Pierwszy rozdział

37 7 1
                                    


Odkąd pamiętam tego nie rozumiałem. Siebie, ludzi i całego tego chorego, zakręconego świata przepełnionego nienawiścią, fałszywymi nadziejami,miłością, przyjaźnią i przede wszystkim ludźmi którzy skrywają prawdziwe "ja" pod maskami bez grzeszników chcących zawsze Ci pomóc lecz tak naprawdę chcących wysłuchać problemów innych bez chęci jakiejkolwiek głębszej pomocy... Tak, nie rozumiałem tego i nie rozumiem do dziś. Od zawsze grałem wyrzutka w społeczeństwie, i wiecie co? Było mi z tym dobrze, aż do czasu ... Do czasu gdy samotność coraz to bardziej stawały mi się bliższym towarzyszem życia. Aż w końcu stała się moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Ludzie zaczynali mnie odtrącać a ja coraz bardziej się odsuwałem się w cień. Siedzę teraz w kącie ciemnego pokoju, rozświetlany przez światło monitora. Spytacie, czemu to wszystko piszę ? Otóż jestem niedoszłym samobójcą, a to moja historią z którą chcę się z wami podzielić. Cofnijmy się w czasie kiedy miałem 14 lat. Pamiętam ten okres życia doskonale ponieważ był jednym z najgorszych w moim życiu. To niesamowite jak pasmo nieszczęść może spaść na człowieka w jednym czasie. Wyrzutek społeczeństwa, rodzinne kłótnie oraz rozstanie z ukochaną która zdradziła Cię w łóżku z twoim znajomym. Tak, to był bardzo zakręcony okres moim życiu. Najzabawniejsze jest to że w tym okresie miałem depresje z którą musiałem walczyć sam ponieważ jedyna osoba której mogłem zwierzyć się z wszelkich problemów to moje odbicie w lustrze. Nie wytrzymywałem psychicznie, potrzebowałem ucieczki, wolności, zbawienia ... Czegoś co wyzwoli mnie z tego cierpienia i pomoże wstać z dna które jest przepełnione bólem i cierpieniem. Odpowiedź była prosta, śmierć ... Los chciał że mieszkałem nie daleko torów więc plan był prosty. Wyjdę z domu, skoczę i już nie wrócę ... Brzmi szybko i prosto, prawda ? Tym bardziej pomagała i pogrążała mnie myśl że nikt na mnie nie czekał. Nie czekał aż wrócę, odpiszę, opowiem co się ze mną działo, gdzie byłem i co robiłem ... Nikogo takiego nie miałem. Byłem sam ... Kompletnie sam i właśnie to cholerne uczucie samotności i odrzucenia tak bardzo mnie niszczyło ... Pamiętam tą noc ... Nazwałem ją "dzień sądu". To było jedno z letnich, ciepłych gwieździstych nocy. Pamiętam doskonale ponieważ ciągle zerkałem w niebo walcząc z swoimi myślami ... Rozważając wszystkie za i przeciw ... Lecz gdy ujrzałem cel swojej podróży i zabójcę byłem już zdecydowany. Na początku chciałem skoczyć lecz wiedziałem że nie miałbym odwagi więc korzystając z osłony nocy rozłożyłem się na torach czekając na swojego jeżdżącego zbawce. Na szczęście nie musiałem czekać długo ... Po chwili usłyszałem dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Zamknąłem oczy i przygotowałem się na ostatnie chwile bólu rozrywającego ciała ... Nadjeżdżał ... Jechał rozpędzony wprost na mnie, blask przednich lamp oślepił mnie całkowicie. Serce biło mi jak oszalałe, czułem że zaraz wyleci mi z piersi. ... I nagle czołowo przywitać się z maszyną coś we mnie pękło. Obudziła się we mnie pierwotna chęć życia ... W jednej chwili odskoczyłem turlając się po ziemi ... Dwie sekundy dłużej a nie pisałbym tego. Nie rozumiałem co się stało, dlaczego zrezygnowałem. Moją głowę pojawiło się miliony myśli, których nie byłem w stanie pojąć i zrozumieć. Nie wytrzymałem i zacząłem płakać do gwiazd przepełniony gniewem, żalem i nie opisanym bólem ... Płakałem nad tym że jestem tchórzem i nawet nie potrafię odebrać sobie tak kruchej rzeczy jaką jest ludzkie życie. Byłem na siebie wściekły lecz po krótkiej chwili zrozumiałem że tak naprawdę chcę żyć i walczyć ... Wiedziałem że nikt na mnie nie czeka, nikt mi nie pomoże ... Więc musiałem liczyć jedynie na siebie. Byłem gotów podnieść się z dna ponieważ chciałem poznać nieznane ... Zrozumiałem że nic tak nie zabija człowieka jak jego własny umysł. Wstałem z ziemi i w świetle księżyca wróciłem do domu. Następnego poranka nikt nie wiedział co się stało a ja żyłem jakby nigdy nic ... Z biegiem czasu wyleczyłem się z depresji. Myśli samobójcze znikły, a ja wciąż walczyłem o swoje szczęście. Z perspektywy czasu dostrzegam że to co chciałem zrobić było aktem tchórzostwa ... Nie sztuką jest uciekać przed problemami ... Prawdziwą odwagą jest stanąć twarzą w twarz z nimi i żyć wtedy kiedy to najtrudniejsze ... Ucieczka nie ma sensu, problemy i tak nas dopadną. Zrozumiałem też coś jeszcze. Ból jest nieodłączną częścią naszego życia ... Ludzie przez niego cierpią lub się przez niego zmieniają ... Zawdzięczam mu dużo bo to właśnie dzięki niemu jestem kim jestem ... Czyli szczęśliwym 21-latkiem z wielkimi planami na przyszłość. Cieszę się że w tamtym dniu wybrałem walkę i życie. Teraz wiem że to była najsłuszniejsza decyzja w moim życiu.

~ A.S

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 28, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Z pamiętnika samobójców Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz