Rozdział Drugi

320 36 3
                                    

Chyba czegoś nie rozumiem.

-Czyli jeszcze nie wiesz. W tym roku na calutkie wakacje jedziesz do nas, do Bradford. Szczerze mówiąc, kiedy o tym usłyszałem, sam się zdziwiłem, ale mama mi wytłumaczyła, ze razem z twoją spędzają gdzieś te wakacje razem, a my zostaniemy pod opieką mojej starszej siostry - próbował mi wytłumaczyć, jednak ja nadal nie dowierzałem.

-Zajebiście, ze dowiaduję się o tym dopiero teraz. Jak zwykle nikt nie patrzy na to, czy mam plany, a tak składało się, ze miałem ich w cholerę! - krzyknąłem i od razu zbiegłem na dół, gdzie zostałem nasze matki w salonie.

-A właśnie, Zayn. Nam nadzieję, że Louis już Ci powiedział. Wakacje w Bradford, czy nie brzmi to wspaniale? Razem z Louisem naprawdę będziecie się świetnie bawić, pokaże ci okolice, pozna Cię z kolegami. Na pewno będzie co wspominać - powiedziała z entuzjazmem, a ja nawet nie wiedziałem, co powiedzieć. Jedyne, co, to już układałem scenariusz, w którym tłumaczę wszystko moim przyjaciołom.

Wywróciłem teatralnie oczami, za co zganiła mnie matka. Co oni sobie wyobrażają? Mam pieprzone siedemnaście lat, a nie mogę sobie zaplanować tak głupiej rzeczy, jaką są wakacje.

-Właściwie, to kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć? To wcale nie wygląda tak, że mam masę planów na calutkie wakacje, a wy tą jedną wiadomością wszystko zniszczyliście - powiedziałem, próbując zachować zimną krew. Spokojnie, nie prowadząc do większej kłótni, zasiadłem przy stole, by kontynuować rozmowę. 

-Zayn, jesteś moim synem, to najważniejsze. Nie muszę cię uprzedzać przed takimi rzeczami, poza tym masz siedemnaście lat, nie jesteś pełnoletni oraz jeszcze na siebie nie zarabiasz. Na razie, to ja decyduję o wszystkich bo się dzieje w twoim życiu i nawet ze mną nie dyskutuj - tym akcentem najprawdopodobniej chciała zakończyć naszą małą wymianę zdań, pozostawiając mnie w osłupieniu. Nie rozumiałem jej zachowania.

-Myślałem, że matki liczą się ze zdaniem swoich dzieci, który praktycznie nie są już dziećmi.

-Masz siedemnaście lat i uważasz, że nie jesteś dzieckiem? Zawsze będziesz dzieckiem, niezależnie od wieku. Skończ już tą dyskusję i idź lepiej spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Resztę dowiozę Ci na dniach. Dzisiaj możesz poinformować przyjaciół, a jutro rano wyjeżdżamy - oznajmiła.

Ledwo powstrzymując się od płaczu, który był wywołany przez złość, pobiegłem szybko na górę, ponieważ przebywanie w ich towarzystwie w tamtej chwili, było ostatnią rzeczą jaką chciałem robić. Pakuj się, Zayn . Powtórzyłem słowa matki i doszło do mnie już wcześniej, że naprawdę nie chciałem tego robić. Dobrze mi się mieszkało tutaj, w Londynie. Niby spore miasto, ale jednak miałem wszystko co potrzebuję. Przestałem rozmyślać, kiedy zdałem sobie sprawę, jakbym co najmniej miał tam się przeprowadzać na kilka lat.

Szczerze, to bałem się reakcji moich kumpli. Musiałem być przygotowany na długie monologi, jaki to ja jestem zły, że ich zawsze wystawiam. Oczywiście, nie wezmą pod uwagę tego, że nie mam tu nic do gadania. Po prostu, jeśli będą uważać, że mogłem coś zrobić, to najprawdopodobniej nawet nie będą się do mnie odzywać, co jest zdecydowanie najgorszą rzeczą, której się spodziewam. Ewentualnie zrozumieją, że to nie moja decyzja, ale to jest naprawdę mało prawdopodobne. Jeśli miałbym powiedzieć, czy bardziej możliwe jest pojechanie na koncert Lady Gagi, czy to, że wszystko będzie okej, zdecydowanie mogę już odkładać pieniądze na bilet.

Szybko zacząłem szukać telefonu, ponieważ chciałem do nich napisać. Niestety, po krótkich poszukiwaniach sobie odpuściłem i postanowiłem skorzystać z laptopa. Umówiłem się z nimi za piętnaście minut w parku, znajdującym się niedaleko naszej szkoły. Lubiłem tam spędzać czas, ponieważ mimo ciepłej pory roku, nie było tam za wiele osób, przez co mogłem posiedzieć sobie w ciszy, nie musząc przy tym oglądać gromady bawiących się dzieciaków. Zdecydowałem, że wybiorę się pieszo, ponieważ piętnaście minut, to nie jest jakoś dużo. Kiedy znalazłem telefon, poinformowałem matkę, że wychodzę, na co ta tylko kiwnęła głową, jakby wcale ją to nie obchodziło. W sumie, może to i lepiej. Kiedy dotarłem na miejsce, Brandon i Alex już tam byli, a ich miny zdecydowanie nie wskazywały na to, że spodziewają się czegoś takiego. Wyjąłem słuchawki z uszu, tym samym przerywając słuchanie Chrisa Browna - Zero.

-Może po prostu od razu zacznę - po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów ich oczy od razu powędrowały na mnie. - Pamiętacie nasze wszystkie plany? Te wakacje miały być naprawdę niezapomniane, przede wszystkim dlatego, że spędzamy je razem. 

-Dobra, przejdź do rzeczy, bo zaczynasz gadać, jakbyśmy żyli w jakimś trójkącie - przerwał mi Brandon.

-No właśnie, wracając. Jutro rano wyjeżdżam na całe dwa miesiące do Bradford - powiedziałem, robiąc przy tym dramatyczne pauzy. 

-Chyba sobie kurwa żartujesz! - krzyknął Brandon. -Co z naszymi wszystkimi planami? Przecież byłeś na to wszystko bardziej napalony, niż ja na wszystkie laski w szkole.

-Przecież to nie moja wina! Nie chcę nigdzie jechać, ale to akurat najmniej obchodzi moją matkę. Myślisz, że jakbym miał szansę zostać, to nie wykorzystałbym jej? - warknąłem.

-Spokojnie, nie kłóćcie się. Stary, nawet nie wiem co powiedzieć. Te wakacje nie będą tak samo dobre bez całej trójki - w końcu przemówił Alex. - Jesteś pewien, że nie możesz już nic zrobić? Spróbuj.

-Nie wiem, Alex. Próbowałem już, ale ona twardo stąpa przy swoim. Mówi, że podjęła już taką decyzję i ja nie mam nic do gadania, bo jak to mówi, jestem jeszcze dzieckiem - westchnąłem. -Jeszcze dzisiaj coś spróbuję, ale nie nastawiajcie się za bardzo na zmianę decyzji, bo daje sobie marne szansę, że jednak zostanę. Poza tym, nawet jeśli wyjadę, te wakacje mogą być naprawdę dobre.

-Nasze może i tak. Mimo wszystko zostajemy we dwójkę, ale ty? Jedziesz do Bradford, nie znając tam kompletnie nikogo. Nie możesz pozwolić, żeby zjebała ci ostatnie wakacje.

Może oni mają rację. Z resztą, co ja mówię, oni mają całkowitą rację. Mam spędzić całe wakacje z nowo poznanymi ludźmi, zamiast z moimi przyjaciółmi? Jestem praktycznie pewien, że kiedy zacznie się szkoła, oni wszyscy będą rozmawiać o tym, jak zajebiście spędzili wakacje, a ja będę tylko słuchał i grzecznie kiwał głową, ponieważ sam nie będę miał wiele do powiedzenia. Mimo wszystko, cieszyłem się chociaż z tego, że będzie tam Louis, z którym miałem bardzo dobry kontakt. Mimo, że może nie rozmawialiśmy jakoś często, spotykaliśmy się raz w miesiącu, jednak zawsze postrzegałem go jako dobrego kolegę. Kto wie, może z czasem moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić. Postanowiłem wrócić do domu i spróbować jeszcze raz przekonać moją matkę, bym mógł zostać. Wiedziałem, że mam marne szansę, ponieważ jest ona bardzo stanowcza, jednak nie chciałem tak szybko odpuścić. Moja siostra oczywiście była bardzo zadowolona, że jedziemy. Głupia, nadal ma nadzieję, że między nią a Louisem coś będzie, co według mnie jest bardzo żałosne. 

Było już dość późno, więc postanowiłem wrócić do domu, starając się nie myśleć o tym, co jeszcze może się spieprzyć.


Take it off! || Ziam [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz