Laura
Dzień ślubu
Od rana trwały przygotowania do ceremonii. Od pięciu dni mieszkam w wynajętym domu rodziców moich i Justina. Nasze matki powiedziały, że krótka rozłąka przed ślubem dobrze nam zrobi. Tylko dlaczego ten farbowany blondyn mieszka w naszym domu? Dlaczego on nie zamieszkał z rodzicami? Zresztą nie miałam nawet jak zapytać go o to. Całe dnie siedziałam w domu słuchając mamy, która albo płakała albo piszczała ze szczęścia. Pani Bieber lepiej się trzymała i jeździła do syna zapewne tam płacząc. A nasi ojcowie co robili? Zwiedzali sobie Włochy a kto razem z nimi? Justin! Teraz siedzę gotowa na łóżku bawiąc się telefonem i czekając aż przyjdzie po mnie tata aby zabrać mnie do kościoła. Nie mogę uwierzyć, że już dzisiaj wychodzę za mąż, nie jest tak jak to sobie wyobrażałam bo brakuje najważniejszego, miłości. Jednak już przyzwyczaiłam się troszkę do tej myśli, po rozwodzie zacznę myśleć poważnie na temat męża i dzieci. Stanęłam przed lustrem ostatni raz poprawiając fryzurę i wygładzając materiał sukni* załącznik*. Nagle w drzwiach pojawił się mój ojciec ubrany w elegancki czarny garnitur, uśmiechnął się na mój widok i powoli podszedł stając obok mnie.
- Nie wierzę, że moja mała córeczka wychodzi za mąż- powiedział cicho kładąc dłoń na moim ramieniu- Wyglądasz cudownie.
- Dziękuje- odpowiedziałam odwracając się twarzą do niego- Boję się- powiedziałam wtulając się w ciało swojego taty i nie przejmując się, że mogę wygnieść suknię
- Kochanie, nie masz czego- powiedział spokojnie- Justin to rozsądny chłopak, na pewno zapewni ci wszystko o co poprosisz- chciałam dodać wszystko oprócz miłości ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język- Muszę ci coś powiedzieć- odsunęłam się od niego kawałek marszcząc brwi- Teraz i tak nie ma to znaczenia i nie masz się czym martwić przysięgam.
- O co chodzi?- zapytałam lekko zaniepokojona
- Razem z Jamesem na początku chcieliśmy połowę firmy podzielić pomiędzy naszych najlepszych pracowników a drugą połowę pomiędzy ciebie i Justina- jakbym wcześniej tego nie wiedziała chciałam dodać- To dlatego, że od początku chcieliśmy abyście jako małżeństwo zarządzali firmami ale jak widać wszystko poszło po naszej myśli- uśmiechnął się co niechętnie odwzajemniłam- Chyba już czas jechać skarbie- przytaknęłam, wychodząc za ojcem. Po parunastu minutach byliśmy już przed kościołem gdzie już czekała na mnie moja druhna i jednocześnie kuzynka. Margaret, bo tak miała na imię, była ode mnie o pięć lat starsza i do tego miała córeczkę, która dzisiaj będzie sypać płatki róż. Obie ubrane były w podobne kremowe sukienki tylko, że na małej dziewczynce wyglądała ona co najmniej uroczo. Z drobną pomocą taty wysiadłam z limuzyny i skierowałam się pod drzwi, Margaret wręczyła mi mój bukiecik róż po czym chwilę czekałyśmy aby wejść do kościoła. Dam radę , nie ucieknę- powtarzałam sobie w myślach.
Justin
Stałem przed ołtarzem spoglądając na ławki pełne gości, za mną stał Luke mój dobry kolega, którego poprosiłem o zostanie drużbą. Zauważyłem ojca uspokajającego mamę oraz panią Marano, widać, że irytował się ich zachowaniem. Jeżeli kiedyś moja córka lub syn będzie wychodzić za mąż ja nie będę biegał za żoną i prosił ją aby przestała płakać. Ludzie to nie pogrzeb! Tutaj trzeba się cieszyć! Nagle rozbrzmiała charakterystyczna melodia zwiastująca, że za chwilę pojawi się panna młoda. Trochę się denerwowałem bo co prawda to jednak ślub gdzie jedną z głównych ról pełnie ja. Spoglądając w stronę wejścia zauważyłem, że powoli po czerwonym dywanie kroczy wysoka brunetka która trzyma bacznie pilnuje idącej przed nią małej dziewczynki. Kiedy kobita oddała dziewczynkę w ręce jakiegoś mężczyzny stanęła obok tam gdzie powinna stać panna młoda. Kiedy z powrotem wróciłem wzrokiem ku wejściu ujrzałem anioła. Dziewczyna wyglądała przepięknie w białej sukni, wyglądała jak księżniczka. Usłyszałem jak Luke cicho podgwizduje a po chwili usłyszałem jak mówi cicho
- Stary nie wiem skąd ją wytrzasnąłeś ale też chce taką- pokręciłem głową lekko rozbawiony ale mimo wszystko nie spuszczałem wzroku z brunetki. Ona również na mnie patrzyła, posłałem jej delikatny uśmiech, który odwzajemniła. Damiano za nim stanął obok swojej żony uścisnął moją dłoń mówiąc
- Zaopiekuj się nią, to moja ukochana córeczka- powiedział a ja przełknąłem ogromną gulę, niepewnie pokiwałem głową, bo co ja mogę zrobić? Nie powiem mu, że gdy tylko przepiszą nam firmę to się rozwiedziemy. Stanąłem obok swojej narzeczonej i wtedy rozpoczęła się ceremonia. Podczas niej cały czas się stresowałem i nie byłem pewny czy robię dobrze ale na szczęście to prawie koniec a nasz plan przejdzie najważniejszy punkt.
- Czy ty Lauro Rose Marano bierzesz sobie tego tutaj Justina Thomasa Biebera za męża?
- Tak- odpowiedziała troszkę nie pewnie ale tylko ja mogłem to wyczuć
- Czy ty Justinie Thomasie Bieber bierzesz tą tutaj Laurę Rose Marano za żonę?
- Tak- czułem się gorzej niż kiedy pierwszy raz miałem iść do dentysty, moje nogi były jak z waty czułem się jak jakaś baba.
- W takim razie możecie założyć sobie obrączki- Luke podał nam obrączki a my wymawiając słowa przysięgi założyliśmy na palce złote pierścionki (Nie chciałam się powtarzać a nie wiedziałam co napisać -od autorki)- Teraz jesteście mężem i żoną, możecie się pocałować- nachyliłem się nad uśmiechniętą brunetką delikatnie złączając nasze wargi, w całym kościele rozległy się brawa, które i tak nie mogły zakłócić szlochu naszych matek.
Przepraszam ale nie wiedziałam do końca jak mam opisać ceremonię ale mam nadzieję, że nie wyszła aż tak koszmarnie. :)
CZYTASZ
Udawany związek
FanfictionJeden udawany związek, który rozwiąże ich wszystkie problemy związane z ich rodzinami oraz pieniądzmi . Zmuszeni rozpocząć wspólnie nowe życie zostawią wszystko za sobą . Tylko czy wcześniej się rozmyślą czy dalej będą brnąć w kłamstwa aby nie strac...