Wspomnienie

624 90 33
                                    

Kanada, kraj któremu każdy mógł zaufać i powierzyć tajemnice i choć zawsze był mylony z Ameryką wyróżniała go jedna z wielu cech, dyskretność. Nie było innego kraju tak oddanego, troskliwego, cierpliwego i współczującego jak on.

Choć nie czuł się całkowicie usatysfakcjonowany, gdyż doskwierał mu ból, że oddalił się od kogoś bliskiego.

Francja. Tak to on jako jedyny trzymał Kanadę na dystans i nikt nie wiedział czym to jest spowodowane . Całej prawdy nie znał nawet Arthur od którego wszystko się zaczęło.

/Francis odłożył książkę widząc Kanadę w drzwiach swojego pokoju.
- Braciszku bardzo się boję.
- Czego?
- Że mnie zostawisz, oddasz, znienawidzisz i... - łzy błysnęły w jego małych oczkach- i nigdy nie będziesz chciał mnie zobaczyć. Miałem taki sen bardzo realistyczny.- zaczął płakać.
- Nie wolno ci tak myśleć, wiesz że nigdy tak nie zrobię. Jesteś dla mnie najważniejszy, a teraz chodź tu- mały kraj wczłapał się na łóżko Francji i mocno przytulił swojego opiekuna.- Pamiętaj, że musisz być silny bo już niedługo dorośniesz, a na świecie jest wielu ludzi podłych i niegodziwych, którzy będą chcieli złamać ci serce. Obiecaj że będziesz silny, obiecaj i pamiętaj że zawsze będę przy tobie.
- Obiecuję braciszku.- powiedział po czym zasnął w ciepłych bezpiecznych ramionach.
Nie wiedział że ta sielanka potrwa tak krótko./

Nie wolno mu było się zbliżać. Przeklinał swoją słabość. Umówił się z Anglią że tak pozostanie, że dotrzyma słowa, a dlaczego to robił? Bo został do tego zmuszony? Nie. Chciał go po prostu chronić przed sobą. Dusił w sobie wszystkie negatywne emocje pod maską radości, swobody i energii. Naprawdę był inny, zamknięty w sobie, opuszczony a kiedy przychodziła na to pora płakał. Po prostu płakał, każdej nocy od kilkunastu lat. Bez wyjątku. Myśląc że to dla jego dobra, choć sam tym powoli się wykańczał, niszczył i doprowadzał do choroby.

/ - Francjo co tu robią ci ludzie?
- Na razie rozmawiają o jednej ważnej dla mnie kwestii.- odpowiedział francuz w zamyśleniu.
Nagle Anglia zwrócił się do strażników i dał im sygnał do działał.
- Dobra klamka zapadła, nie mamy o czym gadać żabojadzie, nic ci nie zostanie, przegrałeś, a taki byłeś wielki, wychwalany i co?!- jeden z nich pchnął go pod nogi Brytyjczyka. - teraz ja stoję nad tobą z wyższością.- po tych słowach spoliczkował swojego wroga i kazał go wyprowadzić.
Biedny Kanada musiał patrzeć jak jego brat cierpi, bolało go serce.
Podszedł do niego Anglia szepnął mu do ucha:
- Idziesz ze mną, tamten już widocznie cię nie chce.
- Cokolwiek ci powiedział nie słuchaj go!!! On mnie nienawidzi i zrobi wszystko aby cię do mnie zrazić!- po tym Francja dostał uderzony tak brutalnie ze stracił przytomność, a Matt musiał odejść.
Francis siedział wyczerpany i obolały. Wspominał pamiętną noc kiedy to pocieszał Kanadyjczyka, obiecywał coś... a teraz? Okazało się że kłamał. Bardzo wpłynęło to na jego psychikę, uznawał że to jego wina i nie dopuszczał innych myśli do siebie.
Jedno było pewne. Zmienił się i stał zupełnie innym człowiekiem./

Powoli denerwował go ten dystans, chciał z nim chociaż pogadać bo nie mieli nigdy okazji. Byli tak blisko... on ciągle nie mógł uwierzyć że tak to się skończyło. Przecież było idealnie. Wspólne posiłki, czytanie książek, granie w gry kiedy Alfred ich odwiedzał, przepłakane noce i radosne poranki. Na samą myśl o tym Matthew uśmiechnął się pod nosem. Był właśnie w drodze do jego domu, gdyż uznał że pora to wszystko zakończyć, albo się uda albo nie.

Było późno ale światło nie gasło od kilku godzin sugerując ze domownik nie śpi. Kanada zapukał do drzwi a następnie wszedł do środka nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi (zły Kanada xd), zdjął kurtkę i buty po czym wszedł do salonu. Zastał tam śpiącego na kanapie Francję skulonego pod kocem z policzkami od łez.
Kto mógł go doprowadzić do takiego stanu?! Niby czuł złość i determinację ale zabolało go serce na ten widok, podszedł i pogłaskał jego lśniące blond włosy. Teraz był blisko i nic tego nie psuło. Już od tak dawna nie nazwał go bratem. Oboje są dorośli więc po co mieliby? Ważniejsze są interesy własnego kraju. Obowiązki i sprawy dyplomatyczne.
Tak długo myślał że nie zorientował się kiedy Francis się obudził i patrzył na niego ze zdziwieniem.
- Hej, co tutaj robisz??- Kanadyjczyk się ocknął i szybko zabrał rękę z jego głowy.- nie przeszkadzało mi to.- na te słowa Matt zarumienił się i odwrócił wzrok, ale postanowił rozpocząć konwersację dopóki miał dość odwagi.
- Co ci się stało? Dlaczego płakałeś?
- Nie przejmuj się mną po prostu wracają czasami stare wspomnienia.
- Wspomnienia związane ze mną? Dlatego mnie odtrącasz?- Francja spojrzał zdziwiony na przybysza- proszę nie rób tego, to boli i wiem że ciebie tez... widzę to.
- Nie o to chodzi, na prawdę- łzy znowu błysnęły w jego już podkrążonych i czerwonych oczach.- ja tylko...
- Proszę mów prawdę! Ja wiem co ci jest tylko dlaczego? Co ja ci zrobiłem, czemu taki jesteś?!- jeszcze nigdy Kanada nie podnosił głosu na kogokolwiek, a skoro to zrobił to był ważny powód którym przekonał towarzysza do mówienia prawdy.
- Masz racje, ale mylisz się w jednej kwestii, to nie przez ciebie tylko przeze mnie. To ja cię oszukałem, mówiłem coś co okazało się kłamstwem, pewnie zraniłem, dlatego tak to się skończyło i... chciałem zapomnieć, odciąć się.- Głos mu się załamał- myślałem ze mnie nienawidzisz bo cię zostawiłem. Zawsze mi na tobie zależało. Bardzo.

Młodszy kraj prostu go przytulił i cieszył się jak kiedyś. Po kilku minutach wyszeptał cichutkie:
- Je t'aime mon frere (*kocham cię mój bracie*)

/- Jak długo tu będę? Kiedy wrócę do braciszka? Czy wszystko z nim w porządku?
- Zamknij się!!! Dopóki tu jesteś słuchasz się mnie, odzywasz tylko kiedy ci pozwolę i nie wspominasz mi o NIM. Zrozumiano?
- T-tak
Właśnie tak Kanada spędził kilka lat u Anglii cały czas mając nadzieje ze odzyska wolność i wróci do brata.
Matthew szybko wyrósł więc nie potrzebował już opieki ale chciał zobaczyć Francisa. W końcu nie widzieli się wieki./

To było za dużo jak na jeden wieczór, ale przynajmniej wreszcie wyrzucił z siebie wszystko co krył przez wiele lat. Francja już przysypiał w uścisku Kanadyjczyka lecz zdążył usłyszeć te słowa które były dla niego tak ważne. Kocham cię. Jego reakcja była natychmiastowa, gwałtownie odsunął się od chłopaka i spojrzał mu w oczy. Zobaczył zmieszanie, zaskoczenie i szczerość. Odzyskał utraconą iskierkę, która zapłonęła w jego sercu jako wielki płomień ogrzewając dawno nieszczere emocje. W jednej chwili zniknęły wszystkie zmartwienia i troski, bo pomimo iż już nie będzie tak samo jak kiedyś będą starać się odbudować choć namiastkę utraconych lat.
- Ja też cię kocham... bracie.

___________

Franada- WspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz