamięci te wydarzenia...

      Ale wiesz, że one powrócą, prędzej czy później. Niczym tysiąc małych igiełek zatopią się w twoim sercu, przelewając czarę goryczy.

Więc dlaczego się wahasz?

      W pamięci wciąż rozbrzmiewają głosy twojej rodziny, straconej rodziny. Wołają z otchłani, tam w dole. Są tak blisko, jeszcze tylko parę kroków...

       Nagle wszystko stało się jasne, takie widoczne. Zupełnie jakby ostatnie kilka dni były tylko złym snem, a ty znów możesz ujrzeć otaczający cię świat. Teraz może być tylko lepiej.

Lecisz, uśmiechnięta i szczęśliwa. Szczęśliwa, bo wreszcie się odważyłaś.

      Twój lot jest dziwny, ani trochę nie przypomina tego opisywanego w książkach. Nie ma żadnego delikatnego podmuchu wiatru, lekko muskającego policzek, żadnego zapierającego dech w piersiach uczucia wolności. Jest tylko przecinające skórę powietrze, równie ostre jak brzytwy, słony, morski zapach oraz przeczucie, że nic nie jest tak, jak powinno być. Złudne uczucie zadowolenia wyparowało, teraz już zdajesz sobie z tego sprawę.

Lecisz... nie, spadasz.

      Lodowata woda przeszywa płuca, zmysły odmawiają posłuszeństwa. Nie czujesz już nic, jedynie ten obezwładniający chłód. Twoje palce poruszają się mimo woli, w panicznym szale starając się czegoś złapać.

      Zewsząd ogarnia cię mrok, nienaturalna cisza pod powierzchnią jest intrygująca. Powoli panika ustępuje miejsce obojętności. Nie dostrzegasz nawet braku powietrza, nie zwracasz uwagi na to, że się topisz.

Powoli opadasz, z każdym oddechem coraz bardziej i bardziej, na samo dno. Tam gdzie twoje miejsce, czyż nie?

      I w jednej chwili wszystko powraca ze zdwojoną siłą. Możesz poczuć każdy ruch, każdą delikatną wibrację, słyszysz o wiele lepiej niż wcześniej. Woda czule owija się wokół twego ciała, przyjemny dreszcz przebiega wzdłuż kręgosłupa, morska toń cichutko szumi swą podwodną melodię.

Pochłonięta nowymi doznaniami nie zauważasz jak woda wokół ciebie zaczyna falować. Z pozoru nic nie znacząca zmiana, a jednak istotna.

      Ostatkiem sił kręcisz głową na wszystkie możliwe strony, aż wreszcie – dostrzegasz je. Nie, to nie ty je widzisz. To one widzą ciebie. Obserwują, czekają na niewłaściwy ruch, atakują. Te stworzenia nie mają skrupułów. Są w tym takie podobne do ludzi...

Więc to koniec?

      Strach cię paraliżuje, nic nie jesteś w stanie zrobić. Wpatrzona w błyszczące w otchłani ślepia, błagasz w myślach wszystkie znane ci bóstwa o ratunek. Boisz się poruszyć, to wszystko cię przerasta. A one? One szczerzą do ciebie wygłodniałe zębiska.

      I gdy jesteś przekonana, że przypłyną do ciebie z zawrotną prędkością, aby cię pożreć, skrapiając krwią błękitną toń, to dziwne uczucie znika, a podwodne bestie zdają się być tylko kiepskim żartem, przerażającą marą senną, znikającą w chwili otworzenia oczu.

Nic bardziej mylnego.

      Powinnaś się wstydzić. Błędnie wyznaczyłaś pana tego miejsca. Nie zauważyłaś też powoli zbliżających się, ciemnych kształtów. A szkoda, może wtedy nie rozszarpałyby ci gardła?


* * *

Witajcie~! Oto moja pierwsza praca na wattpadzie.

Siedziała sobie od końcówki 2014 w starych dokumentach, więc pomyślałam, czemu by nie spróbować tego pokazać światu. Najwyżej mnie zjedzą, mała strata. I tak zaczęła się moja przygoda z publikacją na wttp. Niestety, głupi edytor ciągle robi mi na złość, sprawiając, że wyśrodkowany tekst przeskakuje do lewego rogu, a entery nie chcą mnie słuchać. ;-;

Fascynująca historia, naprawdę. Eh, powinnam w końcu przestać zanudzać ludzi. Może przestaną uciekać.

No, ale wracając - mam nadzieję, że opowiadanie wam się spodobało.

Pozdrawiam i, mam nadzieję, do zobaczenia wkrótce.

OtchłańOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz