On jest jeden

528 44 2
                                    

Przez te 3 tygodnie nie rozmawiałam z Bradley'em. Dzwonił, ale nie odbierałam, w szkole omijałam go szerokim łukiem, a kiedy przychodził do James'a na próbę ja wychodziłam z domu.

Dzisiaj nadszedł dzień ich wyjazdu. Wyjazdu w trasę koncertową, może to dobrze. Będę miała trochę czasu, żeby wszystko przemyśleć. Nie mam wątpliwości, że go kocham, bo kocham i to bardzo. Nie wiem po prostu czy mogę mu zaufać.

-Em zejdź na dół. - usłyszałam głos mojej przyjaciółki
-Już idę. - zrobiłam to co powiedziałam, a po chwili stałam już w salonie gdzie był James, Bella, Tris, Julie, Con i Kim nie było tylko jego.
-Bradley nie przyszedł? - zapytałam
-Nie chciałaś więc powiedział, że będzie czekał na lotnisku. - oznajmił basista
-Jasne rozumiem. - odpowiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Nie prościej byłoby się pogodzić? Juz nie mogę na niego patrzeć nie mówiąc już o tobie i w ogóle to... - przerwał perkusista, którego szturchnęła czarnowłosa. Odwróciłam się w stronę Jamesa, ktory sprawdzał godzinę.

-Musimy się zbierać. Em na pewno nie chcesz jechać z nami na lotnisko? - zapytał blondyn, a ja pokiwałam przecząco głową i zaczęłam żegnać się z chłopakami. Kiedy już wszystkich wyprzytulałam odjechali i zostałam sama. Usiadłam na kanapie, a łza sama spłynęła po moim policzku. Starłam ją szybko i wtedy usłyszałam dzwonek. Poderwałam się szybko mając nadzieję, że to Brad, ale w drzwiach zastałam kogoś zupełnie innego.

-Hej.
-Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona, ale spokojna
-Pomyślałem, że może gdzieś wyjdziemy. Rozerwiesz się trochę.
-Tom to nie jest dobry pomysł.
-Em no proszę. Odmówisz tym oczkom? - zrobił minę szczeniaczka, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-To, że się teraz śmiejesz uważam za zgodę. - uśmiechnął się brunet
-No dobra, ale pod jednym warunkiem. - zielonooki spojrzał na mnie pytająco - Stawiasz mi dużą kawę.
-No problemo. - powiedział i zaczęliśmy się śmiać po czym wyszliśmy z domu biorąc wcześniej moją kurtkę.

*******
Wieczorem Tom odwiózł mnie do miejsca mojego zamieszkania.
-Dziękuję pani za bardzo mile spędzony dzień. - powiedział wypuszczając mnie z pojazdu.
-Ależ to ja panu dziękuję za kawę. - zaśmialiśmy się, a ja oparłam się o karoserię jego samochodu. Chłopak stanął na przeciwko mnie opierając rękę po jednej stronie mojej głowy. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a potem zaczął się do mnie zbliżać. Nasze usta były coraz bliżej i już prawie się spotkały, kiedy zatrzymałam bruneta i odwróciłam głowę.

-Tom posłuchaj. - zaczęłam - To, że przez jakiś czas nie oddzywam się do Brada to nie znaczy, że go nie kocham. Kocham i to bardzo i proszę cię nie rób tego więcej.
-Nie mogę ci tego obiecać. Będę o ciebie walczył chodźby było 1000 takich Bradley'ów. - złożył pocałunek na moim czole tak jak robił to loczek i wsiadł do auta.
-Nie będzie 1000 Bradley'ów, bo on jest jeden i jest mój i chociaż nie powinien cię bić na tym bankiecie to jego kocham. I nie zmienisz tego. - Tom pokręcił tylko głową.
-Nie mów hop zanim nie przeskoczysz. - uśmiechnął się lekko, a na mojej twarzy pojawił się grymas - Dobranoc Em.

_____________________________

Hej kochani. Oto obiecany, przeprosinowy rozdział xd. Chyba mogę go tak nazwać no nie mniejsza z tym. Jak wam się podoba? A może nie podoba? Co myślicie o tej sytuacji między Bradley'em, Emmą i Tomem? Wszystkie uwagi piszcie mi w komentarzach, które są równie mile widziane jak gwiazdki. Pozdrawiam i do następnego.

Something More {Bradley Simpson}(ukończono)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz