Mad Dog-chan wkracza do akcji! (dodatek)

3.2K 378 116
                                    

Wpadając do szpitala, Oikawa był prawie pewien, że jeszcze nigdy tak szybko nie biegł.
Ledwo mogąc złapać oddech, migiem znalazł się przy biurku recepcji, zaciskając dłonie na drewnie i, z oczami aż bijącymi desperacją, wypytywał młodą dziewczynę o salę i korytarz, w którym znajdował się Iwaizumi.

Gdy tylko dostał tę informację wagi światowej od miłej brunetki, która spokojnie wyjaśniła mu wszystko, oferując jeszcze kubek wody, chłopak jak najszybciej skierował się w odpowiednie miejsce, zastając tam już parę czekających osób.

- O! Siema, Oikawa. Szybki jesteś - Kuroo, widząc zziajanego przyjaciela, oderwał się od telefonu, z uśmiechem do niego podchodząc.

- Co mu się stało? Czemu tu jesteście? Gdzie on jest? Czemu... - Tooru, łapiąc bruneta za ramiona, zaczął pytać, przestraszony rozglądając się po korytarzu.

- He? A, no tak, zapomniałem powiedzieć. Z Iwaizumim wszystko w porządku, tylko go szyją, nic wielkiego. - Tetsu ze śmichem machnął ręką, nie zauważając przeraźliwie białej twarzy szatyna i faktu, że jego odpowiedź nie brzmiała specjalnie pozytywnie.

- Jak to "tylko go szyją"?! To nie brzmi jak nic! Co z nim jest, do cholery?

- Oikawa-senpai, nie krzycz tak. To szpital - Kunimi zwrócił się do zdenerwowanego chłopaka, biorąc się jakby znikąd - Kyoutani, kiedy byliśmy na dworze, potknął się kota i wpadł, razem z Iwaizumim, w drut kolczasty. Jemu tylko szyli rękę, ale Iwaizumi-senpai stracił trochę krwi i, no, miał poważniejsze rany, ale to raczej nic strasznego. I powinieneś puścić Kuroo, jeszcze ktoś pomyśli, że chcesz go zabić - młodszy chłopak nieśpiesznie objaśnił, przy okazji odsuwając uśmiechniętego Tetsurou od Oikawy, wracając następnie na niebieskie krzesło.

- Czyli... Nikomu nic się nie stało, tak? Kurde, tak bardzo się bałem - nastolatek westchnął, zaciskając dłoń na materiale koszulki.

Najwyraźniej, denerwował się bez potrzeby, skoro z jego Iwaizumim było wszystko dobrze.
Niemniej jednak, martwił się o niego. Na pewno musiało to boleć... Do tego, ile będzie w szpitalu? Nie będzie to potem przeszkadzało w normalnym życiu? A co jeżeli--

- Można tak powiedzieć. Chociaż, chyba ten kotek, na którego nadepnął Kyoutani mógł, no nie wiem, nie ruszał się potem. A może on już nie żył? - brunet mówił jakby do siebie, odpowiadając na kolejne pytanie zadane przez starszego kolegę. Podnosząc się nagle z siedzenia, Kunimi, rozglądając się po korytarzu przez telefon, zatrzymał się przy jednej ścianie. I tak, łapał on właśnie Pokemony.
- A-aha - Oikawa wymamrotał, delikatnie skonfundowany. Przecierając zmęczoną twarz dłońmi, oznajmił cicho wszystkim, że idzie się czegoś napić i niedługo wróci.

*****

Oikawa Tooru palił papierosy może dwa razy w swoim życiu.

Oba były razem z Iwaizumim, kiedy to, najpierw w trzeciej klasie gimnazjum zabrali paczkę kuzynce Hajime, a następnie, już w drugiej liceum, byli na jakiejś imprezie i zostali poczęstowani przez przypadkowego chłopaka ze szkoły.

Do żadnego jakoś to nie przemówiło, a przynajmniej nie do Oikawy, bo, Iwaizumi, jeszcze niedawno palił od czasu do czasu, ale gdy tylko jego przyjaciel się o tym dowiedział, zrobił mu największą w życiu awanturę, po czym urwał kontakt na dwa miesiące.

W tym jednak momencie, siedząc na murku otaczającym szpital, z kubkiem kawy w jednej dłoni i szlugiem w drugiej, Tooru, z zamkniętymi oczami, myślał o chłopaku, który teraz prawdopodobnie leżał na sali operacyjnej.

Wiedział, że nic mu się nie stało i cieszył się z tego niepomiernie. Ale, przez tamte paręnaście minut, kiedy to biegł ze swojego domu, tak bardzo się bał. Nie wiedział, co mogłoby przydarzyć się jednej z najważniejszych osób w jego życiu i jak potem by sobie poradził, gdyby stałoby się coś naprawdę poważnego.

Na szczęście, wszystko było dobrze.

*****

- Iwa-chan? - wsuwając się do sali, zaraz po wyjściu rodziców poszkodowanego chłopaka, Oikawa szybko podszedł do odpowiedniego łóżka, z przejęciem wpatrując się w twarz Hajime.

- Och, hej, Oikawa. Nie spodziewałem się ciebie... - wypowiedź nastolatka została przerwana przez stojącego, który mocno przytulił przyjaciela, zamykając oczy, tym samym powstrzymując cisnące się łzy.

- Gdy tutaj biegłem... Nawet nie wiesz, jak się bałem, że coś poważnego mogłoby się stać... Tak bardzo się cieszę, Hajime, kocham cię - Tooru szepnął drżąco, czując w gardle dużą gulę, utrudniającą mówienie.

- E-eh? Nie mów takich rzeczy, idioto. Nic mi nie jest i... i nie płacz, do cholery! - zarumieniony chłopak powiedział, nie odpychając jednak drugiego. Wzdychając, uśmiechnął się prawie niezauważalnie, głaszcząc miękkie włosy Oikawy.

Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw związek z tym debilem, był tym, czego on, Iwaizumi Hajime, potrzebował. A śmieszne jest to, że musiał trafić do szpitala z poharatana nogą, aby wreszcie przejrzeć na oczy i to zobaczyć.

★★★★★
lol łapajcie ten happy end
umarł tylko kotek

Iwa-chan - iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz