-2-

7.6K 309 128
                                    

Obudziłam się dość wcześnie bo o piątej. Super czyli spałam aby cztery godziny, czyli znowu będę niewyspana. Spojrzałam na dziewczyny, które spały smacznie i od czasu do czasu przekręcały się na boki mamrocząc coś przez sen, głównie robiła to Jullitet.
Wstałam i ze swojej szafy wyciągnełam czarne spodnie typu dżins, koszulę a na to nałożyłam swoją szatę szkolną poprawiając przypinkę przynależności do domu.

*****

Po 30 minutach wyszłam z łazienki. Na nogi wsadziłam buty, które były typu trzewików i wziełam plecak. Zeszłam do pokoju wspólnego. Nikogo nie było w nim. Nawet Lupin zmył się z fotela.
-Kujonka wstała...- usłyszałam najbardziej wkurzający głos na świecie. Och, znowu zniszczą mi dzień albo jedna osoba zniszczy. -Widze że w złym humorze...
-Potter odwal się ode mnie. Nie chce tracić czasu na kłótnie z tobą.-Poprawiłam plecak i wyszłam z pokoju wspólnego.

Poszłam do wielkiej sali. Po drodze wpadłam brata Syriusza, Regulusa Blacka. Był bardzo podobny do swojego brata.
-Przepraszam-wydukałam.
-Oj nic sie nie stało...-Chłopak uśmiechnął się.-Jestem Regulus Black. A ty?
-Justine... Justine Death.
-Gryfonka. Jak brat-prychnął cicho obserwując uważnie a jego uśmiech zastąpił grymas obrzydzenia.
-Co jest w tym złego że jestem gryfonką?-zapytałam zła wpatrując się w posturę niewiele większego ode mnie chłopaka. Poprawiłam plecak i poszłam do Wielkiej Sali.
Usiadłam przy stole gryfonów. Wziełam tosta i posmarowałam go nuttelą. Wziełam gryza i rozejrzałam sie po sali, która była praktycznie pusta poza nauczycielami. Przez wejście wchodzili huncwoci, rozchichotani. Usiedli na przeciwko mnie.
-Coście tacy weseli?-Popatrzyłam sie na huncwotów.
-Wrzuciliśmy Smarkeusa do jeziora..-James się śmiał jakby właśnie usłyszał najlepszy dowpic albo dostał zaklęciem 'Ridiculus'. -Chcesz mu pomóc?
-Merlinie... Zapomnieliście że tam jest kałamrnica? I to olbrzymia?
-Oj... James chyba przegieliśmy...-Syriusz usiadł obok mnie i wziął mojego tosta. -Justine nie przejmuj sie poradzi sobie.

Po tych słowach do sali wszedł mokry Severus Snape. Rzucił huncwotom nienawistne spojrzenie i usiadł przy stole ślizgonów rzucając jedynie spojrzenie w stronę nauczycieli, którzy chyba bardziej byli zajęci jedzeniem. Lucjusz poklepał Snape po plecach i coś szepną pokazując w naszą strone. Wywróciłam oczami,nie będe sie przejmować opinią jakiegoś ślizgona, który myśli że przyjaźnię się z tobą bandą idiotów.
-Syriuszu zabrałeś mi mojego tosta- powiedziałam patrząc na chłopaka, obserwując jak zjada mojego tosta.
-Nie wiedziałem że ten tost był twój.. Przepraszam-zrobił te swoje oczy a ja nie miałam już siły, głównie przez niewyspanie się z nim kłócić.
-Niech ci będzie...

Syriusz wyszczerzył sie i popatrzył sie na Petera. Opychał sie jak chomik, świnka morska lub po prostu jak świnia. James odsunął sie od niego ma odległość około metra. Teraz wiadomo gdzie idzie cały tłuszcz.
Remus szturchnął mnie w żebro. Odwróciłam się zła na niego, on aby pokazał na stół Slytherinu. Popatrzyłam sie na uczniów domu węża. Regulus rozmawiał o czymś ze Snapem. Młody Black pokazywał coś rękami a Severus mówił wszystko spokojnie.

Wstałam od stołu i spojrzałam na plan. Pierwszą mamy transmutację, na której jest lepiej być szczególnie że prowadzi ją McGonagall. Pobiegłam pod klase transmutacji licząc na to, że w tym roku będziemy mieć zajęcia z Ravenclaw.

******

Właśnie przemieniłam szarą mysz w kłębek wełny. Podeszłam do McGonagall i pokazałam jej kłębek wełny. Opiekunka nagrodziła Gryffindor 55 punktami i pochwaliła mnie na tle klasy, że jako jednej z niewielu od razu udało mi się to za pierwszym razem. Huncwoci obrzucili mnie nienawistnym spojrzeniem, dobra oprócz Remusa. Snape jeszcze męczył sie z myszka, taka jak większość klasy. Spakowałam swoje rzeczy i czekałam na dzwonek kończący lekcje.

-Eeejj Justine...-ktoś szeptał moje imię. Odwróciłam sie do tego kogoś .Był to krukon z naszego roku. David Atknis, najprzystojniejszy chłopak z Ravenclaw. Brązowe włosy postawione do góry z jasnymi końcówkami, jasno niebieskie oczy i śliczny uśmiech.
-Tak David?-Odwróciłam sie do chłopaka. Dopiero teraz zdałam sobie sprawe, że David jest naprawde przystojnym chłopakiem, który przez ostatnie 4 lata wyprzstojniał i nie był taką kluską jak na początku naszej znajomości, gdy poznaliśmy się na łódkach.
-Chciała byś pójść ze mną do Hogsmeade? Zrozumiem jeśli odmówisz-uśmiechnął sie lekko zakłopotany tą nagłą propozycją. Chyba też byłam tą propozycją zaskoczona, bo przez chwilę miałam otwarte usta, które zamknęła po dłuższej chwili.
-Pewnie David że pójde z tobą do Hogsmeade. Za dwa tygodnie?-Uśmiechnełam sie do David'a, który od razu rozpromienił się na moją zgodę na wspólne wyjście.
-Tak za dwa tygodnie.
Zadzwonił dzwonek. Pożegnałam sie z David'em przytulasem. Poszedł na zielarstwo, które miał wraz z Hufflepuff. Od rozmowy z David'em cały czas się uśmiechałam, niestety moje szczęście zostało zakłócone przez maga imieniem Syriusz Black.
-Czego Atkins chciał od ciebie?-Spytał trzymając mnie za ramie a przy nim jego wierni przyjaciele.
-Nie twój interes Black.-Odpowiedziałam zła próbując wyrwać ramię z jego uścisku, który coraz bardziej przybierał na siłę.
-Kurwa co ty w nim widzisz?
-Syriuszu uspokuj sie.. David przynajmniej nie zalicza każdej.-Remus wziął moją strone. Dzięki ci że jest ktoś taki jak Remus Lupin. -A teraz Syriuszu puść Justine. Ma ciekawsze zajęcia niż wykłócanie sie z tobą.
-To teraz bierzesz jej strone?-Black był wściekły na Lupina i puścił moje ramie.
-Nie. Po prostu zachowujesz sie jak byś był o nią zazdrosny.-Remus był bardzo spokojny, czego nie moża było powiedzieć o Syriuszu.
Zostawiłam kłócącą się pare i poszła na starożytne runy.

**skip time**

Szłam z Lily z obrony przed czarną magią gdy podbiegli do nas James i Peter. Byli czymś mocno wystraszeni. Peter zajadał paszteciki dyniowe.
-Syriusz i David się pobili. Właściwie to Syriusz pobił David'a.-James nie mógł uwierzyć w to co mówi ale jedynie Peter potwierdzał jego słowa kiwaniem głowy wpatrując się to we mnie to w Lily.
-Gdzie teraz są?-Mój głos był niepewny albo raczej nie chciałam wiedzieć, gdzie dokładnie są głównie przez Syriusza.
Martwiłam się bardziej o David'a niż o Syriusza. Popatrzyłam na Lily, która był lekko rozbawiona, tym że dwójka czarodziejów bije się o kogoś i miałam nadzieję, że nie chodziło o mnie. Mnie nie było do śmiechu. Teraz czekałam na odpowiedź Jamesa. Fuck... Powyrywam nogi Blackowi,potem jeszcze raz je przyszyje a później znowu wyrwie.
-W skrzydle szpitalnym.

Yolo kolejny rozdział.Mam nadzieje że się podoba.Jak zobaczycie jakieś błędy czy coś to piszcie (^.^).
Yolo do następnego rozdziału!!

Innymi oczami Justine Death: Huncwoci-rok piąty [zakończone] [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz