Lekcje spokojnie mijały. Nawet piękny słoneczny dzień sprzyjał nam. Po lekcjach jak to zawsze w czwartki chodzę na kółko z biologi i chemi. Czuję, że muszę być szczególnie dzisiaj na tym kółku.
Po znalezieniu sobie miejsca, nauczycielka zaczęła od rozdania sprawdzianów tym osobom co poprawiali. Tym co nie pisali im zadała zadania z chemii. Niedaleko mnie siedziała Aika, koleżanka z klasy D. Jest z mojego rocznika i mamy wspólne zajecia WF-u. Bardzo ją lubię. Jest lepsza ode mnie w nauce, a jak się uprze na jakiś konkurs to muszi go wygrać szczególnie z biologi. Bardzo dużo się uczy i ją za to podziwiam. Może kiedyś jej dorównam? Może... ale to tylko odległe marzenie. Zerkam na nią od czasu do czasu. Siedzi sama. Spoglądam na tablicę, a potem znowu na nią. Na ramieniu jej skóra zaczyna czerwienieć i to coraz bardziej. Zaczęło ją to parzyć. Co to jest? Chwyciła się za ramię, ale szybko je odsunęła. Zaczęła panikować. Spytała pani czy może wyjść do łazienki. Także zrobiłam to co ona i pobiegłam za nią.
- Aika? Coś się stało?
- Sama nie wiem. Skóra tak mi się zrobiła czerwona...iii...aaaa.
- Spokojnie! Zaraz będzie po wszystkim! - próbowałam ją uspokoić. - Mogę zobaczyć? - popatrzyłam się na jej rękę. Zbliżałam rękę do rany.
- Nie dotykaj! Poparzysz się! - zawołała. Nie słuchałam jej. Wcale mnie nie bolało, ale po dotknieciu zaczęło świeć najpierw jedno koło potem kolejne zaczęły się pojawiać, aż w końcu ułożył się symbol i rozbłysł jeszcze mocmiej. Światło oslepiło mnie na moment. Cofnęłam rękę a ono zgasło. Aika poczuła ulgę, ale i tak wsunęła rękę pod wodę. - Co to było? - zapytała po chwili cała przerażona.
- Zostałaś nastepcą.
- Kim?
- Następcą. Osobą z różnymi zdolnościami, ścigania przez naukowców i kosmitów oraz bardzo silną wojowniczką.
- Że co...? Ja? Jestem przecież zwykłą dziewczyną! A skąd o tym wiesz?
- No bo ja... też nim jestem. - niechętnie odpowiedziałam. Pewnie będzie mnie zasypywać pytaniami, ale muszę jej to kiedyś powiedzieć. - Teraz chodź na lekcje, bo pani będzie się zastanawiać.
- Jak? Jak do tego doszło, że ty też jesteś tym... tym nastepcą? I co to jest na moim ramieniu?
- Później ci powiem jak to było. Mogę tylko pokazać ci narazie symbol. Dotknij go. - Odsłoniłam go, a ona zrobiła to. Tak jak zawsze błysło biało-niebieskie światło. Zdziwiona zapytała jeszcze o kilka rzeczy.
- Mi też tak świeci? Co tak naprawdę będzie trzeba zrobić no wiesz... walka czy pomoc komuś czy coś innego...?
- Narazie musisz się ukrywać. A i nie dotykaj symbolu, bo zacznie świecić.
- Nawet ładny jest.
- Ładne tak, ale i tajemnicze.
- No...
- A i nie zdziw sie jak dostaniesz kuferek jutro albo dzisiaj. Pozniej ci wiecej opowiem. Teraz już chodź na lekcje. Okej?
- Ok. - wyjrzałam za drzwi czy ktoś nas nie podsłuchał. Na przeciwko drzwi było okno. Przez nie zobaczyłam kilka osób których nie powinno było tu być. Osób albo potworów... to Mogadorczycy.
- Aika! Do klasy już jakby co podczas walki mowimy do siebie po numerze. Jestem cztery.
- Czemu "jakby co"? Dobra, a ja?
- Pięć. - weszłyśmy do klasy, a raczej do niej wpadłyśmy. Nauczycielka się na nas dziwnie popatrzyła i zapytała czy wszystko w porządku. Aika z uśmiechem na twarzy odpowiedziała za nas obie. "Tak." Usiadłyśmy razem w ławce. Aika wróciła do nauki i powtarzania materiału. Ja natomiast zastanawiałam się po co przybyli tu mogowie. Widocznie nie musiałam się wysilać za bardzo. Chwilę później wpadli do klasy. Jeden z nich podszedł do nauczycielki, chwycił ją za bluzkę i podniósł do góry. Wszyscy uczniowie zebrani w klasie przelękli się. Ja czekałam na odpowiedni moment. Spojrzałam na koleżankę, ale ona była także przerażona. Mogadorczyk zapytał niskim głosem:
- Gdzie jest numer cztery? - Nie drgnęłam, a raczej starałam się. Aika popatrzyła się na mnie. A nauczycielka przerażona cicho odpowiedziała.
- Nie wiem. - Na to potrząsnął nią mocno i zapytał jeszcze raz.
- Gdzie jest numer cztery? Jeśli mi nie powiesz... to oni będą tylko kupką popiołu. - Wskazał na nas.
- Naprawdę nie wiem. Błagam zostaw ich. Błagam cię. Nie wiem kto to. Nie wiem gdzie teraz jest.
- Szkoda gadać. On jest w tej szkole on i numer osiem. Ostatnio się na nich natknelismy, ale uciekli nam. - odezwał się inny.
- Przeszukajcie szkołę. Oby nam tym razem nie uciekli. Czterech idzie szukać, a trzech zostaje tutaj ze mną. Spróbujemy jeszcze z nich coś wyciągnąć. - Skończył to mówić i rzucił nauczycielką o ścianę. Biedna straciła przytomność. Teraz szansa na wydostanie się była w nas. A raczej we mnie. Muszę się odważyć zaatakować mimo, że jednego już zciągłam. Muszę ich zabić. Ale co się stanie jeżeli tego nie zrobię? Co jeżeli naprawdę ich spalą żywcem, zamordują? Co jeżeli nie dam rady ich ocalić?-----------------------------------------------------------
Dziękuję za wszystkie dotychczasowe gwiazdki i to że czytacie nie do końca dobrą opowieść. ;) Mam nadzieję, że ten rozdział także się spodobał. Jeżeli tak to liczę na gwiazdki ;)
CZYTASZ
Nowe Dziedzictwa.
Fiksi IlmiahNastepcy. Tutaj są to ludzie obdarzeni różnymi zdolnościami. Niestety pozostała ich tylko garstka. Pittacus Lore ich wybrał i otoczył opieką. A po co? Obca rasa się odradza. Znowu chcą zawładnąć światem. A rząd i stróże bezpieczeństwa eliminują obie...