Wełniste, śnieżnobiałe obłoczki leniwie płynęły po niebie, obdarzonym błyszczącą jutrzenki łezką. Sklepienie mieniło się barwami poranka, począwszy na krwistej czerwieni i skończywszy na szlachetnym szafirze. Skierowałam szmaragdowe tęczówki na dwie służki, odrywając tym samym wzrok od widoku świtu. Spod ciemnych rzęs wywodziło się spojrzenie, któremu Allah nie szczędził finezji. Kobiety, młodsze ode mnie o tysiące wspomnień, siedzące naprzeciwko wyraźnie znudzone wbijały wzrok w zamszowe buciki, których zwieńczeniem był ozdobny szew. Tylko ja w tym powozie zachwycałam się malowniczym porankiem, a pierwsze promyki, rozświetliwszy cyrkonie, wkomponowane w gładki materiał, uintensywniły słodziutki, kobiecy uśmiech. Raz jeszcze odwróciłam się w stronę przemijającego świata. Zasłonka lekko odchyliła się, jakby za powiewem delikatnego zefiru. Smukłe palce spoczęły na cienkiej tkaninie, udostępniając oczętom krajobrazy Stambułu. Wydawałoby się, że zupełnie nic nie uległo zmianie. Tu postawiłam prymarny krok i przeżyłam swe pierwsze rozterki. Sercowe jak i te rodzinne. Każda łezka, jak diament, rozbijała się o posadzki Stolicy Świata. Każda, nawet najmniejsza drewniana chatka była obdarzona perłowym uśmiechem złotowłosej dziewczynki, biegającej po różanych ogrodach. Było to piękne miejsce, wypełnione po brzegi moim dzieciństwem.
━━━━━━━━━━━━━➴ ━━━━━━━━━━━━━
Topkapı Sarayı niespodziewanie wyrósł jak spod ziemi, kierując strzeliste wieżyczki ku niebu. Z moich ust wydarło się ciche westchnięcie, wyrażające w ogromnej mierze mój zachwyt. Powóz stanął, a Agowie uchylili drewniane drzwiczki. Dłonią odgarnęłam włosy, upięte w niektórych miejscach na prawe ramię. Koronę, wciąż lśniącą na czubku mej głowy odruchowo poprawiłam, płynnym ruchem nasuwając ją w głąb złotych puklów. Obie, śniade dłonie ułożyłam na niezgrabnych kończynach strażników, muskając subtelnie palcami ich szorstki naskórek. Z ulgą postawiłam oględne kroki na podmokłej ziemi. Rozejrzałam się, wyszukując wśród twarzy kogoś znajomego. Nikt jednak nie oczekiwał mego przybycia tu, będąc zapewne zajętym ceremonią rozdania żołdu przez nowego Padişah'a, Sułtana Ahmeda. Moja wizyta nie była niespodzianką dla Sułtańskiej Rodziny, dlatego orszak, złożony ze skromnie ubranej służby już czekał na moje rozkazy, ustawiony wzdłuż wejścia do Osmańskiego Domu. Bacznie przyjrzałam się zmianom, jaki mogłyby nastąpić bez mej wiedzy, jednak wedle swoistych oczekiwań, żadna, bez wczesnego poinformowania mnie, nie miałaby praw zaistnieć. Wbiłam szmaragdowe wejrzenie w niewidoczny dla innych punkt przede mną i składając dwie, delikatne dłonie na wysokości podbrzusza ruszyłam przed siebie, ostatecznie zerkając na stojący w miejscu powóz. Kolejny raz ujrzeć miałam swój dom, gdzie pozostała cząstka mej duszy, wolno ulatniającej się z biegiem czasu.
CZYTASZ
♛ Iskender, my brave brother... | Wspaniałe Stulecie
Fanfiction,,Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim...