18. - Maybe I should kill myself?

903 98 13
                                    

- Alice. - przytrzymał mnie za rękę.

- Puść mnie. - warknęłam, po czym poszłam do salonu zabrać swoje książki rozłożone na stole. Wzięłam je do rąk, po czym udałam się do wyjścia. Drogę zagrodził mi Sherlock, którzy odrzekł po chwili :

- Zostaw to, nigdzie nie idziesz.

- Idę! Nie jestem Twoją własnością! - wydarłam mu się w twarz, a następnie przepchnęłam się przed niego i zamknęłam się w swoim pokoju.

Oparłam się o zimną ścianę i poczułam jak powoli zsuwam się na ziemię. Dlaczego on nie potrafił zrozumieć, że mnie cały czas rani?

Po chwili wyszłam na balkon. Powoli oparłam się dłońmi o mur, biorąc przy tym głęboki wdech.

To było trudne dla nas obojga, doskonale o tym wiedziałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To było trudne dla nas obojga, doskonale o tym wiedziałam. Najbardziej w tym wszystkich bolało mnie to, że milczał... Milczał, kiedy ja wypowiadałam z mych ust tak bolesne dla mnie słowa, że nadal serce mi krawi, a minęło sporo już minut.

Boli mnie to, że mnie już nie kocha. Gdy przypomnę sobie nasze pierwsze spotkanie, albo to jak rzucił się na mnie i uratował mnie przed wybuchem mojego telefonu... Pomimo, iż to było ukratowane, nie spodziewałam się, że on aż tak bardzo zareaguje. Już na naszym drugim spotkaniu zaryzykował swoim życiem, by uratować moje.

A te chwile, kiedy starał się nauczyć mnie dedukcji...

Chwile, gdzie razem tropiliśmy morderców, siedzieliśmy całe dnie nad sprawami...

Gdzie to przeminęło? Kiedy się zakończyło? Kiedy zyskało miano "zapomniane"?

Kiedy przestał mi ufać? Kiedy przestał we mnie wierzyć? Kiedy zakończył swoją miłość skierowaną w moją stronę? Kiedy rozdzielił nasze serca na dwie połamane połówki, których jedynie czeka teraz śmierć?

W nim odnalazłam spokój, w nim odnalazłam radość i w nim odnalazłam swoją przyszłość. Jeśli to już nasz koniec, to i również koniec mojej jakiejkolwiek przyszłości.

Byłabym w stanie skoczyć w ogień, gdybym mogła go tym ochronić.

Z prawej kieszeni wyciągnęłam malutką, przezroczystą, szklaną buteleczkę. Wypełniona była lekko-żółtawą cieczą pod sam korek. Przyjrzałam się jej uważnie. Byłabym w stanie wypić truciznę, którą sama sobie kiedyś przygotowałam?

Byłam na to przygotowana, po tym jak zobaczyłam zwłoki mojej siostry.

Jestem zmęczona. Zbyt wiele już przeżyłam, aby wytrzymać jeszcze to.

Odkręciłam powoli korek, a następnie zrzuciłam go za siebie. Przechyliłam powoli buteleczkę w okolicę swoich ust. Wystarczyło by jedno drgnięcie, a upadłabym na kafelkowaną podłogę po kilku sekundach.

Wtem usłyszałam przychodzące połączenie. To przerwało mi jakiekolwiek działanie. Zrezygnowana sięgnęłam do kiszeni i ujrzawszy, że dzwoni John, odebrałam.

- Co jest? - zapytałam cicho.

- Gdzie jesteś? - spytał John.

- Na balkonie i próbuję się zabić, dziękuję, że przeszkodziłeś. - odpowiedziałam z sarkazmem.

Nastało milczenie. Dopiero po 22 sekundach John z powrotem się odezwał.

- Alice, nie rób tego.

- Dlaczego? - zapytałam.

- Alice, nie jesteś sama. Nie zabijaj się przez niego, nie warto.

- Powiedział ci już? - prychnęłam.

- Przed chwilą dzwonił. Alice, proszę, wróć do domu. Nie rób tego.

- Nie będziesz mi rozkazywać. - warknęłam i zakończyłam połączenie. Zrobiłam to tak gwałtownym ruchem, że przypadkowo fiolka wyleciała mi z ręki i buteleczka stukła się na malutkie kawałeczki, a zawartość wylała się na kafelkowe podłoże.

Nienawidzę życia.

Heartbreak || Sherlock cz. 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz