18.11.2016 Titisee-Neustadt

204 22 9
                                    


Pełne słońce, tropikalne krajobrazy, piękne kobiety i oczywiście kolorowe drinki ze sporą zawartością wysokoprocentowego alkoholu. Spacerowałem sobie w takiej miłej atmosferze po piaszczystej plaży, przyglądając się lazurowej tafli oceanu. Wszystko było idealne. Kiedy już miałem wracać do luksusowego apartamentu moim oczom ukazała się zjawiskowa postać. Piękna blondynka o zabójczo długich nogach podeszła do mnie i już miała otwierać swoje czerwone usta i odezwać się do mojej osoby, kiedy usłyszałem okropne krzyki.

-Tom, halo Tom! Wstaniesz w końcu? Ziemia do Toma!

Po chwili poczułem na mojej ręce czyjś dotyk. Otworzyłem powieki i ujrzałem nie supermodelkę, a kogoś, kogo można nazwać totalnym przeciwieństwem- mojego współlokatora Joachima Hauera.

-Nie mam zielonego pojęcia, co ci się śniło, ale chyba dobrze się bawiłeś- powiedział Hauer, po czym wstał energicznie z łóżka.

-Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale właśnie pozbawiłeś mnie szansy umówienia się z przepiękną kobietą! Wstydź się potworze!- krzyknąłem, rzucając w niego poduszką.

-Czyli miałeś sen z gatunku science-fiction. Rozumiem. W tej rzeczywistości, w której jesteś teraz, masz za pół godziny być po śniadaniu, rozgrzany i gotowy to sesji treningowej. Wieczorem są kwalifikacje. Baw się dobrze- posłał mi szeroki uśmiech, po czym opuścił nasz pokój hotelowy.

-Czyli to był tylko sen. Szkoda. Niestety nie znajduję się obecnie gdzieś na Karaibach otoczony tabunami ślicznotek, tylko jestem gdzieś w Niemczech w towarzystwie grupy facetów w wieku 17-43. Lepsze to niż nic. Tylko martwi mnie jedno. Czemu ja do cholery gadam sam ze sobą!?- po skończeniu jakże głębokiego monologu wstałem i ruszyłem zabójczym tempem do łazienki. Po jakiś 10 minutach byłem już ubrany i w miarę ogarnięty, więc energicznie udałem się na stołówkę, wziąłem miskę owsianki ze świeżymi owocami, kubek kawy i pobiegłem do sali treningowej.

Tam czekał na mnie cały team Norge. Dzięki Bogu atmosfera między nami jest na tyle dobra, że nikt nawet krzywo nie popatrzył się na mnie- wyglądającego jak siedem nieszczęść, nieogolonego, spóźnionego z ogromną plamą po kawie na koszuli Toma Hilde.

-Dobrze, skoro wszyscy już dotarli, możemy rozpocząć pierwszy trening w sezonie 2016/2017. Dobierzcie się w pary i będziecie robić mniej więcej to, co zawsze- wygłosił z powagą i majestatem nasz guru i autorytet Alexander Stöckl.

Dobieranie się w pary nigdy nie sprawiało nam problemu. Wszyscy się bardzo lubimy, więc nikt nie przywiązywał większej wagi do wyboru partnera do ćwiczeń. Andreas dobrał się z powracającym po kontuzji Kennethem, Daniel z Johannem, Anders z Phillipem, a ja jak zwykle trafiłem na mojego drogiego kolegę z pokoju.

Trening przeminął jak z bicza strzelił. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale także bardzo podekscytowani pierwszymi zmaganiami w tym sezonie pucharu świata. Każdy z nas podchodził do nowego sezonu z takimi samymi postanowieniami- być członkiem najlepszej drużyny i powtórzyć sukces z tamtego roku, czyli zdobyć drużynowe mistrzostwo świata i wygrać puchar narodów. Czy to możliwe? Oczywiście, że tak.

-No to, co panowie, dzisiaj po kwalifikacjach oblewamy początek sezonu?-zadałem pytanie, znając już na nie odpowiedź.

-Oblewać to możecie kwiatki w ogrodzie. Żadnej hucznej imprezy. Jutro pierwszy konkurs a wy musicie być w miarę przytomni i trzeźwi- powiedział Stöckl niszcząc nasze marzenia.

-Ale trenerze! My już mamy taką wprawę w konsumpcji napojów alkoholowych, że możemy dawać korepetycje. Dużo przepijać, rozcieńczać i będzie cudnie. A rano bułeczka, kefirek, specjalny proszek od naszego słoweńskiego znajomego i wszyscy będziemy jak nowo narodzeni.

Z pamiętnika Toma HildeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz